niedziela, 30 listopada 2014

Maybe I love you? Rozdział 10.


Siadam gwałtownie i ocieram dłonią pot z czoła.Oddech jest tak głośny,że jestem niemal pewna,że słychać go w sąsiednim pokoju.Koszmary męczą mnie niemal codziennie.Zamykam oczy,ale natychmiast je otwieram kiedy staje mi przed nimi obraz ciemnej postaci.Jest tak straszna.Wzdrygam się stawiając kolejne kroki w stronę drzwi.Schodzę do kuchni,gdzie nalewam chłodnej wody do szklanki.Przystawiam brzeg naczynia do ust.Nie wiem dlaczego przytrafiają się mi te rzeczy.Nie oglądałam ostatnio nic strasznego,nie słyszałam o niczym strasznym ani nie widziałam niczego strasznego.No,chyba że w grę wchodzą narąbani lub naćpani ludzie.Ich chyba można nazwać strasznym obrazem?
-Kac? – Odwracam się szybko w jego stronę i  zauważam,że jest bez koszulki.Atramentowe rysunki wyraźnie odznaczają skórę jego klatki piersiowej.Są piękne jak on sam.To głupie,bo chcę do niego podejść i położyć lodowatą rękę na jego brzuchu,obrysować opuszkami palców tatuaże,dotknąć wcięcia v.To głupie bo chcę go pocałować,chcę całować jego ciemną cerę i jego oczy i policzki i każdą kość i każdą część odkrytego ciała.To głupie,że nadal działa na mnie tak mój były.To głupie,bo działa na mnie tak chłopak mojej siostry.
- Nie zgadłeś.-Miotam wzrokiem jego szare dresy.Wiszą na jego kościstych biodrach tak nisko,że jedynym ruchem,mogłyby się z nich zsunąć.Och..Boże ratuj bo upadnę.Jest teraz tak ponętny,jeszcze bardziej niż zwykle,a ten fakt nie sprawia,że czuję się dobrze.
- Krzyczałaś.- Patrzy na mnie tak intensywnie,jakby chciał wzrokiem odczytać moje myśli i to peszy mnie tak bardzo,że czuję ciepło na policzkach.
- Krzyczałam.-Nabieram powietrza do płuc.Nie chcę się mu tłumaczyć.Nie powinno go to obchodzić.- To koszmar.
- Ostatnio często je miewasz.- Zauważa lustrując mnie wzrokiem.
- Tak.-Kiwam głową powoli,mrużąc oczy.-To tylko koszmary.Nic wielkiego.
- Było by nic wielkiego,gdybyś  nie wrzeszczała,jakby ktoś obdzierał cię ze skóry.-Taksuje mnie wzrokiem,a ja żałuję,że mam na sobie,tylko za duży męski t-shirt.Czuję się naga,chodź to on jest nagi od pasa w górę.I nie chcę,żeby ubierał koszulkę.
- Nie musisz się o to martwić.-Syczę, wkładając kosmyk włosów za ucho.Jest tak wścibski i to jedna z niewielu rzeczy w nim,jaka nie uległa zmianie. -Czemu dzisiaj tu śpisz?
- Byłem zmęczony po zabawach z Lil i postanowiłem już nie jechać do mieszkania.-Wzdrygam się.Nie wiem czy robi to specjalnie,żeby mnie wkurzyć,mam na myśli.Wspomina mi o seksie z Lil mimochodem,czy po to żebym poczuła sie zazdrosna? A czy taka jestem? Nie wiem.
- Jesteś bardzo.-Odchrząkuję łapiąc skrawek swojej koszulki w dwa palce.-bezpośredni.
- Ta..-Przeciąga się leniwie.Zaciekawiona patrzę jak jego ciało się rozciąga, ukazując wystające żebra.Jest chudy,ale bardziej wysportowany.-Bezpośredni i nieziemsko przystojny.
-I bezduszny.-Dodaję ostro.I właśnie w tej chwili rozumiem:powinnam trzymać buzię na kłódkę.-Jesteś też bezduszny.-Na twarz chłopaka wpływa leniwy uśmiech.
- Tak.Faktycznie.-Śmieje się głośno,przez co patrzę na niego srogo.
- Ucisz się.Lil śpi.
- Już nie.- Patrzymy z chłopakiem w tym samym kierunku.Lil stoi uśmiechnięta w jedwabnym szlafroku i puchowych klapkach.Przełykam głośno ślinę,czując gorycz w ustach.Jest tam.Możliwe,że słyszała naszą rozmowę.-Dzień dobry,mam nadzieje,że nie przeszkodziłam wam w rozmowie?Jestem głodna.Mógłbyś mi zrobić śniadanie skarbie?-Wypuszczam głośno powietrze z płuc.
- Jasne.-Lewy kącik ust chłopaka szybuje w górę.-Też chcesz Nate?
- Nie.-Kręcę głową,patrząc na jego błyszczące oczy.-Woda mi wystarczy.
****
- Wysyła mi wiadomości ,ale na nie nie odpisuję.- Mrużę oczy przeglądając skrzynkę mailową.
OD;Nick
Kochanie ,przepraszam
OD;Nick
Kira do cholery odezwij się! Kocham cię
OD;Nick
Wybacz mi.To nic dla mnie nie znaczyło, byłem pijany.
Opadam z głośnym westchnieniem na sofę zamykając klapę od laptopa.Nie ma to jak oryginalność.Zwykle kończy się na tekście typu:to nie tak jak myślisz,jednak sprawdzają się również metody:byłem pijany,naćpany,albo Bóg jeden wie,co ten chłopak może jeszcze wymyślić.Żal mi wszystkich dziewczyn,które wierzą w takie bajki.Zdrada to zdrada.Nie ważne czy po pijaku.
Pamiętam jak przerabiałam to z Zaynem.Zdradzał mnie wielokrotnie,a ja mu wybaczałam.Byłam młoda i głupia,teraz wiedziałam,że nigdy w życiu nie popełniłabym takiego błędu.Wszystko dzieje się z jakiejś przyczyny.Związek z Zaynem był dla mnie przydatną lekcją.
- I dobrze.-Patrzę przelotnie na widok za oknem.Śniegu przybywa w zastraszającym tempie. Boję się pomyśleć,co będzie za miesiąc.
