czwartek, 12 maja 2016

Maybe I love you? Rozdział 32.

-Bardzo ci dziękuję,będę za, nie więcej niż dwie godziny.
-Aha.-Spojrzałam w jasne oczy Clar i przełknęłam głośno ślinę,kiedy się odwróciła się i po prostu wyszła.Poprawiłam małą istotkę na rękach,a potem usadziłam ją sobie  na biodrze patrząc jak wkłada palec do buzi.Bleh.
Nie wiedziałam.
Nie wiedziałam.
Nie wiedziałam.
Co do cholery mnie podkusiło,że zgodziłam się zostać z pięcioletnim dzieckiem sam na sam na nie więcej niż dwie godziny.Nie wiedziałam co podkusiło Clar,żeby zaufać mi-najlepszemu przykładowi najgorszego przykładu-i dać pod opiekę cioteczną siostrę.
Nie zrozumcie mnie źle,tolerowałam dzieci,nie byłam za aborcją (chociaż gdy patrzyłam na Zayn'a miałam pewne wątpliwości),uważałam,że są nieprawdopodobnie piękne i słodkie (póki nie płakały i nie robiły w pieluchy) Oraz nie strzelały fochów,nie zadawały miliona pytań na minute,nie były w moim towarzystwie kiedy sobie tego nie życzę,nie biegały,nie krzyczały,nie gadały jak nakręcone i ogólnie spały,albo po prostu się zamknęły.
Ale.
Nie kochałam ich na tyle,żeby wytrzymać z nimi więcej niż 10 minut.
A tu masz.
Dwie godziny.
Dwie godziny z drobiną,która nie robiła nic innego jak tylko patrzyła się na mnie z rozdziawioną buzią i nie.
Nie wiedziałam dlaczego się tak patrzyła,ale niemiłosiernie mnie to wkurzało.Usadziłam ją na kanapie,poprawiłam włosy a potem oparłam ciało o zagłowię.
Wciąż się patrzyła.
Z rozdziawioną buzią.
-No to jak...-Chwilunia..jak jej było...? Anastasia,Alice,Alex,Aline.-dzieciaku? Co oglądamy?
Kiedy stukałam paznokciami o pilot do telewizora,mała A...jakkolwiek jej było na imię,wciąż była we mnie wpatrzona.
-Chcesz bajkę?-Zapytałam lekko poirytowana.Lekko? Chryste miałam ochotę zapalić,chyba nawet Zayn nie potrafił doprowadzić mnie do takiego stanu samym patrzeniem.Powiedzcie,że dzieci nie są irytujące.Jeżeli tak uważacie to
A.Jesteście tak samo irytujący i nie zdajecie sobie z tego sprawy
lub
B.jesteście cierpliwi ukośnik porąbani ukośnik niezdrowi psychicznie.
-Moje jakiś film? Lubisz zwierzęta?  Może AnimalPlanet?
Pytałam i klikałam guziki pilota włączając różne kanały.Dalej nie odpowiadała,więc włączyłam pierwszy lepszy film,który wydawał się nie mieć scen erotycznych (nie miałam pewności) i rozłożyłam się wygodniej,podkurczając kolana do piersi.
-Jak masz na imię?
Szybko na nią spojrzałam,a moja prawa brew poszybowała do góry.Serio?
Serio?
-Serio?-Wyszeptałam do siebie poprawiając grzywkę.-Jestem Nathalie.A ty?
Myślałam,że nie odpowie.Wydawała się dziwnie cicha,a dzieci chyba powinny mieć ADHD.
Tak.
To pewnie dlatego wydawała się dziwna.
-Ariabella.
Miała słodki,delikatny głos,miły dla uszu.
-Będę ci mówić Aria.Wątpię żebym zapamiętała pozostałość twojego oryginalnego imienia.
Wydawała się zadowolona ze swojego skróconego imienia bo uśmiechnęła się lekko i pokiwała głową z uznaniem.Wypuściłam ciężki oddech z płuc czując jak wciąż mi się przypatruje.Słyszałam kiedyś,że dzieci to bardzo ciekawskie istoty.Nic nie robią tylko zadają pytania.Teraz chyba jednak wolałam żeby pytała mnie o cokolwiek,a przestała się tak bezczynnie przyglądać.Może to nie wzbudziło by we mnie takiej złości.
