środa, 17 czerwca 2015

Maybe I love You? Rozdział 28



Przekrzywiam głowę w jedną stronę,dokładnie przyglądając się dziewczynie przed nami.Włosy związane w blond kucyk i kilka piegów na nosie.Do tego te oczy…Intensywny błękit.Dopiero po chwili uzmysławiam sobie,że jest to ta sama,która odgrywała scenę teatralną wraz z Niallem.Dodatkowo spódniczka.Tak biała.I te czarne groszki i siateczka pod nią,sprawiają że jedyną rzeczą jaka przychodzi mi na myśl to posypać ją cukrem pudrem,by była jeszcze słodsza.
-Słuchaj mała,nie wiem czy się zgubiłaś czy po prostu to nie było do nas,ale spadaj stąd.-Przybliżam się do Gabrielli,na co ta szlocha głośno,próbując zapewne wzbudzić litość w blondynce.Jestem zła,za to że udaje taką ofiarę losu.Zawsze muszę być czarnym charakterem.Ale w tym momencie nie mam innego wyjścia,naprawdę nie mam ochoty dostać kuratora.-Jesteśmy bardzo zajęte.
-Wcale się nie pomyliłam!-Fuczy zła,a jej dłonie lądują na kościstych biodrach.Zerkam na nią przelotnie,obdarzając zirytowanym spojrzeniem.-Nie widzisz,że robisz tej dziewczynie krzywdę?
I to zabrzmiało tak bardzo absurdalnie,a ona sama stała się jedynie kolejną z moich osób na czarnej liście.Nie miałam pojęcia o czym mówi.Nie znała sytuacji,mimo to postanowiła udowodnić mi,że wie lepiej.
-Szczerze?-Unoszę wysoko brwi i parskam krótkim śmiechem.-Wali mnie to.
Na korytarzu słychać jedynie nasze przyspieszone oddechy,spowodowane nadmiarem emocji.Jestem wdzięczna Gabrielli,że jeszcze nie otworzyła swojej buźki.Mam bezgraniczną pewność,że cokolwiek by nie powiedziała,wściekłabym się.Stoi wciąż blisko mnie i ze stresu zaczyna obgryzać paznokcie.
-Dlaczego ją dusisz?-Blondynka odzywa się niespodziewanie.Patrzę na nią wkurzona i przewracam oczami. -Kim ty w ogóle jesteś dziecinko?
Robi się czerwona ze złości,co wygląda komicznie w kontraście z jej jasną cerą.
-To nie jest ważne i nie mów na mnie dziecinko.Jestem starsza od ciebie.-Unosi wysoko głowę,zapewne dumna ze swojej przewagi wiekowej.Moje ramiona opadają.-Dlaczego dusiłaś tę dziewczynę?
Milczę przez chwilę zastanawiając się nad jakąś sensowną odpowiedzią,ale zdaje sobie sprawę,że nie muszę odpowiadać nic sensownego. To głupia,pusta blondynka.Jak każda inna.A ja nie muszę się przed nią tłumaczyć,tylko dlatego że ma taką zachciankę. 
-Bo mi się tak podoba.
Zabawnie jest widzieć,jak coraz bardziej gotuje się ze złości.Ciekawe kto tak bardzo wyprowadził ją z równowagi.Uśmiecham się lekko pod nosem.Ta.Ciekawe,rzeczywiście.
-Chciała mnie nastraszyć,zobacz co ze mną zrobiła!
Ostrzegałam.Ostrzegałam,naprawdę.
-Zamknij się,mała szmato!-Moja pięść z całej siły uderza w szafkę tuż obok jej głowy.Oczy Gabrielli,znowu robią się większe,a usta niekontrolowanie uchylają w szoku.Tak bardzo się boi.Mnie jedynie bawi.Śmieszna, mała różowa, dziewczynka,przez którą mam problemy w szkole.
-Nie mam na was czasu,ale bądź pewna,że dokończymy to kiedy indziej.Mam nadzieje,że tym razem wykażesz się odrobiną rozumu i nie otworzysz ust w nieodpowiednim momencie-Warczę ostrzeżenie w stronę przestraszonej Gabrielli i posyłając ostatnie rozbawione spojrzenie,jej zapewne nowej psiapsiółce,stawiam małe  kroki w przeciwną stronę. - Au revoir!

-Co to ma znaczyć ?
Mam ochotę parsknąć na jego śmieszny francuski akcent,ale w ostatniej sekundzie się powstrzymuję.Ach ci Francuzi i ich humorki.Mierzę jego sylwetkę wzrokiem,stwierdzając że jest całkiem niezły.Jego chude ciało opina czarna koszula z dwoma odpiętymi u góry guzikami.Tak,jak zawsze robił to Harry.I te spodnie.Obcisłe dżinsy,których zapewne nie włożyłby żaden chłopak jakiego znam.
