niedziela, 28 grudnia 2014

Maybe I love You Rozdział 13

-Kiedy Liliane przyjeżdża?-Poprawiam się na kolanach chłopaka i zakładam ręce za jego szyje rozkoszując się ciepłymi promieniami ogrzewającymi moją twarz.Nie byłam przyzwyczajona do słońca.W Londynie ciągle padało,albo było po prostu zimno.Cieszyłam się każdą minutą uczucia ciepła.To była dobra pogoda na spacer.Na piknik.Na siedzenie z Niall'em w parku.
-Za trzy dni.
-Czyli cały weekend bajle bajle?-Porusza dwuznacznie brwiami na co tylko wybucham głośnym śmiechem.Lubiłam spędzać z nim czas.Chyba on jako jedyny nie krytykował mojego zachowanie.Nie czepiał się,że palę,piję czasem ćpam.Lubiłam go.Lubiłam jego niebieskie oczy,które zawsze kojarzyły mi się z wodą lub niebem i to,że zawsze mógł mnie rozśmieszyć.Jego gładkie dłonie.Jego całego,a najbardziej to,że ze mną był.Nawet w najmniejszym stopniu nie przypominał moich pozostałych znajomych.Oni byli puści,byli ćpunami albo pijakami i mieli czarną listę nałogów.Byli niegrzeczni i chorzy i pewnie dlatego tak bardzo ich lubiłam,ale lubiłam też Niall'a.Był moim aniołem,jasnością,promykiem nadziei wśród mroku.Przejeżdżam szorstką dłonią po jego białym policzku.
-No pewnie.-Zsuwam się z jego kolan i odpalam papierosa czarną zapalniczką,którą ukradłam Zayn'owi.Jego najdłużej wytrzymywały,a w moich jak na złość zawsze kończył się gaz.Spojrzałam na nią.To było jakieś fatum dotyczące zapalniczek.
-Co z Clar?
Zaciągam się mocno i wypuszczam dym przez nos.Nie chciałam o niej gadać,nawet o niej myśleć,chociaż tego nie dało się powstrzymać.Robiłam to ciągle,ciągle mała czarna Clar mieszkała w mojej głowie.
To mogło stać się obsesją.
-Nic.Wczoraj u niej byłam.
-I jak?-Krzywię się,jakby jego pytania sprawiały mi ból.
Wiem,że mogę mu powiedzieć,że się zjarałyśmy i nie można było z nią normalnie porozmawiać,ale nie chcę mu tego mówić.To było głupie z mojej strony,że w ogóle dzieliłam się z nią trawką. Nakręciła się jeszcze bardziej.
Przymykam powieki.
Byłam naprawdę złą przyjaciółką.
-Sam wiesz Niall.-Spuszczam głowę,kiedy słyszę jak wzdycha zrezygnowany.Martwi się o nią,chodź nie zna jej za dobrze.Jest dobry.
-A może pomógłby jakiś psycholog?
-No co ty.-Parskam,rzucając niedopałek na chodnik.Zgniatam go vansem.-Ona nigdy się na to nie zgodzi.
-Chociaż z nią pogadaj.
Unoszę głowę do góry patrząc w słońce.
Może to nie był taki najgorszy pomysł.

*
-Nie jestem żadną pieprzoną psycholką!-Widzę jak wazon roztrzaskuje sie o ścianę.Wiedziałam,że będzie źle,byłam na to gotowa,ale postanowiłam zaryzykować.-Nie spodziewałam się tego po tobie.Myślałam,że jesteś wobec mnie najbardziej lojalna.Po wszystkich,tylko kurwa nie po tobie.
Siadam na sofie i śmieję się głośno.Bawi mnie to jak bardzo wybucha,i z jakiegoś powodu jestem zadowolona,że pokazała jakiekolwiek emocje poza pustką.Nie mówiła prawie nic,a kiedy wspomniałam o psychologu...no,z resztą co tu mówić,chyba sami widzicie.
-Nie bądź głupia.Przecież wiesz,że sobie nie poradzisz.-Mówię w końcu,zakładając nogę na nogę.Jej usta zaciśnięte są w wąską linię,jakby sama siebie powstrzymywała przed powiedzeniem czegoś nieprzyjemnego w moim kierunku.
-Zamknij się.
Zaciskam mocno zęby,kiedy na mnie krzyczy.Wielkie dzięki Niall za wysłanie mnie tutaj.Nie wiem,jak mogłam się zgodzić na coś takiego.Ach no tak.W końcu ta pieprzona psycholka jest moją najlepszą przyjaciółką.Kto jak nie ja ma ją wyciągnąć z tego bagna? Taka już dola przyjaciół psychopatów.
Nic na to nie poradzisz.
-No i  co Clar? Zajaramy sobie i na chwile będzie dobrze,a później znowu będziesz cięła swoje łapy.-Warczę,wstając z siedzenia,a ona naciąga rękawy w dół,myśląc że nie widzę jej ran.Przełykam gorzką ślinę.Nie sądziłam,że posunie się do czegoś takiego.Nie moja silna Clarissa.Każdy,ale nie ona.-Jeżeli nie pójdziesz ze mną do psychologa to powiem twojej mamie o kolekcji żyletek w twojej szufladzie,a ona wyśle cię do psychiatryka.Bo tym właśnie jesteś teraz.Psycholką.
-Jak śmiesz?!
-Przestań.
To nieprawda.
Nigdy w życiu bym na nią nie nakablowała,ale wiem,że muszę podać jakieś argumenty,bo nic z tego nie będzie.I faktycznie już po chwili maszeruje do łazienki z wściekłą miną,a ja podchodze do szafy żeby wyszukać jej jakieś ciuchy.Uśmiecham się pod nosem.I wiem,że wygrałam.