-Aria.-Zaczęłam spokojnie.-Dlaczego się tak patrzysz?
To było w miarę miłe? Znaczy..nie wiem,nie mam zbytniego doświadczenia w byciu miłą,ale chyba to było okey.
-Jesteś bardzo ładna.-Popatrzyłam na nią jak na niespełna rozumu a potem cicho parsknęłam.Bardzo ładna? Ja? Ta,szczególnie dzisiaj w tym poszarpanym dresie,nieumytych włosach i bez makijażu.
Generalnie miss świata to ja nie byłam,ale był weekend,nie wychodziłam nigdzie i zamierzałam leniuchować cały dzień.Niestety.Moja najlepsza przyjaciółka zepsuła moje fenomenalne plany słowami.
-Mam umówioną wizytę u ginekologa,nie mogłam przełożyć,Harry by mnie zabił...
Bla,bla bla.
Rozumiałam to.
A bynajmniej próbowałam.
A co do Harrego,to lepiej żeby już się mu nie podkładała.Bo będzie grubo.
Po naszej ostatniej rozmowie,lekko się przeraziłam, bądź co bądź dał mi wyraźne sygnały,że jak się dziewczyna nie ogarnie to  koniec z planami szczęśliwej rodzinki i domku z ogrodem (nieważne,że Kira nie lubiła kwiatów)Potem porozmawiali,zapewne był seks na zgodę i bum! wszystko dalej było okey.I dobrze.Byli dobraną parą,poza tym dziecko powinno wychować się z obojgiem rodziców.
Dalej nie mogłam w to uwierzyć.Moja Kira,moja mała Clar nosi pod sercem dzieciaczka,a sama w gruncie rzeczy dalej nim jest.To było coś nierealnego i mimo,że minęło kilka dobrych miesięcy wciąż nie dawałam wiary.
Zerknęłam na Arie i uśmiechnęłam się pod nosem,kiedy z  rozdziawioną buzią patrzyła na  film w telewizji.Była bardzo ładna.Miała czarne proste włosy (Jak wszyscy z rodziny Fray) ciemne oczy i bladą,prawie przezroczystą cerę.Była po prostu dzieckiem,które wygląda jak porcelanowa laleczka.Mniejsza wersja mojej Clar. Zastanawiałam się czy tak wyglądałoby dziecko Clar gdyby było dziewczynką.Czarne włosy,oczy i biała skóra.Stawiam stówę,że tak właśnie by wyglądało.
I że tak właśnie będzie wyglądać gdy się urodzi.No chyba,że będzie miał/a szmaragdowe oczy po tatusiu.
-Chcesz coś do picia?-Zapytałam kiedy wstałam z kanapy.Dziewczynka przeniosła na mnie swój wzrok i kiwnęła głową.-Co?
-A co masz?
Postukałam się palcami w policzek.
-Kakao,colę,sok albo mleko.
-Mleko.-Powiedziała od razu.

Do mleka dorzuciłam paczkę najlepszych ciastek na tej planecie.W sensie,mam na myśli oreo.Jadłyśmy i oglądałyśmy film,a mała co chwilę zadawała mi pytania.Tak.Właśnie włączył jej się syndrom ciekawskiego bachora.Ale wolałam to niż gapienie się.Chyba.
-Masz chłopaka?
Spięłam się,kiedy przed oczami zobaczyłam twarz Zayn'a.
Pytanie dnia:Dlaczego idiotka,która podobno już nie kocha swojego ex,wciąż nie może pogodzić się z tym,że jest jej ex?
Odpowiedź:Bo jest idiotką.
Ha! Śmieszny żart nieprawdaż?
Nie.Wcale nie jest śmieszny,ale to nie było ważne.
-Nie.
Najgorsze pytanie jakie mogła zadać.
-A miałaś?
Zacisnęłam usta w linię,a potem wrzuciłam do buzi kawałek ciastka.Przeżuwając,myślałam nad odpowiedzią.Może powinnam skłamać?