-Sorry Fabien,wypadła mi sprawa.-Wzruszam ramionami,podchodząc do biurka stojącego w rogu klasy i siadam na nim,biorąc dziennik w prawą rękę.
-Sprawa,sprawa?-Jego irytacja z minuty na minutę rośnie.Patrzę na niego spod dziennika i uśmiecham się zadziornie kartkując go.
-Ta.
Słyszę głośny tupot jego ciężkich butów i czuję jak intensywnie mi się przygląda.
-A możesz mi powiedzieć,jaka to była sprawa?-Zakłada ręce na biodra,a ja z rozbawieniem stwierdzam,że przyjmuje podobną postawę do tej Lil,kiedy jest na mnie wkurzona.Zastanawiam się przez chwilę,czy też tak wyglądam gdy jestem zła. – Parler!
 -No.Musiałam skasować jedną laskę.-Wzruszam beztrosko ramionami marszcząc czoło,kiedy spoglądam na oceny Clarissy.Są o wiele lepsze od moich.
Jak.To.Możliwe?
To bardzo możliwe.
-Obawiam się,że nie rozumiem moja fille.-Spiker drapie się po karku,a ja odkładam dziennik z trzaskiem na biurko sprawiając że mężczyzna podskakuje do góry niczym piłka.Chichoczę pod nosem.Tak niewinny.Może gdyby był młodszy i nie miał brody,a jego akcent wcale nie byłby tak bardzo irytujący...Hm…może.
-No.Nieważne z resztą.-Łapię dolną wargę w zęby zastanawiając się jak wybrać z tej niezręcznej sytuacji.Po chwili do głowy przychodzi mi świetny pomysł.Obchodzę sylwetkę francuza i staję bliżej niego,rozciągając usta w uśmiechu.
-Zróbmy tak.Strzele Ci  Pauillac’a.Świetny rocznik,wyśmienity smak,sama próbowałam.-Uśmiecham się szeroko,wiedząc jak bardzo Francuzi ubóstwiają wina.-I zapomnimy o sprawie.Dobra?
Patrzę w spokoju,jak Fabien zaciska mocno szczękę,zapewne powstrzymując się od wypowiedzenia brzydkich słów i nie mogąc się powstrzymać,mówi coś po francusku.Zapewne przeklina.
-Po prostu wyjdź.-Patrzę na niego jeszcze przez chwilę,zaskoczona jego reakcją.Chciałam mu fundnąć cholernego Pauillac’a z 94,a on się jeszcze oburza.Kto normalny odmawia alkoholu?- Quitter Nathalie!
Wychodzę.
****
Zamykam oczy,wsłuchując się w The Scientist,Cold play i nakładam na czerwoną gąbkę trochę truskawkowego płynu.Myję całe ciało,czerpiąc przyjemność z dotyku gorącej wody na moim ciele.Uwielbiałam się kąpać.
 Nie rozmawiałam z Liliane od naszej ostatniej kłótni.Mijałyśmy się.Kiedy byłam w szkole,lub gdy byłam w ,,szkole” ona przebywała w domu.A kiedy ja przychodziłam do domu,ona pracowała.Gdybym powiedziała,że taki obrót spraw mi nie odpowiadał,skłamałabym,ale zdawałam sobie sprawę że wiecznie nie będziemy milczeć.Nalewam na dłoń trochę chłodnego szamponu i wcieram go w ciemne włosy,masując głowę.Zamykam oczy,czując jak strumienie wody,obmywają mi twarz.Nie wiedziała,że się upiłam.Ciekawe co by zrobiła,gdyby się dowiedziała.Byłaby zła? Rozczarowana?
Wychodzę z parującej kabiny i owijam ciało białym,puchowym ręcznikiem.Na pewno byłaby zła.Wściekła.Ostatnio coraz częściej jej się to zdarzało.Pewnie też byłabym cały czas wściekłą osobą,gdybym miała irytującą młodszą siostrę,która ciągle pakuje się w problemy.Całe szczęście,to jej przypadła rola grania tej dobrej.Ja zawsze jestem zła.I tak powinno zostać.
Otwieram usta zaskoczona,kiedy Zayn niespodziewanie wchodzi do łazienki i nie przejmując się mną,półnagą,odkręca kran i myje ręce.Jakby w kuchni go nie było!