-A może,powinnam mu wybaczyć?-Słyszę wahanie w jej głosie i jestem pewna,że właśnie wypowiedziała na głos swoje myśli.Jestem wściekła,że w ogóle mogła przyjść jej do głowy taka opcja.
- Chyba sama nie wierzysz w to co mówisz.- Wyrzucam ręce w górę,oblizują zeschnięte usta.Oszalała,to jedynie usprawiedliwienie zaistniałej sytuacji.
- Nathalie.Sama pomyśl.-Wzdycha, siadając prosto.Jej oczy unikają mojego spojrzenia.Patrzy na ściany,na kanapę na której siedze,a potem na swoje splecione palce.-Kiedy człowiek jest pijany robi różne dziwne rzeczy.
-To nie ważne. – Miotam jej pokój wzrokiem.Wszędzie są zdjęcia jej i Nicka.Naprawdę go kochała.-Kiedy się kogoś kocha nie zdradza się go,nawet po pijaku.
- Dobrze wiesz jak to jest.-Wstaje i spaceruje po pokoju.Poprawia kloszowaną spódniczkę,która zsunęła się z jej chudych bioder.- Urywa ci się film.Nie wiesz co robisz.Wiesz jak to jest..-Nie mogę znieść tego,że powtarza wiesz jak to jest.To nie do zniesienia,bo wiem jak to jest,ale ja nigdy nikogo nie zdradziłam po pijaku.Nawet kiedy byłam trzeźwa.Tego się po prostu nie robi.
- Kiedy okładałam go pięściami.-Potarłam podbródek w zamyśleniu.-Wcale nie wyglądał na pijanego.
- Byłaś zła,wątpię,że zwracałaś uwagę na takie rzeczy.-Patrzę na nią.Chodzi w tę i powrotem,niczym nakręcona zabawka.Coś mi się tu nie podoba.Zachowuje się tak jakby już podjęła decyzję i chce tez mnie do niej przekonać.
- Ja byłam zła powiadasz.-Śmieję się cicho pod nosem.-Nie widziałaś miny twoje ukochanego i jego dziwki,kiedy przerwałam im szybki numerek.Myślałam,że Nick mnie spoliczkuje,ale na szczęście go wyprzedziłam.Boże..stara..był naprawdę napalony.Nie wiem jak to jest z chłopakami w tych sprawach,ale chyba właśnie miał w nią..
- Jak możesz tak mówić?-Jej pierś unosi się i opada jak po biegu.Jest zła.Marszczę brwi na jej reakcje.Właśnie mam streścić jej dokładnie przebieg zdarzeń z szybkiego-a nawet chyba za szybkiego-numerka,jej chłopaka.Kto byłby w takiej sytuacji zły?
Ach...no tak.Każdy.
-Nie możesz pogodzić się z prawdą Kira.-Stwierdzam siadając prosto na miękkim fotelu.Kładę dłonie na jego oparciu patrząc na nią.Jej usta są zaciśnięte w cienką linię,jakby chciała coś powiedzieć,ale samą siebie przed tym powstrzymała.
- Ej dziewczyny spokojnie.- Niall patrzy na nas zdziwiony.Zerkam na niego.Jest przestraszony,i co chwilę burzy swoje białe włosy ręką.Dziwi mnie to,bo tylko wymieniamy sie zdaniami z brunetką.Jeszcze nie doszło do rękoczynów.
- Zamknij się Niall.-Warczy Kira.Krew żywiej zaczyna płynąć w moich żyłach.-Myślę,że jesteś po prostu zazdrosna.
- Zazdrosna.-Mrużę oczy zaciskając ręce w pieści.Wiem,że jest wściekła i prawdopodobnie mówi to w złości,ale ja też jestem zła i nie zamierzam ta po prostu siedzieć cicho.- O co? O co jestem zazdrosna Kira?
- O to,że ja mam chłopaka i jestem zakochana, a ty jesteś sama jak palec.-Uśmiecha się do mnie szeroko,tak jak Zayn to robi,kiedy wymyśli coś mega głupiego,albo zrobi coś mega głupiego.Czyli prawie zawsze.-Nikt cię nie chce.-Ogłusza mnie dudnienie własnej krwi w uszach.
- Jesteś idiotką.-Mój głos jest cichy i zmęczony,jakby wszystkie siły od tak uciekły z mojego ciała.- Będziesz cierpieć przez własną głupotę,ale wtedy ja ci nie pomogę.-Biorę głęboki oddech i obdarzając ją ostatnim spojrzeniem,wychodzę z pokoju.Po co mam się kłócić,skoro wiem jak sie to skończy?
****
Stoję przed lustrem oprawionym w złotą ramę.Moje włosy są dłuższe niż zazwyczaj,układają się w miękkie fale i opadają na moje ramiona.Skóra nie jest pomalowana pudrem,tylko policzki lekko pokryte różem.Usta mają krwistoczerwony odcień,na co marszczę brwi.Ja i szminka? Przecież mój nawyk oblizywania i przygryzania warg nie pozwala mi nakładać na nie czegokolwiek. Wyciągam dłoń dotykając lustra.Chcę się upewnić,czy dziewczyna stojąca przede mną to naprawdę ja.Przejeżdżam smukłym palcem po szklanej powierzchni,mrużąc kocio oczy,jakbym chciała lepiej widzieć.Lustro jest zimne i gładkie.Jego chłód,przyjemnie drażni opuszki moich chudych palców.
- Jesteś piękna.-Słyszę tuż przy swoim uchu.Unoszę przestraszony wzrok przełykając ślinę.Mój brzuch oplatają silne ramiona pokryte czarnymi jak smoła tatuażami.To on.
- Zayn.-Szepczę.
- Tak kochanie.-Całuje skórę mojej szyi przez co zamykam oczy.-Jesteś taka śliczna.Boże Nathalie…mam takie szczęście.-Jest jak w amoku,całuje mnie i mówi te dziwne rzeczy a ja robię się coraz bardziej zdezorientowana.
-Zayn..co ty mówisz?-Biorę drżący oddech odwracając się do niego.Ogromne dłonie bruneta zaciskają sie na moich biodrach,na co prawie niezauważalnie krzywię usta.
- Kocham cię Nathalie..najbardziej na świecie.I wiem też,że ty mnie kochasz.-Szepcze w moje usta.Całuje mnie a ja oddaję pocałunek.
Bo też go kocham.