-Ile znałaś się z Nickiem?-Trzydziestoletnia-jak na moje oko-blondynka,wygodniej rozsiada się na skórzanych biurowym fotelu.
-Z jakieś kilka miesięcy.-Mruczy cicho Clar nawet na nią nie patrząc.Bawi się swoimi palcami,wyginając je w najróżniejszy sposób.Nie chciała tu być,to było jasne.Krępowała się,to było widać,ale sądziłam że to było jej potrzebne.Ona pewnie gdzieś w środku też to czuła,ale rzecz jasna by się do tego nie przyznała.
-Zmuszał cię do seksu?
Ciemnowłosa patrzy na mnie,jakby szukała odpowiedzi na mojej twarzy, a później opowiada jej jak Nick naciskał na seks,a kiedy się nie godziła stawał się brutalny.Nie słucham jej,tylko co chwilę sie uśmiechałam,albo smyrałam palcami po dłoni.Blondynka tłumaczy jej,że to nie jej wina,a ona wydaje się jej wierzyć,ale mogę się mylić.Gadają jeszcze chwilę a potem umawiają się na kolejne spotkanie.I to tyle.Później wychodzimy.

-Kocham cię najbardziej na świecie.-Śmieje się wpatrując w gwiazdy.Śnieg stopniał,a my możemy położyć na suchej trawie i pooglądać gwiazdy.
-Ja też cię kocham Clar.-Zaciągam sie papierosem,wypuszczając po chwili gęsty dym z ust.-Polubiłaś panne Melanie?
-Oj tak.-Przyznała również zapalając swojego papierosa.-Będę u niej częstym gościem.
-Myślę,że raczej nie będę ci tam potrzebna.
-Nie.-Kręci głową, wypuszczając dym.-Dam sobie radę.
-To świetnie.-Wyrzucam niedopałek papierosa gdzieś przed siebie i podnoszę się szybko z trawy.
-Czas iść do domu.
Zajmuje nam to długie kilkanaście minut,bo Clar co chwilę przystaje,żeby pooglądać niebo.
-Dziękuje Nathalie.-Jej mama przytula mnie mocno,a ja wiem że powstrzymuje się od płaczu-Dzięki tobie wróci do normalności.I wszystko będzie dobrze.
-Polecam się na przyszłość.-Uśmiecham się szeroko,spokojna, odchodząc lekkim krokiem w ciemność.Czuję jeszcze przez chwilę jej wzrok na sobie,ale później zamyka drzwi frontowe.
Szybko wyciągam  paczkę papierosów z kieszeni kurtki i natychmiast wkładam jednego do ust.Jak na razie koniec problemów.
****
-Jak wyglądał twój pierwszy raz Zayn?-Zaciągam się jointem,czując jak narkotyk pomału zaczyna na mnie działać.To było lepsze niż papierosy,wódka niż najlepsze wino.Czułam,że wszystkie problemy znikają.
-Wiesz.-Chłopak również zaciąga się swoim papierosem,wypuszczając gęsty dym z ust.-Długo by opowiadać.
-Mamy czas.-Wyszczerzam się,czując jak dym wdziera się do moich płuc drażniąc drogi oddechowe.
-Dobra,więc.-Podnosi się do pozycji siedzącej, i wkładając jointa między zęby,zawiązuje sznurówkę białego supra.Po chwili,znowu kładzie się na łóżku,tuż obok mnie.-Zawsze miałem powodzenie u dziewczyn.Z resztą chyba już to zauważyłaś.-Parska zaciągając się dymem.Idę w jego ślady.-Nawet nauczycielki zauważały moją urodę.Wystarczyło zrobić słodkie oczka,ładny uśmiech żeby zdać.To było tak banalne,takie proste.-Kręci głową,a ja wyczuwam w jego głosie tak wielką kpinę,jakby właśnie śmiał się z tych wszystkich naiwnych idiotek,które zaciągnął do łóżka.Patrze na jego tatuaże,na usta które mówią,słucham jego zachrypniętego głosu.Jest tak niesamowicie inny od wszystkich ludzi.To tak przyjemne spędzać z nim czas i móc go dotknąć.Wiem,że jestem od niego absolutnie uzależniona.-Sophe,była nauczycielką języka angielskiego.Była idealna do łóżka.Piękna i młoda.I chętna.Bardzo.Marzenie każdego młodego chłopaka.Spodobałem się jej.Bardzo.A,że się z tym zbytnio nie kryła,wiedziałem że mogę w każdej chwili z łatwością ją uwieść.Boże,cukiereczku,żebyś ty wiedziała jakie ona miała usta.-Jęczy gardłowo zerkając na mnie.Śmieję się głośno, wyrzucając spalonego blanta.Wszystko wydaje się w tej chwili zabawniejsze niż zwykle.-Zrobiliśmy to na długiej przerwie,w jej klasie.Nie ukrywam,że taki obrót sprawy przypadł mi do gustu,tym bardziej,że mogłem ją szantażować,gdyby nie chciała przepuścić mnie do następnej klasy.
-Ty potworze.-Przewracam teatralnie ciemnymi oczami.
-Taa..cały ja.-Również wyrzuca blanta,obejmując mnie mocno ręką w pasie.Kładę głowę na jego klatce,patrząc w sufit.
-Jestem szczęśliwa.-Przyznaję,nie wiem dokładnie po co.-A ty?
-Ja?-Jego lewy kącik ust delikatnie rozciąga się w uśmiechu.-Tak.Jestem szczęśliwy.
I leżeliśmy i milczeliśmy całkowicie odprężeni po narkotyku.I byliśmy przytuleni i szczęśliwi i uśmiechnięci.I nie mieliśmy już problemów,bo one znikały jak bańki z mydła.I oddychaliśmy spokojnie i patrzyliśmy w sufit,jakby było na nim coś naprawdę ciekawego.Nikt z nas nie chciał przerywać tej ciszy,ale ktoś ją przerwać musiał.
-Wiesz dlaczego z tobą zerwałem Nathalie?-Poruszam się niespokojnie,czując jak wbija palce w moją skórę na biodrach.Och...czyżby Pana Skurwysyna Malika,naszła ochota na zwierzanie?
-Nie mam pojęcia.-Parskam,uśmiechając się sztucznie.-Bo ci nie dałam?
-Też.-Śmieje się głośno,nawet nie próbując ukryć tego,że go rozbawiłam.-Ale chodzi mi o to,że z czasem poczułem przy tobie to,czego nie odczuwałem przy innych.Lubiłem cię,rozumiałaś mnie jak nikt i myślę,że mógłbym się z tobą zaprzyjaźnić a ta przyjaźń byłaby bardzo ciekawe.Zależało mi na tobie cukiereczku.Nie mogę powiedzieć,że cię kocham,bo to nieprawda.Ale zarazem nie mogę powiedzieć,że tylko cię lubię.Bo to coś o wiele więcej.Próbowałem ustalić co to za uczucie,ale w całym pieprzonym słowniku nie ma takiego słowa ,którym cię darzyłem i darze dalej.I nie wiem co zrobić,bo ty mnie nienawidzisz,ale jedno jest pewne.
Mój oddech staje się płytszy przez to co powiedział.Uchylam usta.
-Co jest pewne? –Wtulam się bardziej w jego szyje,na co tylko wzdycha.Tak pięknie pachnie.
-Że muszę znaleźć te słowo.Muszę je znaleźć,bo chce żebyś je ode mnie usłyszała.

