Patrze w jeden punkt pustym wzrokiem.Czuję się zraniona.Jakby ktoś wbił mi nóż w brzuch.
Mógłby mnie uderzyć.Mógłby wyzwać od zer.Mógłby mnie zabić.
Mięśnie odmawiają mi posłuszeństwa,mimo że chcę się ruszyć nie mogę.Syczę,czując jak końcówka papierosa pali mi palca.To budzi mnie z chwilowego transu.Rozglądam się dookoła nie widząc żywej duszy.Wszyscy są na dole.Nawet mnie nie zauważył.Pieprzył ją na moim łóżku.W moim pokoju.Słyszałam ich.Widze przed oczami ładną blondynkę i jego ręce na jej biodrach.Mam ochotę zwymiotować. Stawiam małe kroki w stronę schodów.Moje nogi zdają się za chwilę zgiąć pod wpływem mojego ciężaru.Wychodzę na dwór,chcąc chodź trochę otrzeźwić swój zamglony umysł.Czuję jakbym wszystko widziała przez mgłę.Pijani ludzie,butelki na trawniku,nawet cholerne wymiociny.
-Myślałem,że już się nie
doczekam.-Gabriel przewraca oczami patrząc na mnie obojętnie.Wypuszcza gęsty
kłęb dymu z dużych ust.Mrużę oczy.To nie są papierosy.-Całkiem długo ci
to zajęło Aniele.
-Też chce.-Mruczę,niczym
rozkapryszony dzieciak,patrząc na
papierosa w jego ręce.Chcę zrobić krok,ale tracę równowagę i upadam na trawnik.No pięknie.To żałosne,że nie mogę sie pozbierać po tym jak świadomie mnie upokorzył,pieprząc jakąś laskę w moim pokoju.To nie mógł być przypadek.To nie był przypadek.Cholerny skurwiel.
-Ta..zapraszam,ale radziłbym ci
zejść z tej trawy.-Zaciąga się jointem.-Jest mokra.-Przewracam oczami,niezdarnie
wstając z trawy.Otrzepuję spodnie z grymasem na twarzy.Faktycznie mokro.
Mógłbyś mi pomóc Gab.
Kiedy ostatni raz się
zaciąga,oddaje szluga w moje ręce.Przykładam go do ust,mierząc chłopaka uważnym
wzrokiem.Taki idealny.Też na mnie patrzy.czuję,że mogłabym wpatrywać się w jego oczy godzinami.
-Mój były chłopak,zdradził moją siostrę.-Marszczę brwi.-W moim pokoju.
-Dosyć spektakularne posunięcie.-Komentuje cicho.-To była pewnie jedna z trzech.
-Dosyć spektakularne posunięcie.-Komentuje cicho.-To była pewnie jedna z trzech.
-Nie jestem jego zabawką.-Warczę rozwścieczona.
-Ach,ty też? No to jedna z
czterech.-Puszcza mi oczko,a ja trawię jego słowa w głowie.Z trzech? Co do cholery to oznacza? Nawet jeśli Zayn zdradzał Liliane,to nigdy nie był z żadną marionetką na stałe.Chcę zapytać Gab'a skąd to wie,ale wiem że i tak nic mi nie powie i rzuci kolejną zagadką na której pytania nie będę znała odpowiedzi,więc siedzę cicho.Patrzy w niebo.Też patrzę w tamtym
kierunku.Jest prawie bezgwiezdne.Oprócz tych dwóch oddalonych od siebie
gwiazd.Pomyślałam,że jedną z nich jestem ja, a drugą Zayn i wcale nie jesteśmy
blisko,tylko oddaleni od siebie jak te gwiazdy.I czuję ból i chce mi się
płakać tak mocno,jak jeszcze nigdy nie płakałam.Wiem,że tym postępowaniem pokazałabym jak bardzo słaba i żałosna jestem,a nie mogę tego zrobić.Po prostu muszę to w sobie udusić tak jak zawsze.
-Nic nie wiesz
Gab.-Mruczę,patrząc na niesprawiedliwie przystojną twarz chłopaka.Patrzy na mnie,a błysk jego zębów,przebija ciemność.
-Ja wiem wszystko Aniele.