-Zajęte.-Warczę przez zaciśnięte zęby (co chyba jest dość oczywiste,w końcu niewidoczna nie jestem),na co ten tylko prycha głośno.Wywracam oczami,biorąc majtki w ręce i  wahając się lekko,ostrożnie je zakładam co chwilę zerkając na chłopaka.Robię to samo ze spodenkami.Zostaje mi tylko stanik i wiem,że z nim tak łatwo sobie nie poradzę.Odwracam się do niego,ostrożnie odsuwając ręcznik od  piersi i szybko przyciskam do nich materiał bielizny.Sapię,kiedy nie mogę sobie poradzić z zapięciem.
Nawet nie słyszę jego kroków,ale teraz doskonale czuję jego oddech na swojej szyi.I lodowate dłonie na biodrach,oraz plecach.A później jego zręczne palce zapinają mój biustonosz i czuję się trochę pewniej.Odsuwam się od niego na krok i idę do szafki ,by wyciągnąć z niej suszarkę.Mam nadzieję,że wyjdzie,dlatego nie uciekam do pokoju po ubrania.,ale on wcale nie zwraca na mnie uwagi.Zabiera suszarkę z moich dłoni,podpina ją do gniazdka i naciska czerwony guzik,włączając urządzenia. Jakby robił to od zawsze,zaczyna suszyć moje włosy,przy okazji masując moją głowę.Zamykam oczy rozkoszując się chwilą.Robi to tak niesamowicie,przeplata moje włosy przez swojej długie,chude palce.Czuję muśnięcia jego lodowatych rąk na moim karku,co sprawia mi dodatkową przyjemność.Och…Malik.
Gdy moje włosy są już wystarczająco suche,odkłada suszarkę uprzednio ją wyłączając i bierze czarną szczotkę leżącą  na toaletce.Zaczyna rozczesywać moje czarne włosy,a jego twarz jest tak bardzo skupiona.Jak jeszcze nigdy.Zaciskam usta w wąską linię,kiedy przez przypadek ciągnie mnie za włosy,ale nie komentuję tego.Jesteśmy cicho,żadne z nas nic nie mówi.Mało rozmawiamy,bo mało się widzimy,ale jednak.A teraz nie.Teraz jesteśmy naprawdę cicho.Tak jakby stało się coś złego i nikt nie chciał o tym rozmawiać.I nawet nie przejmuję się tym,że jestem w samej bieliźnie.Zayn już mnie nie krępuje.
-Ja wiem,Nathalie.-Po piętnastu minutach,jego głos przebija ciszę,a ja przełykam głośno ślinę zastanawiając się,co wie.
-Co?
Wiem,że nie odpowie od razu,bo to Zayn.A Zayn nigdy nie odpowiada od razu,dlatego czekam cierpliwie.Dalej rozczesuje kosmyki moich czarnych włosów,co chwilę oblizując wargi.Widzę go w lusterku wiszącym przed nami.Nie patrzy na mnie.Koncentruje się jedynie na tym co robi.Chcę mu powiedzieć,żeby przestał mnie czesać,ale jest to tak przyjemne,że nie potrafię z tego zrezygnować.Zayn rzadko potrafi być tak delikatny.Zawsze jest agresywny i nieprzewidywalny.Przez to się go boję.Przez to mnie pociąga.Przez to go kocham.
-Wiem,że się upiłaś.-Nareszcie.Znowu mogę usłyszeć jego głos.Tak piękny i seksowny.-Głupia,myślisz,że nie słychać było jak się czołgałaś od ściany do ściany? Myślisz,że Liliane jest aż tak głupia że się nie skapczyła?
Podnoszę się  gwałtownie z krzesła,tak że prawie go przewracam i staję przed brunetem,który dalej trzyma szczotkę do włosów w prawej ręce.
-Wiesz Zayn,myślę że jednak jest głupia.A wiesz dlaczego?-Podchodzę do niego bliżej i skanuje jego sylwetkę wzrokiem.-Bo ci tak bezgranicznie ufa.To jest głupie.Ona,jest głupia.
-Jesteś żałosna Nathalie.-Jego gardłowy,wymuszony śmiech,przyprawia mnie o dreszcze .I to jak przybliża się do mnie.Wszystko w nim.Już nie jest tak delikatny.-Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę,że właśnie rozmawiamy o twoim nałogu i Liliane,ale ty musisz być taką kretynką i jak zwykle gadać o nas.Kiedy wreszcie dotrze do ciebie,że nie ma żadnych, jebanych nas?
Czuję ukłucie w sercu,ale moja twarz nadal nie zmienia wyrazu.Miał rację.Byłam kretynką.Egoistką.Zakochaną w diable. Patrzy na mnie,oczekując jakiegokolwiek odzewu,ale prawda była taka,że  nie wiem co powiedzieć.