-Miałam.-Nie chciałam jej okłamywać.Polubiłam ją i z jakiejś niewyjaśnionej przyczyny wiedziałam,że nikomu nie powie o tym co jej mówię.Chociaż to było dziwne.Była dzieckiem,a dzieci paplają jak najęte,ale ona...ona była inna miała wokół siebie taką energię,która sprawiała,że czułaś,że jest lojalna.Że cie nie zdradzi.
-Dlaczego już nie jest twoim chłopakiem?
Wzruszyłam prawym ramieniem udając znudzoną,a potem wzięłam kolejne ciastko i namoczyłam je w mleku.Wspomnienia to najgorsze kurestwo świata.Nie znosiłam ich przywoływać,nie znosiłam myśli,że dalej siedzą w mojej głowie.
-Bo to kutas.Nie był mi wierny.
-Co to znaczy wierny?
Zmarszczyłam brwi zdezorientowana jej pytaniem.Wie co to kutas,a nie wie co oznacza wierny? Boże,Clar,widać że to twoja rodzina.
Uśmiechnęłam się.
-Był oszustem,zdradzał mnie z innymi dziewczynami.
-Faktycznie kutas.
Zakrztusiłam się ciastkiem,a potem zaśmiałam się głośno i szczerze po raz pierwszy od dłuższego czasu.Nie pamiętałam kiedy ostatni raz ktoś naprawdę sprawił,że chciałam się śmiać.Ludzie według mnie nie byli śmieszni,bardziej żałośni lub głupi.
-Taa,masz słuszność.
-Jak miał na imię?
Patrzyłam jak je ciastko i wpatruje się we mnie z ciekawością w bystrych oczach.Dlaczego nie irytowało mnie jej wścibstwo? Usadziłam ją na swoich kolanach i otworzyłam buzię,a ona włożyła mi do niej ciastko.Przełknęłam je.
-Zayn.
-Zayn.-Powtórzyła jak echo i podrapała się pod brodą.Ucałowałam ją w tamtym miejscu.Lekko odepchnęła mnie łapkami parskając krótkim śmiechem.-Kutas Zayn.
Zaśmiałam się po raz kolejny,tym razem do mnie dołączyła.Z sekundy na sekundę zaczynałam lubić ją coraz bardziej i coraz mniej irytowało mnie jej spojrzenie wciąż i wciąż skierowane na mnie.
-A ty,masz chłopaka dzieciaku?
Westchnęła głęboko z miną typu ,,Nie chcesz wiedzieć"
-Taa,ale to dość skomplikowany związek.
-No co ty? Nic nie jest skomplikowane,po prostu niektórzy są zbyt głupi żeby coś pojąć.
Wzruszyła chudymi ramionami i włożyła połowę ciastka do moich ust,a połowę do swoich.Popiła je mlekiem i otrzepała rączki z okruchów.Przeżuwałam powoli rozgryzając na mniejsze kawałki a potem połknęłam czekając aż zacznie mówić.Lubiłam jej słuchać.Miała naprawdę ładny głos.
-Ma na imię Samuel i jest z Hiszpanii.
-Uuu nieźle.-Pokiwałam głową z uznaniem.Ta mała wyrwała Hiszpana! Bravo mi pequeño!
-Ale wczoraj w szkole pociągnął za warkoczyk Anne ze starszej klasy.
Oblizałam końcem języka górne zęby i pokręciłam głową.Zayn pociągnął za warkoczyk wiele dziewczyn.Szkoda,że tak późno to załapałam.Zmarnowałam na niego kupę czasu.
-To się nazywa niewierność?
Westchnęłam zastanawiając się przez chwilę.Nie wiedziałam co mam jej powiedzieć.Nie wiedziałam jak silną miała psychikę.
-Myślę,że coś w tym stylu.Skoro ciągnie za warkoczyk i ciebie i Ann,to znaczy,że niezły z niego casanova. 
Wybałuszyła wielkie oczy.
-A co to znaczy?
Przymknęłam na chwilę powieki i poruszyłam kolanami na których siedziała młoda.