piątek, 26 grudnia 2014

Liebster Award

Chcę podziękować Claudi za nominacje.Nie spodziewałam się tego,dzięki bardzo:)
So..zaczynajmy:)
 Pytania:
1. Ile już jesteś na Bloggerze?
2. To twój pierwszy blog?
3. Twój idol/idolka?
4. Ulubiony gatunek filmowy?
5. Twoje hobby?
6. Posiadasz jakieś szczególne zalety?
7. Wybierasz nieodwzajemnioną miłość, czy wieczną przyjaźń?
8. Co zamierzasz robić w przyszłości?
9. Wierzysz w istoty nadnaturalne i zjawiska paranormalne?
10. Twoje największe marzenie?
11. Czy wiążesz swoją przyszłość z pisaniem?

Odpowiedzi:
1.Oj..od kilku misięcy,chyba tak jakoś :)
2.Nie..to mój pierwszy blog,którego trochę zaniedbałam:)
3.Ne posiadam,ale uwielbiam 1D,1R :)
4.Fantasy,romans.
5.Śpiew i taniec :)
6.Jestem niezwykle wkurzająca.To dar :)
7.Przyjaźń trzy razy tak! :)
8.Oj..nie wiem,jeszcze o tym nie myślałam:)
9.Nie:)
10.Hm..spotkanie chłopaka,który prawdziwie mnie pokocha:)
11.Nie wiem,raczej nie:)

Moje pytania:)
1.Ile masz lat?
2.Wierzysz w prawdziwą miłość?
3.Ile już piszesz?
4.Lubisz czytać książki,jeżeli tak to jaka jest twoja ulubiona/ulubiony autor/autorka?
5.Ulubiony film?
6.Ulubione zwierze?
7.Twoje hobby?
8.Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
9.Ulubiona piosenka?
10.Kto jest twoim idolem?
11.Co skłoniło cię do założenia bloga?

Nominuje:
 http://walk-in-shadows.blogspot.com/
http://zayn-malik-promise-fanfiction.blogspot.com/
http://would-you-know-my-name-1d.blogspot.com/
http://final-justice-jb.blogspot.com/
http://25dwma.blogspot.com/

Z mojej strony to wszystko.Pozdrawiam Nobody:*

środa, 24 grudnia 2014

Wesołch świąt!