~ZAYN~
Podbiegł do Nathalie,która leżała na ziemi,płakała i krzyczała.Uklękną obok niej,marszcząc czoło.O co do cholery chodziło w tym wszystkim? Czemu się tak zachowywała?Krzyczała
głośno,jakby obdzierali ją ze skóry i co chwilę szlochała,tak rozpaczliwie,że
samemu Zaynowi zaczęło mięknąć serce.To był niespotykany widok.Nie często można zobaczyć jak Nath,ta dziewczyna,która tak rzadko użala się nad sobą,płacze.To nie był zwykły płacz.Zachowywała się tak,jakby chciała przestać istnieć właśnie w tej chwili.
-Coś ty jej dał?-Jęknął,patrząc to na Nathalie,to na
Gabriela.Spojrzał na jointa palącego się w ręce blondyna.Kiedy ten nie
odpowiedział,Zayn zacisnął zęby ze wściekłości.Nie znosił być ignorowany.-To nie jest marihuana.
-Nie jest.-Gabriel,wzruszył ramionami,rzucając
niedopałek,tajemniczego narkotyku na ziemie.Był spokojny,jakby
płacząca niedaleko niego dziewczyna-której nawiasem mówiąc ,sam dał narkotyk-była dla niego niewidzialna.Szaleniec,pomyślał
Zayn,naprawdę szaleniec.
-Więc co?-Jego cierpliwość,dobiegała już końca,był
zły.Nie chciał,by coś się stało jego byłej dziewczynie.Sam,dużo wiedział o
narkotykach.Z niczym dobrym się mu nie kojarzyły,ale on był od niej
silniejszy.
-Magiczny narkotyk.-Blondyn poruszał zabawnie brwiami.Przejechał,końcem
języka po dolnej wardze,wkładając zimne dłonie,do przednich kieszeni sportowych
spodni.Coś w jego postawie mówiło,że jest całkowicie pewny siebie.-Potocznie
nazwany serum prawdy.
-Co?-Zayn zmarszczył brwi.Jak żył,nigdy nie spotkał
się z niczym takim.Nieznajomy nie odpowiedział.
-Z.zayn.-Załkała Nathalie.Spojrzał na nią.Głowę miała umieszczoną
na jego kolanach,a włosy opadły na bladą twarz.-D..dlaczego zdradziłeś..Lil?
-Nathalie.-Zagryzł pulchną wargę,patrząc na nią.Było
mu szkoda Nat.Wiedział,że to przez niego się naćpała.Nawet było mu jej żal.Czysta litość.Ale,rzecz jasna,nie przyznałby się do tego.Bo to był
Zayn,a Zayn nie przyznaje się do takich rzeczy.Nigdy.
-Po co to zrobiłeś?-Zapytał z wyrzutem,zerkając na
Gab’a.Był tak zły na niebieskookiego,że z całą pewnością w tamtym momencie
mógłby nawet wydrapać mu jego jarzaste oczy i wsadzić mu je do buzi.Och tak,na to miał w tamtej chwili
największa ochotę.
-Chciałem sprawdzić,co do niej czujesz.-Przemówił
Gab,uśmiechając się lekko.-Już znam odpowiedź.Przekaż Aniołowi,gdy trochę
otrzeźwieje,że niedługo się spotkamy.-Zayn szybko spojrzał na brunetkę,kulącej
się w jego ramionach.Taka bezbronnych,piękna.Jego.Nie,już nie jego.Podniósł
wzrok na tajemniczego chłopaka,ale Gabriel-jak to miał w
zwyczaju-znikną,zostawiając zapłakaną dziewczynę w ramionach chłopaka,którego
policzki były mokre od łez.Ale to nie były łzy Nathalie.
Wymiotuję po raz kolejny,ciężko dysząc,a z mojej prawej dłoni wypada szczoteczka do zębów,której użyłam już kilka razy,by pozbyć się nieprzyjemnego smaku w buzi.
-Chce mi się pić.-Mówię cicho
w stronę Zayn’a.