-Więc,może będziesz tak łaskawa i powiesz mi,czemu znowu zrobiłaś z siebie jeszcze większą idiotkę?
-Przestań Zayn!
-Wiedziałaś.-Mówił niskim głosem,przybliżając się do mnie jeszcze bliżej.Czuję jego ciepły oddech na policzkach.-To cie przerasta,a ty jak na złość ciągle do tego wracasz.Chcesz skończyć jak twój ojciec?
 Chcę go uderzyć za to co powiedział,ale jest szybszy i łapie mój nadgarstek w swoją dużą dłoń.To samo robi z drugim.Nawet nie wiem kiedy przypiera mnie do cholernej ściany.Czuję na nagich plecach chłód płytek tuż za mną,na co się wzdrygam.
-Przestań pieprzyć Zayn.-Wymuszam suchy śmiech,ale po chwili poważnieję.Szarpię się,chcąc wydostać z jego stalowego uścisku,ale jest jak skała.Nie do ruszenia.I jak pułapka.Nie ma drogi ucieczki.-Doskonale wiemy,że masz w dupie i mnie i moją siostrzyczkę.Dość  tej całej szopki.
-Cukiereczku.-Uśmiecha się do mnie zadziornie,przybliżając twarz do mojej.Jego oczy z bliska mają tak intensywny kolor.Czuję jak topię się w morzu czekolady.I ten zapach cynamonu i papierosów działa jak narkotyk na moje wyostrzone zmysły.-Największa rozrywka to seks z twoją siostrą i patrzenie na to,jak bardzo jesteś we mnie zakochana.
Oblizuję usta,przy okazji,muskając językiem jego górną wargę,na co uśmiecha się szeroko.
-Nie dałaś mi tego czego chciałem,więc musiałem zabrać to od Liliane.-Obnaża zęby w szerokim uśmiechu,a ja chcę napluć mu w twarz.-Nigdy nie byłabyś lepsza od niej.
Nie kontroluje ruchu bioder,które jak na zawołanie wypychają się ku niemu. Z pełnych ust wychodzi stłumiony odgłos,a oczy rozszerzają się na mikrosekundę.Jest zaskoczony.Uśmiecham się figlarnie.
-Największą rozrywką,jest patrzenie jak codziennie pragniesz mnie mieć,a nigdy nie możesz dostać.-Szepczę,chcąc być bardziej seksowna i po raz kolejny oblizuję wargi.-Szczególnie teraz,gdy jestem w tej bieliźnie.Pociągam cię Zayn?
Nie wiem czemu to robię.Czemu go prowokuję.
Nigdy nie byłabyś lepsza od niej.
Robię kolejny ruch biodrami,czując wybrzuszenie w jego dresach i przypominam sobie sytuację w kuchni babci Helen.Wtedy to on miał przewagę nade mną.Teraz jest inaczej.
-Lubisz to,Zayn?-Mój szept dociera do jego uszu.Kolejny ruch biodrami.Kolejny i kolejny.I jego jęki,które nakręcają mnie coraz bardziej.Dyszymy cicho,a on pojękuje coraz bardziej.
-Odpowiedz.
-Żałosna z ciebie dziewczynka Nathalie.-Warczy,mocno zaciskając szczękę.Dyszę cicho,patrząc prosto w jego oczy.-Miałem takich jak ty na pęczki.
-Jedyne co mnie w tobie pociąga to ciało.Doprawdy,niczym innym nie mogłabyś się pochwalić.
Nie wiem czemu to robię.Nie wiem czy na złość mnie.Albo Liliane.Albo Zaynowi.Wiem jedynie,że to będzie inne.To co powiem.Co zrobię.
-Więc je weź Zayn.-To było tylko w moich myślach.Nie powiedziałam tego na głos.
-Nie.
-Dlaczego?-To też było w myślach.Jezu,jestem chora.
-Bo gra,jeszcze się nie skończyła.
Zaciskam mocno szczękę,tak że aż bolą mnie zęby i patrzę intensywnie w jego oczy.
-Zakończ ją Zayn.-To zdanie wcale nie brzmi tak przekonująco jakbym chciała.Stoi przede mną z chytrym uśmiechem na twarzy,co utwierdza mnie w przekonaniu,że on naprawdę nie ma serca.
-Błagasz mnie?-Unosi jedną brew,na co przewracam oczami.
-Co?-Mrugam powiekami,jak jaszczurka.