Wesołego jajka oj to nie ta bajka! Przepraszam pomyłka to miała być choinka! Wiec wam życzę prezentów, szczęśliwych momentów, karpia smacznego,sylwestra pijanego,chłopaka fajnego i Nowego Roku udanego! 
Dziękuje,że jesteście ze mną,obyście mnie nigdy nie opuściły i żeby przybyło was jeszcze więcej:) Najlepsze czytelniczki na świecie:*
Ściskam mocno,Nobody:*

środa, 17 grudnia 2014

Maye I love You? Rozdział 12


-Skup się!
-Dziewczyno.Zaraz stracę przytomność,w takich chwilach ciężko się skupić.-Blondyn marszczy na mnie brwi.Zaciskam mocniej zęby,tak że aż boli mnie szczęka i przyciskam jego ciało mocniej do ściany.Widzę jak krew z nosa,spływa mu po brodzie i skupiam wzrok na jego ustach,które już po chwili też krwawią.Stanie przed klubem w sam ziąb,ubrana jedynie w skórzaną kurtkę nie jest tak przyjemne,jakby się komuś mogło wydawać.Właściwie to w ogóle nie jest przyjemne.Cholera czego nie robi się dla przyjaźni? Jestem stanowczo za dobra.
-Przestań dramatyzować.-Marszczę brwi i miotam jego sylwetkę wzrokiem.Niebieskooki blondyn o ciemnej karnacji i dość tandetnym tatuażu na szyi.Wodzę po nim wzrokiem.Przypomina chińskiego smoka,o ile sobie przypominam jeden z moich kolegów ma takim sam,ale w dużo lepszej wersji.Wiem,że jest to jeden z kolegów Nick'a.Często widziałam go z nim,poza tym obaj są tak samo beznadziejnie tępi.Nie ma w nich nawet nic pociągającego,nie wiem gdzie Clar miała oczy.Przechylam głowę do tyłu.Chyba dawno nie czułam tak dotkliwej irytacji.Zabiję kiedyś tę pustą idiotkę.-Nick Fale,mówi ci to coś?
-Nie.-Kręci głową i parska śmiechem,plując moją twarz własną krwią.Krzywię się z obrzydzenia i wycieram krew rękawem .-Laluniu,ode mnie nic nie wyciągniesz.Nawet nie próbuj.
-Ach tak?-Mierzę go wzrokiem i unoszę brwi,widząc błyszczący przedmiot za paskiem jego dżinsów.Wysuwam nóż i bez wahania wbijam go w nogę chłopaka. Moje powieki na chwilę się zamykają,kiedy wrzeszczy z przerażenia i bólu,chociaż też pewnie z zaskoczenia,bo to było naprawdę szybkie i niespodziewane.Musiało zaboleć naprawdę mocno;był półprzytomny przez alkohol,a ludzie rzadko kiedy w takim stanie reagują na ból.Później dociera do mnie,że naprawdę potwornie go skrzywdziłam.Cholercia.
Czuję lekkie wyrzuty sumienia,ale one znikają tak szybko,jak szybko przed moimi oczami ukazuje się zapłakana,skrzywdzona Kira.Tak mała i bezbronna.
A ten padalec ją zgwałcił.
Przyciskam go mocniej do muru,bo dziwnie osuwa mi się z rąk,jakby ledwo co mógł ustać.
-Słuchaj idioto.-Syczę,patrząc prosto w jego oczy.Próbuję zamaskować falę wściekłości,która przepływa przez moje ciało.Lecz sama myśl,że przede mną stoi dupek,który zgwałcił moją przyjaciółkę,doprowadza mnie do obłędu i jestem gotowa zrobić wszystko.Jestem gotowa nawet wykastrować go tym nożem żeby już nigdy nikogo nie skrzywdził.Tak jak skrzywdził ją.Tysiące igieł wbija się w moje serce-Za jakieś 5 minut się wykrwawisz,więc lepiej powiedz co wiesz,albo stracisz władze w drugiej nóżce.-Mój głos jest zdeformowany przez zaciśniętą szczękę,ale jestem pewna że wyłapał każde słowo.Gdyby nie był taki pijany pewnie nie zdołałabym go przydusić.Jestem trochę drobniejsza od niego.Łapię go w ostatniej chwili,gdy osuwa się po zimnym murze. Jest ciężki.Bardzo ciężki.No dobra trochę bardziej, niż trochę.
-Dobra,dobra.-Sapie.Jego oddech jest szybszy.Patrzy z niepokojem na swoją nogę,zapewne obawiając się jaki będzie jej dalszy los.-Znam Nicka.Ostatni raz widziałem się z nim na imprezie.-Przerywa wypowiedź i jęczy głośno,zaciskając powieki.-Błagam...
-Mów.-Warczę bezlitośnie,przyciskając ciało chłopaka do chłodnego muru,jakbym chciała go w niego wbić.Ale on sam opiera się o moje ciało nie mogąc ustać na nogach.Gdybym go puściła,bezwładnie osunął by się na ziemie,jednak nie mogłam na razie tego zrobić,chociaż bardzo chciałam.Zaciągam się zimnym powietrzem/Wyczuwam od niego trawkę,albo haszysz-nie jestem pewna,wiem jedynie że po alkoholu nie byłby aż tak słaby,nawet gdybym dźgnęła go w nogę.