-To znaczy mi pequeño.-Pogłaskałam ją po policzku.-że twój Samuel to kutas.
Młoda zeszła z moich kolan i z powrotem wróciła na swoje miejsce.Nastąpiła chwila ciszy podczas której mała intensywnie nad czymś myślała.Nie przeszkadzałam jej w tym,uznałam,że musi przemyśleć wiele spraw.
-Wychodzi na to,że wszyscy chłopcy są zwykłymi kutasami.
Pokiwałam głową na znak,że w pełni się z nią zgadzam i przybiłam jej piątkę,a potem poszłam do kuchni zrobić popcorn.
Nawet nie wiesz jaką rację masz Ariabello.


Przyciągnęłam ją do siebie,a kiedy lekko się odsunęła,pocałowała mnie w sam środek ust i powiedziała,że za niedługo mnie odwiedzi.
-Czekam.-Wymamrotałam a ona kiwnęła do mnie ostatni raz i wyszła,trzymając Harrego za rękę. 
-Chodź.-Clar pociągnęła mnie za rękę.-Pokaże ci zdjęcia USG naszego bobasa!





Zamknęłam oczy i rozkoszowałam się słońcem,które ogrzewało moje lodowate policzki.Deszczowy Londyn sprawił,że byłam przyzwyczajona do ponurego krajobrazu za oknem oraz zimna.Nawet mi to za bardzo nie przeszkadzało,można było się przyzwyczaić.Jednak raz na jakiś czas było tu ciepło i aktualnie ten czas nastał.Poprawiłam skórzaną kurtkę i wypuściłam powietrze z płuc z głośnym świstem.Dobra.Czas działać,bo jak tak dalej pójdzie moja siostra popełni tragiczne samobójstwo,a ja będę musiała wyciągać jej zwłoki z wanny wypełnionej krwią rozcieńczoną przez wodę.Uniosłam niepewnie prawą dłoń do góry i przycisnęłam odpowiedni przycisk.

-Halo?
Zacisnęłam mocno szczęki słysząc ten głos i odchrząknęłam czując w gardle nieprzyjemną suchość.
-To ja.Nathalie.
Spojrzałam na bramę,która otworzyła się z głośnym dźwiękiem i postawiłam parę kroków na przód.Wyszedł,zanim zapukałam do jego drzwi,a na twarzy miał wymalowane zdziwienie i zdezorientowanie.Najwyraźniej się mnie tu nie spodziewał.Nie mogłam powstrzymać westchnienia,patrząc na to jak bardzo się zmienił odkąd zobaczyłam go po raz ostatni.
-Witaj Nathalie.
Uśmiechnęłam się leniwie,machając mu lekko.
-Witaj Liam.

-Co sprowadza cię w moje skromne progi mała Nathalie?-Obserwowałam jego swobodne ruchy kiedy podchodził od barku z alkoholem i wyjął z niego dwie szklanki i butelkę szkockiej na której widok zaschło mi w gardle,a serce zaczęło mocniej bić.Dawno nie piłam.Głównie ze względu na Lil.
Jego pałaco dom można było porównywać do największego bogactwa (lecz z całą pewnością nie do skromnych progów) i nie miałam pojęcia czy to jego pieniądze,czy rodzice wybudowali mu tą chatę.Ale nie obchodziło mnie to,nie w tym momencie.Oparłam się  o wygodną kanapę.
-Szukam twojego przyjaciela.-Ręka,która nalewała alkohol do szklanki sztywnieje.Unosi głowę i marszczy czoło w pierwszej chwili zapewne nie wiedząc o co mi chodzi.-Nie udawaj Liamie.Wiem,że znasz kryjówkę tego tchórzliwego kutasa.-Wstałam gwałtownie z kanapy i podeszłam do niego uśmiechając się lekko,kiedy podał mi szklankę z burbonem.Jedna szklanka jeszcze nikogo nie zabiła,czyż nie?
-Masz na myśli Zayn'a?-Upił łyk i podszedł do kanapy sadowiąc się na niej z gracją.-nie rozmawiałem z nim od tygodni.