Siadam prosto kaszląc głośno.Brakuje mi powietrza,jakby ktoś przed chwilą mnie dusił.To jedna z najokropniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek czułam i cokolwiek to jest,chcę żeby zniknęło.Łapię się za szyję,oddycham nierówno.Sen.Koszmar.Koszmarny sen.
- Boże.-Przejeżdżam dłonią po twarzy.Jest mokra od potu.Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak przerażona jestem,a przecież miewam gorsze sny i nie przeżywam ich tak bardzo.Przynajmniej tak mi się zdaje.Kiedy słyszę jak drzwi mojej sypialni się uchylają przeklinam w duchu.Musiałam krzyczeć.
- Nathalie?-Materac ugina się pod ciężarem owej osoby.Zapalam lampkę, patrząc jak Zayn łapie mnie za ramiona.Wzdrygam się nieświadomie,czując chłód na ciele.- Znowu krzyczałaś.
- Przepraszam.-Szepczę.Chrząkam chcąc pozbyć się chrypy w głosie.Nic nie mówi.Przetacza się na plecy patrząc w sufit.Zerkam na niego z  udawanym niesmakiem.Jak zwykle nie ma koszulki.Zastanawiam się przez chwilę,czy nie jest mu zimno,ale odganiam od siebie tę myśl.Dlaczego mam się o niego martwić?
- Liliane jest w pracy.- Zamyka oczy.Długie rzęsy,prawie dotykają jego policzków.Chcę dotknąć jego powiek,poczuć pod opuszkami jego skórę,twardą i szorstką.
- Wiem.-Okrywam się szczelnie kołdrą,chcąc choć odrobinę rozgrzać zaziębione ciało;Nie chcę mieć już tych koszmarów.Nie znoszę tego a moi współlokatorzy z pewnością moich wrzasków.Gdyby .Lil się dowiedziała miała by kolejny powód do zamartwiania się mną.Nie chciałam tego;nie chciałam być problemem.-W soboty zawsze ma nocki.-Nie porusza się,przez co swobodnie mogę dalej podziwiać jego urodę.Wygląda jak anioł w blasku lampy.Atramentowe rysunki na porcelanowej cerze ,wyglądają niesamowicie imponująco.Nie mogę uwierzyć w to,że natura obdarzyła go taką urodą.Niewidzialna dłoń ściska z całej siły mój żołądek.To niesprawiedliwe.Niesprawiedliwe.Całe szczęście,że nie jest nieśmiertelny.Łamałby serca każdej kobiecie na tej ziemi, wiekami.Patrzę na jego tatuaże,na szyi,na rękach,za uchem,na klatce piersiowej,na ramionach,na serce na lewym biodrze,które jest tak bardzo pociągające.Nieświadomie oblizuję usta a mój oddech staje się płytszy.Jestem ciekawa czy zdaje sobie sprawę z tego jak na mnie działa.Zapewne tak.W końcu to Zayn.
- Bolało?-Za późno gryzę się w język. Nic nie mówi,a ja mam nadzieje,że nie usłyszał pytania.
- Co bolało?-To trwa chwilę,ale wreszcie wychrypia a potem gryzie język.
- Masz bardzo dużo tatuaży.-Biorę jego rękę,przejeżdżając palcami po przedramieniu.Nie wiem czy powinnam...wiem,że nie powinnam,ale nie mogę się powstrzymać.-Bardzo bolało kiedy ci je robili?
- Tak bardzo pragnąłem je posiadać,że nawet gdyby robili mi je rozgrzanym żelazem,nie narzekałbym.- Przygryza wargę w zadumie.Grosik za jego myśli?
- Nie odpowiedziałeś..
- Chcesz zrobić sobie tatuaż?-Pyta niespodziewanie, przerywając mi.
- Nie.-Obruszam się lekko.-To znaczy..nie wiem…nigdy nad tym nie myślałam.
-Cóż.-Łapie moją dłoń,przez co patrzę na niego zdziwiona.Jego oczy wciąż są zamknięte.-Zaczęło się od pierwszego na brzuchu.-Kieruje moją dłoń,wzdłuż swojego boku.Opuszki moich palców dotykają jego nagiej skóry.-Później na obojczyku.-Prowadzi moją rękę po całej długości klatki piersiowej docierając do wyznaczonego miejsca.-Na końcu zdecydowałem się na rękawy.-Splata nasze palce, otwierając oczy.Są ciemniejsze niż zwykle,a ja obawiam się,że to nie tylko sprawa niewielkiego oświetlenia.Podnosi się z materaca i w szybkim tempie przygniata mnie swoim ciałem,a ja jęczę pod jego ciężarem.Jest cholernie ciężki.Nawet sie spodziewałam się jak bardzo.
-Nathalie.-Chrypie do mojego ucha a ja wzdycham cicho wywołując u niego gardłowy jęk.Zamykam oczy,kiedy jego usta dotykają skóry mojego obojczyka.Wysuwa język i liże jedno miejsce bez przerwy a potem gryzie je i ssie.To tak przyjemne,że muszę jęknąć.Wplatam palce w jego włosy i ciągnę za je końce,co najwyraźniej go nakręca bo gryzie moją skórę jak nienormalny,a potem chucha na nią i znowu gryzie i liże.Ból jest do zniesienia,ale wydaje mi się,że chce posmakować mojej krwi co mnie lekko przeraża.Jakby chciał zrobić dziurę w mojej szyi. Kiedy kończy,oddycham z cichą ulgą.
-Będziesz miała po mnie małą pamiątkę. -Ironizuje a potem tylko wpija się w moje usta tak głodnie jakby to był nasz ostatni pocałunek.Nie odpycham go,nie potrafię,chociaż wiem,że źle robię.Wplatam palce w jego włosy chcąc przypomnieć sobie jakie są w dotyku.Burze jego idealnie ułożoną grzywkę,opuszkami palców badam wygolone miejsca z boku głowy i wzdycham przez pocałunek,kiedy jego dłonie lądują pod moją koszulką.Są lodowate,a moja skóra gorąca przez co chcę się wzdrygnąć z zimna.Podniecenie jednak dominuje i nie wiem czy Zayn tak dobrze smakuje przez to,że palił i odświeżył buzie miętową gumą,czy dlatego że jest zakazanym owocem.
Odrywa się od moich ust,zaczynając wyznaczać ścieżkę od linii mojej szczęki.Potem gryzie lekko obojczyki a ja jęczę.