-Więc idź i sobie
weź.-Mówi,patrząc na mnie z politowaniem.Czuję,jakby odkurzaczem wyssano całą moją
energię,razem ze wszystkimi wnętrznościami.Jestem słaba,prawie bezwładna,jak
szmaciana lalka.-Ach..no tak zapomniałem.-Parska,bez humoru.-Nie byłabyś w
stanie nawet utrzymać szklanki w dłoni.
-Jaki jest twój problem,Zayn?-Szepczę,
ciężko oddychając,kiedy opieram się plecami o muszlę.Przecieram grzbietem
dłoni usta,mokre od kranówki,którą przed chwilą opłukałam buzie.Mimo tego
,kwaśny smak nie zniknął.
-Jaki jest mój problem?!-Krzyczy
oburzony.Zamykam oczy.-Jaki
jest twój problem?! Jak mogłaś się naćpać do cholery! Obiecałem Lil,że będę cię
pilnować,podczas gdy ty... –Podchodzi do mnie.Tej
bezwładnej,bezwartościowej.Tej,kulejącej się z zimna na ziemi.Tej
brzydkiej.Tej,która go kochała,najmocniej na świecie i tej którą on nigdy nie
pokocha.
-Pilnować.-Śmieję się cicho.Na
tyle,na ile pozwala mi moja siła.-Chyba byłeś zajęty czymś innym,Zayn.-Tym razem śmieję się głośniej.Bez humoru,sztucznie,jak szalona osoba.Rozkoszuję się
nienawiścią,która znajduje się na jego ładnej twarzy.
-O czym ty pieprzysz,do
cholery?-Nachyla się nade mną,bardziej,niż bym chciała.Nie peszy mnie to.Patrzę
na niego odważnie,a uśmiech,nadal błąkał się na mojej twarzy.
-A pro po pieprzenia.-Lewy kącik
moich ust,rozciąga się w leniwym uśmiechu,przez co moja twarz nabrała
złośliwego wyrazu.-Fajnie było zdradzać moją siostrzyczkę?-nie
odpowiada.Patrzy tylko na lustro,wiszące nad umywalką,jakbyśmy o nim
właśnie rozmawiali.Ale w lustrze nie dostrzegam Lil.Tylko jego mroczne odbicie.Nieobecne,wściekłe.-To znaczy...moje łóżko było chyba najlepszą rzeczą do tego,no nie? Myślę,że to jednak fajnie delektować się podwójną zdradą...
-Co z tobą,Nat?-Zabiera głos,patrząc na mnie całkowicie rozbawiony.Bipolarny,cholera,wiedziałam.Wolę nie wiedzieć jak teraz wyglądam.-Myślałaś kurwa,że będę wierny twojej siostrzyczce?-Kuca przede
mną,a kiedy opuszczam głowę,łapie moją brodę w dwa zimne palce i lekko ją
unosi,sprawiając,że jestem zmuszona,patrzeć w parę ciemnych tęczówek.-Myślałem,że jesteś znacznie mądrzejsza.Ale ty jesteś taka jak inne.-Mówi,przez zaciśnięte zęby.-Po prostu dziwka.
-Pieprz się Zayn.-Uśmiech z jego
twarzy schodzi tak szybko,jak się pojawił.Puszcza moją brodę,przez co głowa z
powrotem się opuszcza.Jest zły.
-Ciekawe co byłoby gdyby to wszystko wiedziała Lil.To o tym,że ćpałaś.- Mówi,podpierając dłonie na biodrach.Przybiera
bojową postawę,cholera,coś się dzieje,a było mi już tak nudno.Kurewsko..-Z
pewnością nie byłaby tym faktem zachwycona.
-Nie powiesz jej.-Prycham,nie do
końca pewna czy mam racje.Z nim,nigdy nic nie wiadomo.
-Przemyśle to.-Zerka na mnie
przelotnie,po czym umieszcza spojrzenie,w jednym nieruchomym punkcie przed
sobą.-Twój dziwny przyjaciel,który dał ci to gówno,kazał ci przekazać,że
niedługo się spotkacie.-Ożywiam się.Gabriel..no tak.Film urwał mi się po tym
narkotyku,który razem paliliśmy,ale..dlaczego mi go dał?
Sama go chciałaś idiotko.
-Będziesz miała okazję podziękować
mu za godziny wymiotowania i płakania.-Obnaża śnieżne zęby w uśmiechu.-I zapytaj
go,czy nie mógłby mi też skombinować trochę tego narkotyku.