-Kłamczuch.-Uniosłam szklankę z alkoholem w jego stronę.-Mów co wiesz Liam.Nie mam ochoty słuchać już tego żałosnego, przywodzącego na myśl jedynie myśli samobójcze,zrezygnowanego,szlochu mojej siostry,która zachowała się jak ostatnia idiotka i zakochała się w tym odrzucającym palancie.-Podeszłam do niego i usiadłam tak gwałtownie,że whisky zakołysało się w szklance odbijając od jej ścianek.-To tragiczne,wiedzieć że jesteś jedyną normalną osobą w tym mieście,która nie zakochała się,nie zdradziła i nie zaszła w ciąże.Jestem tym kurewsko zmęczona okey? Wszyscy mówicie mi jaka to nie jestem zła i jak bardzo musicie sprzątać za mnie mój bałagan,,ale powiem ci coś w sekrecie Liamie.-Przybliżyłam swoją twarz bliżej niego i uśmiechnęłam się ironicznie.-To wy-pragnący miłości i szczęścia głupcy,cały czas pakujecie się w jakiegoś gówno.A ja-jestem osobą,która was z niego wyciąga. Ironia losu,czyż nie?
Upijam łyk,który pali mojego gardło a w moim żołądku wywołuje nieprzyjemne ciepło,mimo to śmieję się cicho.
-Jak można tak bardzo zrezygnować z życia,dla czegoś takiego jak miłość?
Pokręcił głową,jakby moje słowa były największą bzdurą jaką słyszał świat.
-Nie prawda Nathalie.Sądzisz,że miłość to coś co niszczy,ale się mylisz.-Uklęknął przede mną i położył dłonie ma moich kolanach delikatnie je masując.Patrzyłam na niego spod zmrużonych powiek.-Miłość buduje.Jest potęgą.To dla osób,które kochamy możemy  zabić.Możemy dla nich umrzeć.Jesteśmy silniejsi dzięki miłości,bo mamy tą jedną osobę-tą która może zostać na świecie sama,a ty wciąż będziesz szczęśliwy,bo to właśnie ona-ta osoba-to twoje szczęście.Szczęście to miłość.
-Mylisz się!-Wykrzykuję,odstawiając szklankę z trzaskiem na stół.-Moja siostra,jest zakochana i cierpi tak bardzo,że nie jestem w stanie opisać tego słowami.Wygląda,jakby miała ochotę wziąć nóż i przeciąć nadgarstki.JEST WRAKIEM.-Sycze jadowicie patrząc wprost w jego oczy.-To miłość ją wykończyła.Może ją nawet zabić.
-To nie miłość Nathalie.Tylko Zayn.
-A kochać Zayna to umrzeć.
Wypowiadam to cicho,ze ściśniętym gardłem i spuszczoną głową.Czuję jak moje oczy zachodzą łzami.Mrugam szybko,żeby się ich pozbyć.
-Ty wiesz o tym jak nikt prawda?
-Co?-Unoszę głowę zdezorientowana.
-Wiesz.-Unosi się z kolan i staje prosto upijając kolejny łyk alkoholu ze szklanki.Krzywi lekko usta.-szkoda mi ciebie Nathalie.Jesteś jeszcze młoda tyle rzeczy na ciebie spada.Chyba już przyzwyczaiłaś się,że twoje życie to jedna,wielka niekończąca się katastrofa.
Poprawiam się na siedzeniu wpatrując w szklankę jeszcze nie do końca opróżnioną przez moje usta.
-O co ci do diabła chodzi Liam?
Siadł obok mnie patrząc gdzieś przed siebie,jakby w tej chwili nie mógł znieść mojego widoku.
-Tylko tobie było nawet ciężej niż Liliane,bo ty nie musiałaś udawać tylko przed nią i przed Zaynem,ale też przed samą sobą.
Widzę mroczki przed oczami,kiedy topię usta w alkoholu i o mało co nie wypluwam go na drogie panele i puchaty,kremowy dywan pod moimi stopami.
-Przestań mówić jakimiś pieprzonymi zagadkami.Zaczyna mnie to nudzić.