-Uwielbiam twoje obojczyki.Tak pięknie wystają.-Wzdycha i całuje je z jeszcze gorszą gorliwością. Zaciskam usta w wąską kreskę,patrząc na jego poczynania zamglonym wzrokiem.Dopiero potem odzywają sie wyrzuty sumienia.
****
Słyszę mój ciężki i głośny jak po biegu oddech.,a moje serce boleśnie tłucze się o żebra,kiedy  pocieram zwiniętą pięścią prawe oko.Zagryzam mocno wargę wpatrując się oszołomiona w biały sufit.Później zdaję sobie sprawę,że jest zbyt jasno jak na noc,a mój budzik nawalił.Podrywam się z łóżka,jakby parzyło i jak najszybciej się da wyciągam pierwsze ciuchy jakie wpadną mi w ręce a potem podchodzę do szafki z bielizną i idę ze wszystkim do łazienki.Mój makijaż kończy się na malowaniu rzęs;nie mam czasu na nałożenie podkładu.To wcale nie jest najgorsze.Ubrałam na siebie top odkrywający mój brzuch,którego nie znosiłam.Pokazywanie większej części mojego ciała wcale nie było w moim guście.Lubiłam za duże koszulki,nie miałam nawet pieprzonego pojęcia skąd wytrzasnęłam ten crop top.Nie miałam jednak czasu się tym przejmować.Narzucam na siebie kurtkę ze skóry i zbiegam na dół.Jestem pewna,że zachowuje się za głośno i jeżeli ktokolwiek śpi,już tego nie robi.
- Jestem spóźniona.Cholera!-Krzyczę szukając czarnej torby z książkami.Nigdzie nie mogę jej znaleźć,a jestem niemal pewna że wczoraj kładłam ją na kanapie w salonie.Czy to możliwe,żebym już miała sklerozę? Czuję, jak Lil z  Zaynem bacznie mnie obserwują,jednak nie przejmuję się tym.Biegam jakbym miała ADHD i rozpaczliwie chcę znaleźć to czego szukam.
- Nathalie.Nie pójdziesz dzisiaj do szkoły.-Słyszę spokojny głos Lil.Gwałtownie-chyba nawet za gwałtownie-zatrzymuję się przy fotelu w salonie ze zdziwionym wyrazem twarzy.Co do cholery się znowu stało? To możliwe,że mnie wywalili? No dobra,ostatnio dopiekłam Paxonowi z 2c,ale to nie oznacza żeby mnie skreślać! Zasłużył sobie.Poza tym,po takich akcjach zwykle to ja pierwsze trafiam do gabinetu dyrektorki.
-Wiedziałam,że się poskarżył.Mały jebany skur..
-Nathalie.-Lil patrzy na mnie groźnie.-Nie waż się kończyć.Nie chodzi o ciebie
-Jak to?- Miotam pokój spojrzeniem.-Kto znowu umarł?- Patrzę zaskoczona na Zayna,który cicho naśmiewa się z moich słów.Z jakiegoś powodu wydaje mi się,że wcale nie udaje,że moje postępowanie naprawdę go śmieszy.Może tak jest?
- Usiądź,zanim do końca wyprowadzisz mnie z równowagi.- Drżę, przelotnie spoglądając na blondynkę.
- Mów.Byle szybko.- Opadam z westchnieniem na kanapę.Lekko wgniata się pod moim ciężarem.
- Pamiętasz babcie Helen?-Wywracam oczami. Oczywiście,że ją pamiętam.Jest chyba nieliczną osobą z mojej rodziny,która nie puszczała się,nie piła,nie paliła i co najważniejsze lubiła mnie.W sumie to była jedyną taką osobą z mojej rodziny.
- Poważnie zachorowała.Została przewieziona do szpitala w Calverton.Niedługo zostanie z niego wypisana.-Wypuszcza głośno powietrze z płuc.-Musze do niej jechać i zaopiekować się nią.
- Jak ciężko?-Patrzę na obraz wiszący na kremowej ścianie.Mój ton głosu jest poważny,ale również swobodny i lekki.Nie chcę pokazać swoich prawdziwych uczuć.Jak zwykle..
- Co?- Lil mruga jak jaszczurka.W pokoju panuje cisza.Blondynka ma zaciśnięte wargi,oczy podejrzanie błyszczące.Wiem.Wiem,że usłyszała,ale chciała sie upewnić,czy w ogóle mnie to interesuje.
- Jak poważnie zachorowała?-Nie lubiłam sie powtarzać.Nie znosiłam tego,że ktoś może być tak ułomny i nie usłyszeć czegoś co powiedziałam głośno.
- Poważnie.To.. był zawał.- Patrzy na mnie.Jej niebieskie oczy wyrażają to jak bardzo zmartwiona i zrozpaczona jest.- Prawie umarła.
- Chcę jechać z tobą.- Przejeżdżam dłonią po oparciu fotela.Jest miękki i puszysty,ale nie tak miły w dotyku i zapewne drogi jak w mieszkaniu Liam'a.Zdaję sobie sprawę,że się nie zgodzi.Nigdy sie ze mną nie zgadza.
- Nie ma mowy.-Kręci głową  stanowczo. Jej loki przyklejają się do lekko spoconego czoła.-Nie mam zamiaru pozwolić na to,żebyś opuszczała szkołę.
- Babcia jest ważniejsza,niż szkoła.- Oblizuję wargi,próbując nie pozwolić niecenzuralnym słowom opuścić moje usta.
- Babcia jest za słaba na twoje docinki.-Mruży oczy zła. Patrzę na Zayna ostro,jakby te słowa opuściły właśnie jego usta.Zapomniałam o nim.Siedzi i przypatruje mi się zaciekawiony moją reakcją.Oblizuję usta zdenerwowana jego bezceremonialnym wgapianiem się we mnie.
- Rób co chcesz.- Wstaję z fotela.Docinki.Żadne docinki nie mają miejsca przy babci Helen.Wchodzę do pokoju,celowo trzaskając drzwiami z taką siłą,że plakaty wiszące na ścianach spadają. Rzucam się na łóżko wpatrując w sufit.Babcia.Mimo,że była matką mojego ojca,ani trochę go nie przypominała.Jej syn był bezdusznym łajdakiem,a ona kobietą o wielkim sercu.Zawsze ją szanowałam i nigdy nie pyskowałam w jej towarzystwie,ani tym bardziej do niej samej.Była jedyną osobą,jakiej bezgranicznie ufałam i do której nigdy o nic nie miałam żalu.Zwierzałam się jej jak najlepszej przyjaciółce,ale zaniedbałam ją kiedy zaczęłam spotykać się z  Zaynem. A teraz była chora.Mogła umrzeć,a ja nie mogłam się z nią spotkać.Mlaskam głośno.Mój język jest suchy i domaga się jak najszybciej gorącej czekolady.Z bitą śmietaną rzecz jasna.Wzdycham głośno wstając z łóżka i o mało co nie potykając się o krzesło stojące na samym środku pomieszczenia.