-C..co?-Szepczę,opuszkami
palców,badając fakturę małych ust.Były zeschnięte i popękane.W tamtej chwili,pewnie bordowe,od krwi.
-Magiczny narkotyk.-Wzrusza
ramionami.-Potocznie nazywany serum prawdy.-Wyszedł.
***
To był ten poimprezowy poranek,którego nie miałam ochoty wstawać.Kompletnie wyczerpana i blada jak ściana leżałam na łóżku przykryta kołdrą,nie chcąc z nikim rozmawiać i nikogo widzieć.Poprosiłam Zayn'a,żeby zajął czymś Liliane.Z kim jak z kim,ale z nią na pewno nie chciałam rozmawiać.
-Nathalie.-Uchylam,przymknięte
powieki,patrząc na drzwi,do których dobija się moja siostra.-Otwórz drzwi.
-Spieprzaj.-Marszczę brwi zniesmaczona.-Nie mam siły.
-Otwieraj do
cholery!-Krzyczy.Przewracam oczami,przeklinając w myślach Zayn’a.
Można
na ciebie liczyć stary.Kurewsko.
Przekręcam kluczyk w drzwiach,z
powrotem udając się do niezaścielonego łóżka.Przykrywam nogi,grubą kołdrą i
zbieram palcami, pasmo włosów z czoła.
-Mogłam się tego
spodziewać.-Mierzy mnie wzrokiem.Mruczę pod nosem kilka przekleństw,które
były niesłyszalne,dla jej uszu.
-Czego
chcesz?-Skrzeczę przecierając dłonią,zmęczone oczy.
-Miła jak zawsze.-Siada,w nogach
mojego łóżka,co chwilę poprawiając swoje włosy,jakby to była najważniejsza rzecz na świecie.Miotam ją obojętnym spojrzeniem.Jest ubrana w zieloną tunikę w
kwiatki i czarne,obcisłe dżinsy.Na nadgarstek,prawej dłoni,wsunęła kilka
kolorowych bransoletek z koralikami.Zazdroszczę jej tego,że nawet bez makijażu wygląda tak elegancko i ładnie.Tak czysto.Jest piękna.Dlatego Zayn wybrał ją.-Mam nadzieje,że pobudzę twój entuzjazm świetną wiadomością.
-Z pewnością.-Mówię,patrząc
na plakaty,przyklejone do ściany mojego pokoju.Znajdowały się na nich,ulubione
zespoły i idole.Nie chcę na nią patrzeć,bo wiem że w jej oczach zobaczę te rozczarowanie mną.To boli,ale można się przyzwyczaić.-Mów.Byle szybko.
-Jedziemy dzisiaj do babci.
Ta wiadomość nie ucieszyła mnie tak
bardzo,jak spodziewała się tego Lil.Jestem skacowana i wyglądam jak
potwór.Wolałam,żeby babcia w ogóle mnie nie widziała,niżeli widziała w takim
stanie,w jakim byłam.
-Co z tobą? Sądziłam,że chciałaś do
niej jechać.-Marszczy wykoregowane brwi,a ja chcę przywalić jej poduszką.Najlepiej w ten durny łeb pozbawiony mózgu.
-Nie dzisiaj.Nie teraz.Nie w takim
stanie.-Przewracam oczami zakopując głowę w stercie poduszek.Naprawdę? Musiała akurat wybrać dzisiejszy dzień.Idealne
wyczucie czasu.A może zrobiła to specjalnie? Sama tego nie wiedziałam.Pewnie to była jakaś pieprzona kara,lub coś w ten deseń.
-Babcia chce cię widzieć.
-Och..nie każdy dostaje to,czego
chce.-Uśmiecham się lekko.
-Ubieraj się.-Zakłada ręce,na
piersi.-Masz pół godziny na wyszykowanie się.Jeżeli tego nie zrobisz,pojedziesz
w takim stanie,w jakim jesteś.-Burczy,a w jej głosie dostrzegam złość.Szybkim
krokiem kieruje się do wyjścia,a ja zdziwiona patrzę jak jej sylwetka
znika za drzwiami.Zamykam oczy opadając na poduszkę.To cholerna karma.