-Był tam...z taką..laską.-Oddycha szybko.-Stracę jebaną nogę dziewczyno!
-Kurwa.-Oddycham głośno przez nos i wysuwam ostry przedmiot z rany.Patrzę na niego a ironiczny uśmiech rozciąga kącik moich ust.Zadaję kolejny cios z większą siłą w te samo miejsce.Wrzeszczy tak głośno,a łzy płynął po jego policzkach.Może oszalałam,może jestem oszalała z rozpaczy,ale podoba mi się że on cierpi.Bo ona też cierpiała,nawet bardziej niż on z tym nożem w nodze.-Powiedziałam.Mów.Chłopaku.
-Zapłaciłem mu.-Szepcze.
-Za co?-Moja cierpliwość szybko się kończy.Patrzy na mnie błagalnie,przez co dociskam nóż bardziej do rany.Jęczy tak głośno.
-Za jego laskę.Tamtej nocy.Chciałem ją mieć... tamtej nocy.-Patrzę na niego jakby trochę zagubiona.Później, otrząsam się z tego dziwnego transu i zaciskam mocniej pieści na połach płaszcza,a potem opuszczam jego ciało a on ląduje na chłodnej ziemi płacząc z bólu.Uchylam wargi zaciągając się mocno chłodnym powietrzem.
-Obyś zgniła w piekle.-Jęczy zrozpaczony na nowo zanosząc się płaczem.Zerkam na niego z lekko zmarszczonymi brwiami.
Przecież ja już w nim jestem.
****
Bose stopy odbijają się o posadzkę,a dłonie pocierają ramiona chcąc dać im choć trochę ciepła.Wchodzę do łazienki i zapalam światło..Krzyczę i oddycham głośno jak po biegu a moje ciało drży i opada na płytki.I czołga się do martwego ciała mojej przyjaciółki.Dotykam lekko jej ramion,jakbym bała się że mogę ja skrzywdzić.Mam oczy większe ze strachu,kiedy widzę napis,wyryty nożem na jej skórze.
TY BĘDZIESZ NASTĘPNA.
Otwieram gwałtownie oczy,czując jak ktoś szarpie mnie za ramiona.Jestem tak przerażona.
- Nathalie!-Zayn łapie końcówki swoich włosów i ciągnie za nie,jakby chciał się ich pozbyć.-Kiedyś dostanę przez ciebie zawału,obiecuje!-Wydaje się podobnie zdenerwowany i nawet nie wiedziałam,że ktokolwiek może doprowadzić go do takiego stanu.Jestem cała mokra od potu i trzęsę się jak nienormalna.Mogę sobie już wyobrazić jak bardzo blada teraz jestem.Nie chciałam tych koszmarów,chciałam tylko żeby po prostu sobie poszły,ale one ciągle zostawały i były coraz gorsze,a ja przeżywałam je coraz to bardziej.Bałam się,że w końcu może coś mi się przez nie stać.Że mogę się z nich nie obudzić i umrzeć przerażona tym co się w nich dzieje.Jest mi bardzo zimno,opadam na poduszki wykończona,spocona i przerażona.
-Z.zayn..-Zakrywam twarz dłońmi,pocierając mokre policzki.On przytula mnie mocno oplatając ramionami.-K.kira,ona nie żyje.
- To tylko sen Nathalie.-Słyszę jego spokojny i cichy głos.Szlocham rozpaczliwie.Nie chcę taka był.Słaba.Nie przy nim,ale jest już za późno.Czuję jak tracę kontrolę nad samą sobą.
- Wcale nie!-Odpycham go od siebie.Usta mi drżą.- Ona nie żyje i ja też niedługo umrę!
Zachowuję się jak wariatka i zdaje sobie z tego sprawę.Niestety,nic nie mogę na to poradzić.
- Nie bądź głupia.-Przewraca oczami lekko wkurzony.-To tylko sen.
-Nie.-Kręcę szybko głową zdesperowana.Brunet popycha mnie lekko,przez co kładę się na miękkiej poduszce.Znajduje się nade mną podpierając na łokciach.Słyszę nasze przyśpieszone oddechy.Przerażona do granic możliwości,taka właśnie jestem.Obejmuje moją twarz,wielkimi silnymi dłońmi i głaszcze kciukami policzki.
-To sen,tylko sen.-Szepcze kładąc się na mnie.Nasze ciała są tak blisko,że mogę poczuć bicie jego serca.Czuć od niego przyjemne ciepło i to sprawia,że na chwilę mogę zapomnieć o koszmarze.Oblizuje seksownie usta,kładąc kciuk na mojej dolnej wardze.Opuszkami palców zaczyna badać ich miękkość.Obejmuje mnie mocno i zaczyna całować jak szalony.Wiem,że powinnam go odepchnąć.Tak nakazywał rozsądek,ale nie jestem w stanie go posłuchać.Nie,kiedy Zayn całuje mnie tak,jakby uznał,że warto za to iść do piekła.