- …od śmierci matki stała się inna.Teraz jest taka..bezduszna.Nie ma w sobie wyczucia.Co chwilę rani mnie swoimi słowami.-Zamieram,zaprzestając schodzić po schodach.Zamierzam na razie nie ujawniać mojej obecności.
-Nie dziw się jej.-Zamykam oczy wsłuchując się w głos bruneta.-Nathalie to mądra dziewczyna.Jest bardzo dojrzała jak na swój wiek,ale ..zagubiła się.
- Chciałabym jej pomóc,ale..ona udaje,że nic się nie dzieje.-Prostuję się nierówno oddychając.Po co mu to mówi? Później ten sukinsyn wykorzysta wszystko przeciwko mnie.Nie ma pojęcia...
- Czy.. to nie byłby dla ciebie kłopot,gdybyś został z nią?- Moja noga poślizgnęła się na dywanie,leżącym tuż pod moimi stopami.Spadam z dwóch schodków przeklinając głośno na moje rozwalone kolano.Patrzę na zdezorientowaną parę.
- Czasem każdemu się zdarza spaść ze schodów.-Słyszę we własnym głosie nutkę rozbawienia.
- Tobie zdarza się to wyjątkowo często.-Liliane patrzy na moje ciało,które właśnie popierałam łokciami.- Dorze,że już zeszłaś.A raczej spadłaś.
- Ach tak.-mrugam, wstając z podłogi.Otrzepuję czarne spodnie z kurzu.
- Tak.Mam dla ciebie opiekuna na ten tydzień.- Unoszę zaciekawiony wzrok.- Zayn będzie tutaj mieszkał przez chwilę i .. pilnował cie,żebyś nie wyprawiała żadnych głupot pod moją nieobecność.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Pozdrawiam Nobody:*

poniedziałek, 24 listopada 2014

Maybe I love you? Rozdział 9



- Nie mogę w to uwierzyć.-W milczeniu patrzę jak Lil zalewa wrzątkiem trzy herbaty stojące na marmurowym blacie.-Zawsze byłaś ostrożna.Jak mogłaś spaść ze schodów?Przecież to mogło się skończyć o wiele gorzej.
- Kiedy wszedłem do domu,leżała na podłodze.-Zayn patrzy na mnie z błyskiem w oku.-Przestraszyłem się.
- Na całe szczęście,skończyło się tylko na rozciętym łuku brwiowym.- Prawy kącik ust dziewczyny rozciąga się w uśmiechu.-Nathalie.Powiedz coś na litość boską!
- Tak.- Mruczę, biorąc łyk herbaty.Wrzątek parzy czubek mojego języka.-Nic mi nie jest.Niepotrzebnie się martwisz.
- Powinnyśmy jechać do szpitala.Możesz mieć wstrząs mózgu.
- Nic mi nie jest.- Wstaję z krzesła kuchennego biorąc kubek w obie dłonie.-Pójdę do siebie.
- Dobrze.-Słyszę zrezygnowanie w jej głosie,jednak nie rusza mnie to.Idę do pokoju i zamykam drzwi z trzaskiem.Przerwa świąteczna nie działała na moją korzyść.Siadam na łóżku i patrzę przez okno.Śnieg warstwami pokrywa powierzchnie ziemi.Jest coraz chłodniej,a mi nie chce wychodzić się w taki mróz na papierosa.Otwieram okno i ostrożnie siadam na parapecie.Spoglądam jeszcze na drzwi,aby upewnić się że nikt w nich nie stoi.Z prawdziwą ulgą odpalam papierosa i zaciągam się nim,pozwalając powiekom opaść.Zayn przychodzi do nas codziennie i wszystko było by w porządku,gdyby nie upierał się,żebym z nimi siedziała.Lilane oczywiście zgadza się z nim w stu procentach.,,Chcę żebyście poznali się lepiej".Krzywię się niemiłosiernie,kiedy przypominam sobie te tandetne słowa.Ja go znam Lil,myślę.Bardziej niż ty sama.
-Nathalie.-Słyszę jej głos i szybko otwieram oczy.Kiedy prawie jest w moim pokoju,gaszę peta i wyrzucam go przez okno później zeskakując z parapetu. 
 - Wychodzimy do kawiarni.Chcesz może iść z nami?- Uśmiecha się.Siadam prosto patrząc na siebie.Czerwona kratowata koszula,czarne rurki.Myślę o kosmetykach w górnej szafce w łazience.
- Czemu nie?-Kiwam głową.


- Nienawidzę zimy.- Wzdrygam się, słysząc słowa bruneta.Przypomina mi się Niall.On kocha zimę.Powtarzał,że biały śnieg,wygląda jak puch z nieba,jednak jest lodowaty,bo ludzie nie zasługują na jego miękkość i delikatność.Pewnie dlatego,że oni również tacy byli.Zimni,jak śnieg.
- Ja też jej nie lubię.-Zgadza się z nim Liliane.
- A ja kocham zimę.- Wystawiam rękę.Jeden płatek śniegu spada na nią,by po chwili roztopić się i przemienić w wodę.-Jest piękna.
- Możliwe.-Zayn kiwa głową.-No to jak dziewczyny.Jesteście gotowe na wieczór pełen wrażeń?
- Pełen wrażeń?-Prycham cicho patrząc na chłopaka.Uśmiecha się szeroko.Jest to zły uśmiech,od którego krew w moich żyłach popłynęła żywiej.
- Idziemy do kawiarni. – Lil patrzy na niego uważnie.-Prawda?
- Raczej nie.-Kręci głową.-Ale nawet gdybyśmy do niej szli byłby to wieczór pełen wrażeń.To cały ja.
- Więc gdzie idziemy?-Ignoruję jego słowa, odchylając głowę i mierząc go wzrokiem.