****
Jedni widzieli pomarszczone
dłonie,ja widzę dłonie spracowane, ciepłe,miękkie.Kochałam przykładać je do
zimnych,bladych policzków,aby je ogrzały,albo składać na nie pocałunki.Inni
widzieli niedołężną kobietę,chorą,ja zdrową,silniejszą niż niejeden
nastolatek.Schudła,ale jej oczy pozostały takie jak
zawsze.Radosne,żywe,niebieskie,niczym bryza morska.Kochałam babcie,bardziej niż
kogokolwiek.Zawsze mnie rozumiała,zawsze wspierała.Nigdy do niej nie
pyskowałam,nigdy się na nią nie złościłam.Jedyna osoba,która rozumiała mnie jak
nikt.
-Tak bardzo się cieszę,że cię
widzę.-Mruczy,tuląc mnie mocniej.Zagryzam wargę,zaciskając powieki,z pod
których uparcie chcą wypłynąć łzy.Czuję na plecach wzrok Zayn’a i Lil.Jej
rozczulony,jego zdziwiony.
-A mnie ,to już nikt nie
przytuli.-Liliane udaję oburzoną.Helen,śmieje się puszczając mnie
niechętnie.Siostra podchodzi do niej i ściska lekko.Niekontrolowanie,mój
wzrok wędruje na Zayn'a.Też na mnie patrzy.W jego oczach było coś,czego nie
mogłam określić,coś dziwnego.Obdarza mnie tym wzrokiem,tylko wtedy gdy
chce mnie całować,lub..chyba każdy wie,co jeszcze chciał ze mną robić.Biorę
drżący oddech,niechętnie odrywając spojrzenie,od pięknego dwudziestojednolatka.Czasem mam wrażenie,że w jego oczach kryje się więcej intymności niż w samym dotyku.To potrafi tak bardzo rozpraszać.
-A kim jest ten przystojny
młodzieniec?-Zayn,przestaje się mi przyglądać.Tym razem jego oczy utkwiły się w
drobnej staruszce.Zagryza wargę,co wyglądało cholernie seksownie i podchodzi do
niej powoli,jakby bał się,że ją spłoszy i ucieknie.Jego oczy błyszczą.
-Mam na imię Zayn i jestem
chłopakiem pani uroczej,starszej wnuczki.-Posyła jej,jeden ze swych sławnych
uśmieszków,łapiąc jej dłoń.Patrząc jej w oczy całuje delikatnie grzbiet
dłoni.Umie być taki szarmancki i chodź wiem,że to tylko gra to mimo wszystko jestem szczęśliwa,że tak dobrze traktował babcię i Lil.Mnie nie musiał.
-Och,jaki dżentelmen.-Ćwierka
wesoło,ale coś w jej spojrzeniu mówi,że mu nie ufa.Mam ochotę się
roześmiać.Spryciula wie,że to mój były.Kto by pomyślał,że pamiętała
wszystko co jej mówiłam? Kiedy puszcza jej dłoń wolno,oznajmia,że idzie po
szarlotkę i wycofuje się do kuchni.
-Pomogę jej.-Mruczę,widząc,jak
Zayn łapie Lil za rękę.
-Nie.-Siostra kładzie mi dłoń na
ramieniu,przez co się wzdrygam,jakby na mnie wrzasnęła.-Ja to zrobię.-I wychodzi,nie czekając na moje protesty.Świetnie.Nie ma to jak zostawić własną
siostrę,na pastwę losu,jej głupiego,cholernie pociągającego chłopaka.Sapię
cicho,kierując swoje kroki do skórzanej kanapy,w rogu salonu.Trudno jest udawać,że nie zauważam tego jak na mnie patrzy.
-Widzę,że jakoś dałaś radę się
ogarnąć.-Krzywię się,słysząc jego irytujący głos.Musi się odzywać.Pewnie w
innym przypadku został by postrzelony,albo zabity.Chociaż,nie.Zrobił to pewnie
głównie dlatego,żeby mnie,cholera,wkurzyć.-Prawie nie widać sińców pod oczami.