-Wiem o wszystkim.Wiem,że jego związek z twoją siostrą to była bujda,i że był twoim byłym.Od początku to wiedziałem,Zayn wszystko mi mówił.Naprawdę myślałaś,że nie ma o niczym pojęcia?
Uchylam usta w szoku,opierając się o zagłowie kanapy.Drżącymi rękami odgarniam grzywkę z oczu.
-Jak..?-Zgryzam wargę i pozwalam łzom wypłynąć z oczu,nie przejmując się że ktoś je widzi chociaż tyle razy obiecywałam sobie,że nie mogę być słaba.Teraz wszystko przestaje mieć znaczenie.-Dlaczego ty...?
-Naprawdę myślisz,że mógłbym odbić mu jego miłość? Jest dla mnie jak brat,nie zrobiłbym mu tego.On tak naprawdę kocha tylko ciebie,chociaż sam o tym nie wie.A ja nie miałem zamiaru odebrać mu czegoś na co prawdopodobnie już nigdy się nie zdobędzie.
-Nic nie wiesz.-Mówię ze łzami wa gardle.Przełykam je powoli.-On nie kocha.Bo nie potrafi.
-To nie prawda!-Podnosi głos na co minimalnie się wzdrygam.-Wasza gra powoli zaczyna mnie denerwować okey? Oboje nie chcecie się przyznać,że się po prostu kochacie.Nie rozumiesz? Gubicie się w pieprzonym labiryncie kłamstw.On ze swoją dumą i wizerunkiem wiecznego,nieczułego potwora i ty...ze zranionym sercem,ślepo wierząc że robi to tylko dlatego że chce zatruć twoje życie dla zabawy.
-Kłamiesz!-Mój wrzask odbija się od ściany willi.Wstaję wstrząśnięta i zaczynam przemieszczać się po pomieszczeniu.To co czuję...sama nie wiem -trafia do mnie z tak dużą mocą.Jestem zaskoczona,zwykłam być opanowana w takich sytuacjach.Wskazuję na niego.-Ty i twój pożal się Boże przyjaciel nie jesteście warci zaufania.Lojalność,miłość,dobroć.To jest to czego nigdy nie będziecie mieć w swoich zgorzkniałych,zepsutych sercach.
Jego śmiech jest tak bardzo sztuczny.Aż rani moje uszy.
-I kto to mówi?-Kręci głową upijając łyk ognistego alkoholu.-Ty z nas wszystkich jesteś tą która okazała się najbardziej nieczuła.Okłamujesz swoją siostrę,ranisz ją swoimi wybrykami,zdradzasz z jej chłopakiem,w jej domu.Kto wie czy nie robiliście to w jej pokoju.-Parska drapiąc swoje już krótkie włosy.Patrzę na pierścień który błyszczy mu na palcu serdecznym i przełykam gorzką ślinę.-Jak śmiesz? Jak śmiesz wytykać mi nieczułość...
-Ty też go zdradziłeś.
Wpadam mu w słowo na co patrzy na mnie zaskoczony.
-Co?
Prostuję ramiona a potem lekko nimi poruszam.Patrzę na swoje  dłonie.
-Zdradziłeś Zayn'a,swojego przyjaciela z jego dziewczyną.
-On jej nie kocha.-Mówi jakby to był najlepszy argument na świecie.
-Nawet jeżeli,to co z tego?-Unoszę głowę i obnażam zęby w przebiegłym uśmiechu.-To było jego dziewczyna.A ty z nią spałeś mimo,że ciebie kocha naprawdę,jako przyjaciela.-Podchodzę do niego.-Jako brata.A ty tak po prostu wpakowałeś się do jego łóżka.
Blednie.Jego zagubiony wzrok sprawia,że moje serce mięknie,ale jedynie na moment.I już wiem,że go mam.
-Nie wiem jak ty,ale ja znam Zayna doskonale.-Unoszę brodę wysoko.-I wiem,że mu się to nie spodoba.Ponad wszystko ceni sobie lojalność,a Ty Liamie.-Obracam szklankę w chudych palcach i decyduję się upić z niej łyk.-Zdradziłeś go.Sam pomyśl,to było by tragiczne,gdyby wasza niedozgonna przyjaźń zniszczyła dziewczyna.