- Do mojego kumpla.- Obdarza mnie wilczym uśmiechem, mierzwiąc moje włosy.Lil chichocze cicho widząc jego gest.Mi jednak nie jest do śmiechu.
- Więc dlaczego  powiedzieliście,że idziemy do kawiarni?- Pytam ostrzej,niż bym chciała.
- Plany się zmieniły.-Wypuszcza powietrze z płuc. – Jakiś problem Nathalie?-Uśmiecha się do mnie.Widzę błysk w jego oku.Sukinkot próbował mnie sprowokować.
- Żadnego.-Unoszę głowę,patrząc odważnie w jego ciemne oczy.
- Fantastycznie.- Na jego bladą twarz wpełza mały uśmiech.- Więc chodźmy.


- Wejdźcie- Drzwi ogromnego domu otwiera nam przyjaciel Zayna.Gdy jesteśmy w środku mogę dokładnie przyjrzeć się wnętrzu domu.Ściany zdobią biało czarne tapety. Kuchnia jest połączona z jadalnią i salonem.Marmurowa podłoga niesamowicie błyszczy a białe kanapy ustawione niedaleko plazmowego telewizora jarzą swoim jasnym kolorem.
- Jestem Liam.- Chłopak wystawia rękę.Lil ściska ją lekko,przedstawiając się.
- Nathalie.- Uśmiecham się.Ma na sobie miękki sweter o kolorze brązowym,który podkreśla kolor jego oczu.Ciemne,krótko ścięte włosy mają lekko miodowy kolor.Jest przystojny.
- Niesamowite,że Zayn obraca się w gronie tak pięknych dziewczyn.- Wzdycha teatralnie.Spuszczam wzrok otępiała.To miał być komplement?
- Nie zarywaj.- Cały dom roznosi melodyjny śmiech mulata.
- Dlaczego nie? W końcu tylko jedna jest twoja nie?- Czuję żółć w gardle. Oczy chłopaka błyszczą,kiedy wlepia we mnie swój wzrok.
- Tak.- W jego głosie pobrzmiewa ten dziwny,uwodzicielki ton.Zagryzam mocno wargę.Która jest twoja Zayn?
- Za chwilę przyjdzie jeszcze Louis- Oświadcza szatyn rozsiadając się na białej jak śnieg kanapie.
- Dlaczego nie usiądziesz skarbie?- Patrzy na mnie rozbawiony.Rozglądam  się.Faktycznie,tylko ja stoję jak kołek,wśród zgromadzonych.Przełykam głośno ślinę czując metaliczny posmak własnej krwi w ustach.
- Krew leci ci z wargi.- Zayn patrzy na mnie taksująco,mrużąc oczy.
- Nic mi nie będzie.- Siadam na ogromnym fotelu ,badając dłońmi jego materiał.Miękkość tkaniny łaskocze moją rękę.
- Nie jesteś podobna do siostry.-Czuję wzrok Liam'a na moim ciele.Podnoszę głowę przyglądając się mu w skupieniu.-Jesteście rodzonymi siostrami?
- Tak.-Mówię,wykrzywiając usta w leniwym uśmiechu.-Jestem podobna do matki.Te same ciemne oczy.Charakterek też miałyśmy podobny.-Śmieję się nieszczerze.
- Miałyście?- Chłopak unosi brwi w zdziwieniu.Lil ściska mocnej rękę Zayna.
- Ta..umarła niedawno.-Rzucam obojętnie.Widząc zszokowaną minę chłopaka uśmiecham się szeroko.- Element zaskoczenia nieprawdaż?
- Nie wiedziałem..-Spuszcza głowę.Przejeżdżam wilgotnym językiem po dolnej wardze.
- Nie widzę powodu,dla którego miałeś to wiedzieć.Nie znasz nas.-Moje oczy błyszczą.Usta Liam'a otwierają się,jakby chciał coś powiedzieć,jednak w ostatniej chwili z tego rezygnuje.
- Kiedy przyjdzie Louis? – Cisze przebija zachrypnięty głos Zayna.Louis.Kolejny wścibski kolega?
- Za jakieś piętnaście minut.-Mówi słabo Liam.Cisza.Cisza jak makiem zasiał.
- Od dawna przyjaźnicie się z Zaynem?- Liliane gładzi swojego chłopaka po policzku.Jej chłopaka.Nie mojego.Jej.
- O tak.- Szatyn wstaje z kanapy i podchodzi do jednej z szafek stojącej niedaleko mojego fotela.Przygryzam wargę zaciekawiona.Rzeczą której szukał,jest ramka ze zdjęciem.Na fotografii widnieją sylwetki dwóch małych chłopców.Jeden przebrany jest za spider-mena,drugi za pandę.Dość oryginalne.
- Byłem sąsiadem Zayna.- Właściciel domu rozsiada się wygodnie na kanapie,zakładając nogę na nogę.-Ale poznaliśmy się...w trochę innych okolicznościach.
- Zakładam,że wasze kostiumy to wynik ,,Dnia debila” ?- Pocieram brodę palcem wskazującym.Przyjaciele śmieją się głośno,a Lil mrozi mnie wzrokiem.
- Nie.- Liam wzdycha głęboko, próbując złapać oddech.- Raczej Halloweenu.
- To wszystko wyjaśnia.- Sięgam po dzbanek z wodą,nalewając sobie ją do szklanki.Kiedy zaczynam sączyć wodę,słyszymy jak ktoś z trzaskiem zamyka drzwi frontowe domu.
- Cześć wszystkim!-Przyjemny głos  roznosi się po pomieszczeniu. Zerkam na chłopaka stojącego z siatkami pełnymi alkoholu. Jego sweter w romby ma czarno kremowy kolor.Do tego jasne przetarte dżinsy i czarne lakierki. Wygląda całkiem przyjaźnie.
- Cześć Louis.- Liam podchodzi do przyjaciela ściskając jego dłoń.To samo robi Zayn, wyplątując się z uścisku Lil.
- A tych pań nie znam.- Niebieskooki patrzy na nas wesoło. Wstajemy z kanap i przedstawiamy się po kolei.
- Miło mi was poznać.- Uśmiecha się delikatnie.-A więc..mam co nieco dla nas.- Wyjmuje z foliowej reklamówki osiem piw i dwie butelki czystej wódki.Przez moje ciało przebiega nieprzyjemny dreszcz.Zamierzają pić.To nie mogło skończyć się dobrze.