Wplatam palce w jego gęste,czarne włosy ciągnąc za nie.Warczy gardłowo w moje usta.Tego potrzebowałam,wyluzowania,odstresowania,odreagowania.On mi to dał.Wyciągał mnie z klatki,w której tkwiłam,pozwalał nie myśleć o niczym innym tylko o jego pocałunkach.
-Nathalie.-Chrypie,nie przerywając pocałunku.Wbijam palce w jego twarde ramiona i oddaję pocałunek z twardą desperacją.Nie mogę zaczerpnąć dość powietrza.To coś czego nie da się opisać słowami.To jak najlepszy alkohol,papieros.Jak najlepszy towar.Najlepszy narkotyk.Dzwoni telefon,ale nadal się całujemy.
- Zayn.-Szepczę między pocałunkami.-Musisz.Odebrać..Och.
-Nie.-Warczy ochryple,bardziej dociskając mnie do łóżka.Nie jest ciężki,ale nie należy do najlżejszych przez co jęczę,co nakręca chłopaka jeszcze bardziej.On chyba też tego potrzebował,odreagowania.Może też przeżył to co się ze mną dzieje na swój dziwny sposób,albo po prostu się nudził i postanowił jeszcze bardziej skomplikować mi życie.To nienormalne jak mocno i namiętnie mnie całuje.Jakby chciał zmiażdżyć moje wargi,jakby potrzebował tego co właśnie robi,jak tlenu.Nie mogę nadążyć za jego tempem.Potem schodzi pocałunkami na moją szyję i w nią też się wgryza co boli jeszcze bardziej,ale nie wiedząc czemu- to mnie podnieca.Czuję się okropnie przez to co robię,jednak jest za późno,bo on gryzie moją szyję jakby była kawałkiem mięsa,a potem ssie ją i całuje.A ja to lubię.To mi się podoba i nie chcę tego przerywać,ale muszę.
-Zayn.-Odpycham go od siebie,oblizując spuchnięte od pocałunków wargi.Patrzę na niego czując jak moje policzki płonął od rumieńców.-Odbierz.
-Ok.-Przewraca oczami , jakby leniwie składając pocałunek na ranach mojej szyi.Wzdrygam się,przez pieczenie.Wyjmuje z kieszeni telefon,przykładając sobie do ucha i wtulając twarz w zagłębieniu pomiędzy moją szyją a ramieniem.Czuję jego ciepły oddech na mojej skórze kiedy mówi.
-Halo? Och.Cześć kochanie.-Krzywię się i spycham z siebie ciało chłopaka.
Kochanie
Kochanie
KOCHANIE
Moja siostra właśnie siedzi z chorą babcią,a ja całuje się z jej chłopakiem.Kto wie,co mogłoby się stać gdyby nie ten telefon.
Nathalie ty dziwko.
-Tak..tak wszystko w porządku.-Oblizuje wargi uśmiechając się złośliwie.-Nathalie?...och Nathalie.-Patrzy na mnie,świecącymi oczami.Przełykam gorzką ślinę za głośno,by mogło to umknąć jego uwadze.-Ta..jest grzeczna.Świetnie się dogadujemy.Właśnie oglądaliśmy niezwykle ciekawy film.-O mój Boże Lil,gdybyś mogła teraz zobaczyć jego obleśny uśmieszek.-Tak..tak,dokładnie.Ok,skarbie kończę.Mhm..tak odezwę się..tak,cześć.-Rozłącza się i niedbale rzuca aparatem o podłogę.
-Na czym skończyliśmy?-Jego usta rozciąga leniwy,niegrzeczny uśmieszek.-Ach tak.-Kładzie się na mnie składając pojedyncze pocałunki na szczęce.Już nie jest tak gorąco,jak przed kilkoma minutami.
-Nie,Zayn.-Odsuwam go od siebie,ale on nie słucha.Jego język co chwile zaznacza miejsca na mojej szyi. –Zostaw mnie.-Syczę wściekle.
-Nathalie.-Mruczy ssąc skórę obojczyka.Wydaje z siebie dziwny odgłos.-Co z tobą? Przedtem byłaś bardziej chętna.
-Zostaw mnie.-Warczę.Zamykam oczy,czując chłód jego dłoni na brzuchu.Kreśli na nim różne wzorki,co lekko mnie łaskocze.
-No dalej Nathalie.-Szepcze.Odrywa się od mojej szyi,żeby spojrzeć w moje ciemne oczy.Jego są błyszczące jak u rekina.-Obiecałaś,że będziesz grzeczna.-Jego zęby zaczynają nadgryzać moje lewe ucho.-Więc bądź grzeczna.
-Pieprz się Zayn.-Dyszę pod nim.Słysząc jego melodyjny śmiech roznoszący się po pokoju,mam ochotę zrzucić go z siebie i zacząć kopać.-Jeżeli nie zostawisz mnie w spokoju, powiem wszystko Lil.
-I co jej powiesz?-Prycha wstając ze mnie.Patrzę na niego.Jest wyluzowany i rozbawiony,ale jego spodnie w okolicach krocza są wypukłe,co jest skutkiem naszej wcześniejszej zabawy.Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?
-Dobrze wiesz,Zayn.-Śledzę wzrokiem jego sylwetkę.To jak się porusza,z gracją jak tancerz.