Patrzy na mnie nerwowo przełykając ślinę.Zerkam na jego jabłko Adama,które poruszyło się przez ten gest.
-I co zrobisz? Powiesz mu?-Nie brzmi pewnie.-Równie dobrze ja mogę powiedzieć o wszystkim Liliane.
-1:1 Liam.-Oblizuję usta,kiedy patrzy na mnie zaintrygowany.-Ja mam haka na ciebie ty na mnie.Co ty na to,abyśmy zawarli umowę korzystną dla obu stron?
Jego uśmiech zostaje zgaszony kolejnym łykiem alkoholu.Zgryza wargę jakby się nad czymś zastanawiał.
-Zamieniam się w słuch mała Nathalie.



***

 -Wiem tyle,że jest w Bradford,ale to raczej mało przydatne.
-Czemu?
Clar poprawia się na kanapie i dotyka już dużego brzucha dłońmi głaszcząc go powoli.Wpatruję się w to z jaką czułością to robi,jakby już go kochała a nawet się jeszcze nie urodziło.Pomyślałam,że też chciałabym by ktoś był dla mnie tak ważny i chciałabym umieć z taką otwartością wyznawać miłość.Słysze w uszach słowa Liama,kiedy wypominał że to ja jestem najbardziej nieczuła.Dopiero teraz tak naprawdę to widzę.
Jestem definicją wszelkiego zła.
-Niby co mam z tym zrobić Kira?-Opróżniam do końca kubek z kawą.-Nie mogę do niego pojechać.
-Czemu?
-Wścieknie się.-Przyznaję,potem pomagam jej wziąć szklankę z wodą nie mogąc patrzeć jak nieudolnie radzi sobie z tak łatwymi czynnościami.Ciąża to przekichana sprawa.
-I co z tego? Stara twoja Lil za niedługo wypłacze sobie oczy.-Brunetka gryzie herbatnika.Jej oczy się mrużą kiedy myśli na głos,chrupiąc przy tym cicho.-Może ona naprawdę myśli,że to przez nią on zwiał?
Kłamstwo jest moją zgubą i doprowadzi mnie do śmierci (jestem tego pewna).A ja,wspaniałomyślnie na to wpadając postanowiłam tym razem zagrać czysto i powiedziałam Kirze o tym,że spałam z tym cholernym draniem.Ale nie wińcie mnie,zawsze kłamałam i to nie kończyło się dobrze (zwykle kończyło się gorzej niż źle).
Prostuję się na krześle.
-Nie mam pojęcia,ale wiem  dlaczego zwiał naprawdę.
Zdumiona wypluwa ciastko na tunikę.Patrzę na nią zniesmaczona.
-Serio?
- Tak.Jest tylko jeden powód dla którego Zayn pojechałby do Bradford.
Strzelam karkiem,przechylając głowę w prawo i lewo.Kira upija łyk wody patrząc na mnie wyczekująco.
-Jego rodzina.-Zaciskam usta w wąską linię.-I obawiam się najgorszego.


  *****
Sorry że tak długo,ale bez obaw- będę dla was pisała,nawet gdyby było was tylko dwoje :)
see you soon :D
UWAGA!
Oto spojler do kolejnego rozdziału:
 ,,-Możesz się pieprzyć.Ty i twój braciszek.To wasz taniec,ja nie znam do niego układu.-Mój uśmiech był nieszczery,kiedy ponownie skierowałam swoje spojrzenie na jego usta.-Właśnie wypadam z gry."
,,- Masz przy swoim boku dwóch czarnowłosych bogów seksu,którzy bardzo chętnie by się tobą zajęli i nawet nie potrafisz tego dobrze wykorzystać"
,, -Nie chcę być taki jak on.-Otworzył usta a pojedyncza łza popłynęła po jego policzku.-Nie chcę być potworem."
,, -Nie umieraj.-Wyszeptałam ledwo słyszalnie w jej włosy.
Nie sądziłam,że tak właśnie będzie wyglądał koniec"