-Słuchaj Zayn.-Mówię niby to uprzejmie,zerkając na niego przelotnie,jakbym to nie z nim rozmawiała.-To nie
miejsce,ani czas na nasze słodkie
pogaduszki,więc stul pysk,zanim w niego oberwiesz.
-Ostro.-Kwituje,przysiadając się
do mnie.Spinam się,gdy kładzie dużą dłoń na moim kolanie.Nawet przez materiał
legginsów,czuję ciepło jego skóry.Wdycham zapach cynamonu.-Chciałbym sprawdzić,czy twój ostry
jęzorek,jest również zręczny w wykonywaniu innych czynności.
-Chcesz,żebym zrobiła ci loda?
-Uśmiecham się sztucznie w jego stronę udają,że nie zauważam jego poruszającej się reki na moim kolanie.-Wystarczyło poprosić.-Mruczę,wiercąc się,na kanapie.Spina się lekko.
-Uważaj na słowa,Nathalie.-Mówi tak głęboko i seksownie,składając mokry pocałunek na mojej szczęce,później na
szyi i obojczyku.Siedzę jak sparaliżowana.Boże,to jest takie przyjemne.Śmieje
się cicho pod nosem,po czym cmoka przelotnie moje małe usta.Kiedy słyszymy kroki i śmiechy,odsuwamy się od siebie szybko.Znaczy..to ja się
odsuwam,bo Zayn,nie zauważa nic dziwnego,w jego dłoni na moim
kolanie.Najwyraźniej.
-Słyszałam,że niezbyt grzeczne z
ciebie dziecko.-Babcia,patrzy na mnie wzrokiem,którym ma chyba
uchodzić,za ten karcący,ale i tak jest ciepły i miły.Nie sądziłam,że Liliane posunie się do tego.Że powie jej o złych rzeczach na mój temat,że zazdrość o nasz dobry kontakt tak bardzo ją zepsuje.Zaciskam szczękę patrząc na blondynkę,która również obdarza mnie długim spojrzeniem,ale potem śmieję się lekko.
-Ktoś musi być to czarną owcą w
rodzinie,jak to się mówi.-Kroję,brzegiem łyżki kawałek szarlotki na
talerzyku,ozdobionym kolorowymi wzorami po boku,by później włożyć sztuciec
do buzi.
-Wcale się tak nie mówi.-Lil
prycha cicho,ale nie może powstrzymać się od chichotu.Zayn również idzie w jej ślady,na co marszczę brwi.Tak.Jestem zabawna.Kurewsko.
-A jak w szkole?-Dość mało
oryginalne,muszę przyznać,ale i tak ją kochałam.
-Całkiem w
porządku.-Mówię i z jakiegoś powodu wiem,że ona mnie rozgryzła.Że wie,że wcale nie jest całkiem w porządku,ani w szkole ani nigdzie.
-Zayn,czemu nie jesz szarlotki?-Babcia patrzy na bruneta swoimi błękitnymi oczami.Zerka na nią niepewnie.
-Nie lubi słodyczy.-To nie był głos Zayna,ani Lil.Tylko mój.Siostra patrzy na mnie zdziwiona,a Zayn uśmiecha się lekko.Babcia też na mnie patrzy.Wie.Mam ochotę przekląć własną głupotę,jak mogłam być tak głupia,jak mogłam tak cholernie się wydać?
-Pozmywam.-Mówię szybko,zabierając również talerz Lil.Nie chcę tam siedzieć.Nie chcę czuć jego wzroku.Zapachu cynamonu i czekolady.
-Zayn,czemu nie jesz szarlotki?-Babcia patrzy na bruneta swoimi błękitnymi oczami.Zerka na nią niepewnie.
-Nie lubi słodyczy.-To nie był głos Zayna,ani Lil.Tylko mój.Siostra patrzy na mnie zdziwiona,a Zayn uśmiecha się lekko.Babcia też na mnie patrzy.Wie.Mam ochotę przekląć własną głupotę,jak mogłam być tak głupia,jak mogłam tak cholernie się wydać?
-Pozmywam.-Mówię szybko,zabierając również talerz Lil.Nie chcę tam siedzieć.Nie chcę czuć jego wzroku.Zapachu cynamonu i czekolady.