-Błagasz mnie.-Tym razem stwierdza i uśmiecha się tak bardzo podle.I to wcale nie jest słodkie.To jest jak jakiś pieprzony wulkan,który zaraz może wybuchnąć.Bo to Zayn.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Po prostu.-Syczę,przybliżając swoją twarz do niego.-Zrób.To.
-Co?
Drażni się ze mną.Chce mnie poniżyć nawet teraz.Nawet w tej chwili,w której on również jest podniecony.Obnaża zęby w uśmiechu.
-Pieprz mnie.
Z jego ust wydostaje się gardłowy jęk,a nawet go nie dotknęłam.
-Dlaczego miałbym to zrobić?
Wypycham biodra do przodu i  spotykam się z jego sykiem.Ma przymknięte powieki a długie rzęsy rzucają cienie na jego policzki.To niesamowicie piękny widok,chyba jeszcze nigdy w życiu bardziej nie przypominał mi diabła w ciele anioła.Chyba jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie pragnęłam by mnie dotknął,chyba jeszcze nigdy w życiu nie kochałam go tak mocno.Jestem masochistką.
-Bo tego chcę.
-Jak bardzo?-Szepcze z wciąż przymkniętymi powiekami.Uśmiecham się szeroko,po raz kolejny poruszając biodrami przy jego dolnej partii ciała.Nie wiem co robię,nie wiem co robię,nie wiem co robię.
-A ty?-Kolejne pchnięcie biodrami.Kolejny jęk i stęknięcie.Kiedyś to on mnie o to błagał.Teraz to ja płaszczę się przed nim.
-Błagaj mnie.
Nie spodziewam się tych słów.Niesamowite jak bardzo chce mnie poniżyć.Jak bardzo chce żebym czuła się brudna.
Spuszczam głowę,patrząc na płytki.Nie wiem co zrobić.Czy ja naprawdę tego chcę? Chcę oddać mu to,przed czym tak długo się broniłam? Chcę żeby gra się skończyła, a on wygrał?
Czy chcę,żeby odebrał mi mój jedyny dowód niewinności?
Żeby odszedł?
Nie zważam na to.Usta same się otwierają.
-Błagam.-Szept.Tak cichy.-Błagam Zayn.
Jestem pewna,że to nie były moje myśli.Mówię to naprawdę.
Później czuję jego dłonie na moich biodrach,a później na udach.Unosi mnie,a ja oplatam go nogami w pasie.Nie wiem nawet kiedy zdjął spodnie.Wchodzi we mnie nie szczędząc brutalności,jaka do tej pory nie była mi znana.Z pod moich powiek wypływają łzy,których nawet nie stara się ocierać.Patrzy na mnie skupiony na tym co robi,bezlitosny,zimny.
-Dlaczego płaczesz Nathalie?-Szepcze,nie przestając we mnie wchodzić.Szlocham głośno,wiedząc że to co robimy jest złe.Czy żałuję? Nie wiem.Ale chyba to już nie ważne.-Przecież nie robimy nic złego.
Jęczy głośno,kiedy wchodzi we mnie do końca,a ja zagryzam wargi do krwi,czując coraz większy ból.
To coś na kształt mgły.Nic nie widzę.Nie słyszę.Jakbym właśnie straciła słuch i wzrok.Docierają do mnie jego głośne jęki.I  ręka na moim gardle.Poddusza mnie chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy.Czuję jak jego usta jęczą do mojego ucha brudne słowa,których nie chcę słyszeć.I te łzy.Tony gorzkich łez spływające po moich policzkach.Są ciepłe i co chwilę dostają się do moich warg,które Zayn od czasu do czasu muska jakby od niechcenia.Robi to tak brutalnie,jakby zapomniał o całym świecie,bo był w swoim.Zamienił się w tę osobę,która przerażała mnie najbardziej.Nic teraz się dla niego nie liczyło.Zaciskam usta w wąską kreskę,czując  nikłą przyjemność.Z ust wydostaje mi się głośny jęk,stłumiony przez jego rękę.Koniec? Nie,jeszcze nie.Tak.To będzie zaraz.Zaraz skończy.To już.Słyszę ostatni jęk z moich ust i jego ostatnie ,,kurwa” a potem to już koniec. Dyszymy głośno,a on nawet nie jest w stanie utrzymać mnie na rękach.Osuwam się po ścianie i patrzę zamglonym wzrokiem wszędzie,tylko nie na niego.Mój oddech nie może się unormować. Zakrywam twarz dłońmi,kiedy słyszę trzask drzwi.Poszedł sobie.
I stało się.
Coś,za co poszłabym do piekła.
Coś za co pójdę do piekła.

Porażka na całej linii :D