-Głupia.-Kręci głową.-Ona ci nie uwierzy.Mi uwierzy.Tak.Ale tobie nie.Bo mnie kocha.
-Mnie też.-Odpowiadam pewnie i zaciskam mocno usta,kiedy podchodzi do drzwi.
-Doprawdy?-Jego twarz przybiera złośliwy wyraz twarzy.A ja wiem,że ma rację.
****
Splatam jej palce ze swoimi i poprawiam ciało na łóżku.Wiedziałam,że Clari nie będzie tak łatwo mogła się pozbierać po tym wszystkim.Ja też nie,ale ona bardziej.Odpalam skręta i zaciągam się nim mocno.
-Właśnie w tej chwili chcę umrzeć tak bardzo,jak jeszcze chyba nigdy w pieprzonym życiu.
Patrzę na nią wypuszczając pomału gęsty kłąb dymu z ust.Odbiera mi go.Wygląda dość marnie.Schudła.I ma na sobie szare ciuchy,ale wiem że to nie jej, bo ona nie znosi takich kolorów.Są na nią za duże,a może to przez to że nie jest tak idealna jak kiedyś,tylko bardziej koścista.Ma zakrwawione wargi i dziwne oczy,jakby ćpała,a przecież dopiero teraz odpaliłam joint'a.Mimo tego wciąż jest ładna,ale wyblakła jak kartka lub coś równie głupiego.
-Przestań.-Ściskam jej mokrą rękę mocniej i idealnie wykładam z jej ust skręta.Biorę dużego bucha i uśmiecham się kiedy czuję drapanie w gardle.Will ma naprawdę najlepszy towar w mieście.Zdecydowanie będę od teraz kupowała marihuanę tylko od niego.-Damy radę.
-Pamiętam jak mnie dotykał.-Wypuszczam dym przez szeroko otwarte usta.To dziwne,że nie czuję nic mimo że powinnam czuć żal do niej.Ostrzegałam ją przed tym dupkiem.Ostrzegałam,ale mnie nie posłuchała i chyba nawet nie jest mi jej szkoda.Sama nie wiem.Czy grzechem jest nie odczuwać empatii? Zapytam księdza,jak tylko go spotkam w kościele.Kiedy do niego pójdę.Czyli na jakimś pogrzebie.-Wiesz Nathalie,czasem chciałabym cofnąć czas,albo pstryknąć palcami żeby było tak zawsze.Żebyś była ty i ja i nic.Centralnie beznadziejne.
Robię kółka z gęstego dymu obstawiając jej skręta.Bierze go pomiędzy wargi i zatyka nim przypływ niepotrzebnie wypowiedzianych słów.
-Odbija ci dziewczyno.-Śmiejemy się razem kiedy to mówię,a później krzyczymy jak nienormalne,bo trawka zaczyna działać.Później się uspakajamy i znów palimy w ciszy.Wielkie szczęście,że dom jest pusty.
-A ty?
-Co ja?
-Nie chciałabyś zatrzymać czasu?
Zakładam lewą rękę za głowę i się na niej podpieram.Mam przed oczami Zayn'a i Niall'a i wściekłą Liliane.Moja mama nie żyje,a ojciec..z resztą kto by się tam nim przejmował.Byłam sama jak palec,miałam tylko Lil i babcie Helen.Nie byłam szczęśliwa,byłam chora z nieszczęścia,ale nie mogłam tego nikomu powiedzieć.Zamykałam to w sobie.Wszystkie uczucia.Na wszystkie spusty.Nie chciałam pozwolić im się wydostać.Choćby nie wiem co,wszystkie tajemnice chciałam zabrać ze sobą do grobu.Czasem miałam ochotę po prostu płakać i robiłam to gdy nikt nie patrzył,gdy byłam sama w domu lub pokoju.Robiłam to tak cicho,po kryjomu,podczas prysznica,przed spaniem.Czasem kiedy siedziałam pijana,ale tylko kiedy nikogo wśród mnie nie było.Szkoda,że nie mogłam ukryć się przed samą sobą.Byłam słaba,choć udawałam twardą.
-Bo ja wiem? Aktualnie chyba nie.Jest zbyt bardzo zjebanie.
-No co ty.-Patrzy na mnie jakbym powiedziała,że zwierzęta mówią.Nie mogę uwierzyć,że tak bardzo ją to dziwi.
Uśmiecham się lekko.
-Chociaż,Lil mogłaby zostać u babci na dłużej.Mam bez niej święty spokój.
To nie prawda.Chociaż,po części tak,ale z drugiej strony,mam tylko ją.Jest moją jedyną rodziną,nie licząc ojca,babci Helen i tej jędzy Dorothey-matki mojej mamy.Tylko ona się mną przejmuje,może nie gadamy za często,ale ją kocham.
-Chcę być taka jak ty.Teraz!-Krzyczy i śmieje się,ale ja do niej nie dołączam,bo nie jest to śmiech szczery.-Nathalie,zabiję się.Dzisiaj albo jutro.Zabiję się.
Płacze w moje ramie i tuli się do mnie,a ja też chcę się rozpłakać,bo wiem,że tylko po narkotykach jest szczęśliwa.I nie wiem co zrobić.I nie wiem,czy chce pstryknąć palcami.