-Przestań
głuptasie.-Babcia,patrzy na mnie zdziwiona.Jej jasne,prawie niewidzialne
brwi,łączą się.-Później to zrobię.
-Nie będziesz musiała.-Wyszczerzam
się,po czym gnam do kuchni.Wkładam naczynia do
zlewu,marszcząc nos.Tutaj nikogo nie ma,jestem sama,jest cicho i nie muszę udawać jak to wspaniale czuję się na kacu.Stukam palcem,wskazującym brodę.
-Cholera,gdzieś tu musi być
gąbka.-Mruczę,rozglądając się po kuchni.Uśmiecham się,odnajdując zgubę na
blacie.Moczę zieloną gąbkę ciepłą wodą i nalewam na nią trochę płynu.Przecieram
nią talerz,zostawiając na nim,plamy po pianie.Prawie upuszczam naczynie,czując
zimne dłonie na moich biodrach i ciężki oddech przy moim uchu.Niesamowita woda kolońska z dodatkiem mięty,cynamonu i dymu papierosowego
-Nakręciłaś mnie swoimi
jękami.-Szepcze do mojego ucha,seksownie zachrypniętym głosem.Czuję,jak motyle w moim brzuchu,lekko trzepocą skrzydełkami.Płukam
talerz z piany i wkładam go do suszki,by później odwrócić się do
bruneta.Zagryzam wargę,patrząc na jego usta.Cholera,tak bardzo chcę go
pocałować.Nie rób tego.To chłopak twojej siostry.
Nawet jej nie kocha.
Zamknij się.
Dalej,wiem,że tego chcesz.
Wyboru dokonuje za mnie Zayn,gdy łapie moją twarz w swoje dłonie i wpija się w moje usta.Jęczę
cicho,kiedy wsuwa swój zręczny język,do mojej buzi.Zaczyna wykonywać powolne
ruchy biodrami.Zaczyna się o mnie ocierać...cholera.I to jest..przyjemne.Jęczę cicho po raz kolejny.Kładę dłonie na jego klatce piersiowej,próbując go odepchnąć,ale jest jak kamień.Nie mogę powstrzymać odgłosów,wydobywających się z mojego gardła.Podoba mi to,tak bardzo,bardzo.Och..nie..nie...
-Jęczysz?-Szepcze rozbawiony,ale
jego oczy są jakby przyćmione.Nie kurwa,śpiewam.Cmoka w powietrzu.-Nie
ładnie.-Napiera na mnie jeszcze bardziej,a ja czuję wyraźne wybrzuszenie,w
jego dżinsach.Niekontrolowanie jęczę głośniej.Chcę to
przerwać,ale...przyjemność w tamtej chwili wygrywa walkę ze zdrowym rozsądkiem.Jeszcze
głośniejszy jęk.Kolejny,kolejny.Nie myślę nawet teraz o tym,że ktoś może tu wejść i nas zobaczyć.Nie obchodzi mnie to,kiedy on rozpalił mnie tak bardzo,że byłabym w stanie pójść za nim do samego piekła.Ocieramy się o siebie.Wiem,,że to nie powinno się dziać,że właśnie robię coś w cholerę nieodpowiedniego,w domu mojej babci,kiedy ona plotkuje razem z moją siostrą,ja przeżywam coś czego nie można opisać słowami,z jej chłopakiem,z moim byłym.
-Bądź cicho,Nathalie.-Uśmiecha się sarkastycznie,a ja próbuję stłumić moje jęki,gryząc jego dolną wargę.Chyba mu się to podoba,bo uśmiecha się lekko i wydaje mi się że szczerze,ale nie mogę gwarantować.-Chyba nie chcemy,żeby twoja siostrzyczka nas
usłyszała?-Jęk,wydobywa się z jego gardła.Mrużę oczy,patrząc na jego ładną twarz.Ma przymknięte powieki ,rozchylone wargi.Z jednej nawet sączy się krew.Przegryzłam mu wargę..naprawdę to zrobiłam.Agresywność jego ruchów podnieca mnie jeszcze bardziej.Nie wiem co się teraz dzieje,nie jestem pewna,ale chyba za chwile nastąpi koniec tego co zaczęliśmy.