- W ósmej klasie,nauczycielka od chemii zabujała się w Zaynie.- Liam pociąga łyk piwa,patrząc na mnie z błyszczącymi oczami.
- Wykorzystywał to i spóźniał się na lekcje,co oczywiście zawsze mu wybaczała.Podstępny diabeł.- Louis kręci głową, pojedyncze włosy przyklejają się do jego lekko spoconego czoła.
- Cały ja.-Patrzy.-Podstępny i diabelski.- Przełykam gorzką ślinę patrząc na butelkę piwa przede mną.
- Nie mogę uwierzyć,że nawet nauczycielka się w tobie zakochała.- Nawet,myślę taksując Liliane wzrokiem.Ma zaróżowione policzki,radosne oczy.Jest szczęśliwa.Na prawdę szczęśliwa.
- Ta.. – Brunet sięga po butelkę wódki otwierając ją.-Myślę,że przerzucimy się na coś mocniejszego.
- Świetny pomysł.-Chłopaki Kiwają zgodnie głowami.Mam ochotę stamtąd wyjść.Nie czu się najlepiej w ich towarzystwie. Liam stawia na stole pięć całkiem sporych kieliszków.
- Nathalie nie pije.-Rzuca stanowczo Lil.Mam ochotę do niej podbiec i ucałować ją,za to co powiedziała.Nie chcę pić.
- Daj spokój.-Gwałtownie podnos wzrok na Zayna,który całuje rumiany policzek mojej siostry.-Niech się zabawi.Co może się stać? Przecież my tu jesteśmy.
- No nie wiem.-Widząc wahanie w jej oczach przymykam powieki.Nie gódź się Lil.-W sumie nie zaszkodzi jej kilka kieliszków.
- No to załatwione.-Zayn uderza ręką o udo. Patrzę spokojnie jak wlewa wódkę do każdego z kieliszków,stojących na szklanym stole.
- Zdrowie.-Wszyscy unoszą swoje kieliszki.Patrzę na nich nieobecnie po czym również sięgam po swój kieliszek.Przechylam go wlewając przezroczysty alkohol do ust.Czuję  przyjemne ciepło rozlewające się w moim żołądku. Kiedy Zayn polewa drugi raz pod rząd, Liliane patrzy na mnie z wahaniem.Wzdycham cicho sięgając po kieliszek.Chcę się rozluźnić i tylko alkohol może mi w tym pomóc. Raz po raz wlewam w siebie coraz  więcej wódki.Pijąc jedenasty z rzędu,czujak  kręci mi się w głowie. Mrużę oczy patrząc na białe płytki pod moimi stopami. Podnoszę swoje ciało z miękkiego  siedzenia kierując się chwiejnym krokiem w niewiadomym mi kierunku.
- Nathalie.Gdzie idziesz?-Słyszę bełkot Lil.Zerkam na nią przelotnie.Jest półprzytomna,jej powieki lekko zamknięte a usta rozchylone.
- Do łazienki.-Mruczę cicho.Zayn wstaje biorąc mnie pod ramię.Wzdrygam się,kiedy kładzie drugą dłoń na moim biodrze.Nie chcę żeby mnie dotykał.
- Odprowadzę ją.-Popycha mnie lekko w kierunku schodów. szklane.Kiedy po nich wchodzimy mam wrażenie,że latamy nie dotykając ziemi. Uśmiecham się lekko myśląc o tym.
- Nathalie.- Zayn unosi moją głowę dwoma palcami.Wpatruje się we mnie intensywnie.-Dobrze się czujesz?
- Tak.- Dukam.-Gdzie ta łazienka?
- Właśnie stoimy przed jej drzwiami.- Parska.- Pomóc ci wejść?
- Nie,dzięki.-Mamroczę otwierając drzwi.Chłopak puszcza  moje ramie.Sta przed ogromnym lustrem przygryzając wargę.Moje włosy w lekkim nieładzie,policzki pokryte czerwienią,wszystko było by dobrze gdyby nie błyszczące oczy,które nieprzytomnie wgapia się w moje odbicie.
- Jesteś głupia Nathalie.-Popatrzyłam na siebie ostatni raz,po czym usiadłam na brzegu białej wanny.
***
Wstałam z łóżka przeciągając się leniwie.Wyjrzałam przez okno i ku mojemu zdziwieniu zamiast śniegu zobaczyłam zieloną trawę i mnóstwo kwiatów.Ptaki siedziały na gałęziach wysokich drzew,ćwierkając głośno Wzruszyłam ramionami schodząc  schodami na dół,zimna posadzka sprawiała,że było mi jeszcze chłodniej.Potarłam nagie ramiona rękami,próbując się jakoś rozgrzać.Weszłam do kuchni nalewając sobie sok do niebieskiej,plastikowej szklanki.Szukałam wzorkiem Liliane.O tej godzinie nie powinna być jeszcze w pracy, pomyślałam.Weszłam do jej pokoju.zastając schludnie zasłane łóżko.Nie było jej.Nigdzie.Westchnęłam zrezygnowana spowrotem schodząc na dół.Nie wiadomo skąd wyrosła przede mną zakapturzona postać.Przekręciłam głowę w prawą stronę przyglądając się jej lepiej.Była niesamowicie chuda.Twarz miała zakrytą kapturem,ale wystawały z niego pojedyncze pasma,długich brązowych włosów.Była kobietą.Wyciągnęła chude,białe jak porcelana ręce,ściągając nimi kaptur.


- Nathalie!- Wyciągam rękę przykładając z całej siły osobie stojącej nade mną.Otwieram oczy podnosząc się do pozycji siedzącej.Widzę Zayn'a i jego rękę przystawioną do nosa.
- Przywaliłaś mi.-Rzuca oskarżycielko.-Znowu.
- Przepraszam.-Mówię-Miałam..koszmar.
- Wiem.- Mruczy siadając na brzegu łóżka.-Krzyczałaś.
- Krzyczałam.-Powtarzam błądząc wzrokiem po pomieszczeniu.Nie wiem gdzie jestem.
- Tak.Głośno-Opiera głowę o zagłowię łóżka.-Co ci się śniło?
- Nic takiego.-Zamykam oczy próbując wymazać z głowy postać strasznej kobiety.Nie wiem kto mógłby to być.-Gdzie jestem?