Jego policzki pokrywa jasny róż,a rzęsy rzucają na nie cienie.I wiem,że pójdę za to do samego piekła,ale ten widok mi się podoba.
I chcę więcej.
A potem to osiągamy,obydwoje,upragniony orgazm.
Jego policzki pokrywa jasny róż,a rzęsy rzucają na nie cienie.I wiem,że pójdę za to do samego piekła,ale ten widok mi się podoba.
I chcę więcej.
A potem to osiągamy,obydwoje,upragniony orgazm.
************
Przy pierwszym kieliszku opowiem Ci jakie ma oczy. Po drugim, będę
wtajemniczać Cię w jego niesamowite cechy. Po trzecim, będę przez łzy
opowiadała Ci jak bardzo mnie ranił. Po czwartym będę skakała
wykrzykując jego imię. Po piątym wejdę na dach i zacznę krzyczeć, że go
kocham. Po szóstym zadzwonię i opowiem mu, jak bardzo boli jego
nieobecność i jak bardzo żałuję, że nie ma go przy mnie i nie widzi,jak
po wypiciu siódmego i ósmego kieliszka staję na krawędzi dachu i daję
krok do przodu.
Rozdział jak zwykle niesamowity <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak krótko, ale zaraz gonię na łyżwy! :)
Pamiętaj o zmienianiu koloru czcionki na biały, bo czarny na czarnym źle się czyta :)
Wspaniały, niesamowity i jedyny w swoim rodzaju rozdział <3
Pozdrawiam,
Mrs. Tomlinson
Rozdział super, tak samo jak blog!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z osobą u góry, powinnaś zmienić kolor czcionki xD
Czekam na next!
Zapraszam do mnie:
zdrada-ma-wiele-twarzy.blogspot.com
coś stało mi się w bloggerze i kolor czcionki,zmienia się sam,a ja nie wiem,co mam zrobić ;/
UsuńRozdział jak zwykle Świetny ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój styl pisania :)
Czekam na nexta : *
Pozdrawiam
Malik w co ty grasz? Ranisz i ja i siebie i jej siostrę.. Gołym okiem widać ze mu na niej zależy ale oczywiście to Zayn, Zayn pieprzony Maliki on się do tego nie przyzna :) wgl Wtf on płakał szok szok szok xd co to było w kuchni prawie... A jednak nie.. Czekam na kolejne xd
OdpowiedzUsuńPs. Komentować bo faktycznie czytać każdy chce a komentować nie ma komu..
Wow kocham twojego bloga masz talent pisz dolej
OdpowiedzUsuńOjej. Kocham to ♥
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak każdy poprzedni i następny :P
Czekam na kolejny. :* i życzę weny :))
Pozdrawiam Ann. ☺
Zapraszam do mnie :
let-me-love-you-onedirection.blogspot.com
Super *O* Dawaj nexta *O*
OdpowiedzUsuńRozdzial swietny <3!!! Czekam na nexta, oby byl szybko *.*
OdpowiedzUsuńxoxo
Świetne :)) z resztą jak zawsze, przeczytałam ten rozdział szybciutko :p hah.
OdpowiedzUsuńW co ten Zayn gra? To się robi coraz bardziej niebezpieczne, bo Nathalie mu ulega. Co wcale mi się nie podoba.
Gabryjel, co tu dużo mówić, strasznie mnie denerwuje, a z drugiej strony wręcz go uwielbiam. Tylko co to było czym się naćpała Nathalie? Po co on to zrobił? Chciał żeby w takim stanie mu coś powiedziała, o swoich uczuciach? Czy to bardziej chodziło o Malik'a? Mam mętlik w głowie.
Czekam na kolejny i życzę dużoo weny.
xoxo
Przecudne ♥ Co ten Malik wyprawia? Co by się działo gdyby wtedy Lil weszła? Ale na szczęście tak się nie stało.. ciekawe co będzie dalej. A więc czekam na 19 :D
OdpowiedzUsuńŻyczę weny. Pozdrawiam :*
Zapraszam do przeczytania 2 rozdziału na ~ http://1d-as-long-as-the-fire-burns.blogspot.com
Nie mogę doczekać się następnego ;D
OdpowiedzUsuń