- U Liama.Chciało ci się spać,dlatego cię tu przyprowadziłem.-Sięga ręką po szklankę z wodą,która leżała na szafce nocnej.-Nie pamiętasz?
- Nie.- Upijam łyk wody.Jest bardzo zimna,ale daje ukojenie moim nerwom.-Gdzie Lil?
- W pokoju obok.- Wzrusza ramionami.-Dziwie się,że twoje krzyki jej nie obudziły.Najwyraźniej ma twardy sen.
- Tak.-Kiwam głową,odstawiając naczynie na swoje miejsce.-Przepraszam,że cie obudziłam.
- Nie spałem.- Uśmiecha się szeroko.- Kończymy alkohol z chłopakami.
- Ach.. – Przecieram zmęczoną twarz chłodną dłonią.
- Mam zostać?
- Nie.
- Jak by coś to krzycz.- Wstaje z łóżka przykładając rękę do nosa.-I nie bij mnie więcej.Kobieto,jak tak dalej pójdzie,trafie przez ciebie na ostry dyżur.


****
-Nathalie.-Niall łapie moją rękę.-Wytłumaczysz mi w końcu czemu jesteśmy w Extazie?
-Serio Niall?-Marszczę brwi.Czuję jak skóra głowy zaczęła mnie piec.-Kira kurewsko się upiła. 
- Dlaczego poszła do klubu sama?- Patrzy na mnie.
- Nie była sama.-Kiwam głową.-Miała tam iść z Nickiem.
- Nickiem.- Powtarza,kiedy idziemy za tyły klubu,po drodze mijając parkę,która właśnie była w trakcie szybkiego numerka.
- To jej chłopak.-Zagryzam wargę.
- Gdzie ona może być?-Niall łapie końcówki swoich włosów mocno za nie pociągając.Jakby chciał je wyrwać.
- Nie wiem.- Patrzę z zaciekawieniem na grupkę młodych chłopaków stojących przy murze.Palą papierosy i głośno się z czegoś śmieją.Biorę wdech stawiając małe kroki w ich stronę.Słyszę jeszcze jak Niall przeklina.
- Cześć.-Zaczynam cicho.Milkną, skupiając całą uwagę właśnie mi.Przełykam głośno ślinę.Jezu..dzięki cholerne za twoją wspaniałomyślność Kira!
- Cześć aniołku.- Blondyn z niebieskimi oczami obdarza mnie przyjacielskim uśmiechem.Przynajmniej nie są wredni.
- Chciałam zapytać,czy nie widzieliście tu niskiej brunetki.Krótka spódniczka,ciemne oczy,dość długie włosy.- Przejeżdżam wilgotnym językiem po dolnej wardze.-Jest pijana,boję się o nią.
- Jeżeli jest tak śliczna jak ty,też bym się o nią bał.Prawdopodobnie ktoś ją zgwałcił.-Zabiera głos ciemny szatyn.Jego szmaragdowe oczy jarzą się posępnym blaskiem.Bardzo pocieszające dupku,myślę,ale nie mogę jednak powiedzieć tego na głos.
- Jesteś idiotą.-Komentuje niebieskooki patrząc na niego.-Chodź za mną aniołku.-Kiwa na mnie wystawiając rękę w moją stronę.Patrzę na nią mrużąc oczy.Nie znam go.Równie dobrze może mnie zgwałcić,albo zabić,jednak w tamtej chwili jestem w stanie zrobić wszystko,żeby tylko zobaczyć Clarisse. Splata nasze palce idąc przed siebie.Zerkam na niego.Ma twarde rysy twarzy.Ciemne gęste rzęsy,duże intensywnie niebieskie oczy,jasna cera mieni się w blasku lamp.Wygląda jak anioł z porcelanową cerą.Odwracam głowę słysząc czyiś szloch.Dziewczyna siedzi skulona na ziemi.Twarz ukryta w dłoniach,włosy wytarmoszone,jakby dopiero wstała.Wzdycham głośno,kucając przy niej.
- Kira.-Szepczę.Podnosi głowę wtulając się we mnie.Obejmuję jej talie chudymi dłońmi.-Co stę stało Kira?
-Nick.- Chlipie.-On..on mnie zdradził.Powiedział,że jeżeli nie chce z nim sypiać nie jestem mu do niczego potrzebna.-Tak jak ja Zaynowi.
-Gdzie jest?

Wchodzę szybkim krokiem do pomieszczenia i otwieram kabiny jedna po drugiej.Kiedy widzę znajomego chłopaka,który właśnie zdejmuje spódniczkę jakiejś dziewczyny,mrużę oczy taksując go wzrokiem.
- Nick?
- Tak.O co chodzi?- Mierzę go wzrokiem.Boże..pokaz porno na żywo,to nie był szczyt moich marzeń.Zdecydowanie.
-Sorry mała,ale chyba czas znaleźć sobie innego fiuta na dzisiejszą noc.-Puszczam oczko w kierunku mocno pomalowanej brunetki.Obciąga spódniczkę na dół,nie wiedząc co ze sobą zrobić.-Spadaj.-Mówię ostro,a ta szybko wybiega z łazienki.Wracam wzrokiem do szatyna i chwytam go za krańce bluzy wyciągając z kabiny.
- Kim ty jesteś?
-Powiedziałabym,że twoim najgorszym koszmarem,ale ten tekst jest już dawno przeterminowany,więc..-nabieram powietrza do płuc.-Jestem Nathalie.-Pochylam się nad jego uchem.-A ty będziesz dzisiaj krzyczał moje imię Nicki.
-Ach tak?-Mruczy seksownie.Mam ochotę się roześmiać.Chyba się nie zrozumieliśmy.
-Mhm.-Kiwam głową,uśmiechając się pod nosem.Odsuwam się od niego i zginam kolano.Szybkim ruchem kopię go w brzuch.Zdezorientowany upada na kolana,a ja podnoszę jego owę,uderzając w nos.Widzę krew przez którą na moment robi mi się słabo.Próbuje wstać,ale mu na to nie pozwalam.Dyszy głośno,kiedy ciągnę go za włosy,zmuszając by na mnie spojrzał.
-Och tak Nicki.-Uśmiecham się,patrząc na niego z góry.-Zdecydowanie będziesz dzisiaj krzyczał moje imię. 
********
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :D

A OTO GABRIEL  (zawsze miałam słabość do Davida Rodrigueza)

Pozdrawiam Nobody :*