                                                                                                                                                                    

niedziela, 7 grudnia 2014

Maybe I love You? Rozdział 11


Przekrzywiam głowę w prawą stronę.
- Co?
- To co słyszałaś-Mierzy mnie wzrokiem.Jej loki lekko wyprostowane,paznokcie krótkie od nadmiernego gryzienia,oczy podpuchnięte od zmęczenia.Wkurza mnie to,że przy Zaynie odzywa się do mnie jakby była kimś znacznie ważniejszym.Jakąś pieprzoną królową,a ja jej służką.
- Nie jestem dzieckiem.- Uśmiecham się krzywo.-Zrobię najwyżej z jedną ,ewentualnie pięć imprez pod twoją nieobecność.
- Zamknij się.-Warczy przewracając oczami.Patrzę na Zayna błyszczącymi oczami.Ma łagodny wyraz twarzy,co sprawia,że moja irytacja rośnie.Jest jak jakiś baranek kiedy Lil stoi przede mną. –Nie mam czasu na twoje złośliwości.Idę się pakować,a ty.. zajmij się czymś pożytecznym.- Obdarza mnie chłodnym spojrzeniem,łapiąc się drewnianej barierki schodów. Kiedy ma wejść na jeden ze stopniów,posyła w kierunku Zayna uśmiech,który pewnie ma uchodzić za seksowny.Stwierdzam,że Bóg naprawdę mnie nie kocha.
- Ty podstępny Judaszu.- Warczę widząc uśmiech mulata.Zawsze się tak szczerzy.Mam ochotę go spoliczkować.
- Nie mam pojęcia o czym mówisz.-Śmieje się lekko.-Jakoś nie przeszkadzało ci,kiedy wczoraj wpychałem swój sprytny język do twojej małej buźki.Umiem robić nim,wiele ciekawszych rzeczy.Uwierz.- Zaciskam palce na szklance tak mocno,że moje knykcie bieleją.
- Jesteś łajdakiem Zayn.- Odstawiam z trzaskiem szklane naczynie na blat.
- Dlaczego?- Patrzę na niego ponuro.Jednak on ma znudzony wyraz twarzy.-Przecież nie tylko ja zdradziłem wczoraj twoją siostrę.Ty również to zrobiłaś Nathalie.-Zaciskam zęby.
Maszeruję do pokoju z zaciśniętymi pięściami, słysząc za sobą jedynie stłumiony śmiech chłopaka.

****
- Na Boga.- Zasłaniam usta ręką.Moje oczy większe.Postać na ekranie na pozór wygląda  normalnie,jednak gdy przyjrzałam się uważniej niemowlakowi ,zobaczyłam że palce  nie są palcami,tylko szponami zagiętymi do środka.Jego skóra  szara ,a oczy,szeroko otwarte i nieruchome, całkowicie czarne,łącznie z białkami.-Wyłącz to Zayn.
- Boże,to tylko film.-Zagryzam wargę słysząc kpinę w jego głosie.Już nigdy nie oglądnę horroru.Ulga jaką czu gdy wyłącza telewizor jest niedopisania. Mam ochotę uściskać go za to,że spełnił moją prośbę,ale w ostatnim momencie powstrzymuję się od tego.
- Dosyć nudnego oglądania filmów.- Patrzy na  mnie kpiąco.-Zapomniałem jaka jesteś w tej kwestii wybredna. Idziemy do klubu!
- Do klubu? – Wsta z kanapy.-Jutro mam szkołę.Nigdzie się stąd nie ruszam.
- Jak chcesz.-Wzrusza ramionami również wstając.Posyła mi wymowne spojrzenie podchodząc bliżej.- Jesteś tego pewna Nathalie? Chcesz zostać sama w domu,po oglądnięciu tego horroru?-Wzdrygam się.Przed moimi oczami widnieje przerażająca twarz niemowlęcia,oczy czarne niczym tunele, szpony zamiast paznokci..
- Idę się przebrać.
***
- Podsumowując.-Patrzę na Gabriela-tak dla przypomnienia,Gab jest blondynem,który jakimś cudem pomógł mi znaleźć Clar którejś tam nocy za klubem.Jego mina jak zwykle wyraża znudzenie,ale wzrok jest czujny.Oczy szkliły się od nadmiaru alkoholu.- Zgubiłaś jedyną,odpowiedzialną za ciebie osobę,Aniele?
- Nie ujęłabym tego w ten sposób.-Podnoszę prawą brew do góry,przystawiając szyjkę butelki do ust.Sama nie wiem skąd się tutaj wziął,czasem miałam wrażenie że mnie śledził,ale nie narzekałam.Lubiłam Gab'a,był tajemniczy i seksowny.Po za tym przyniósł wódkę.Kolejny punkt dla niego.- Kiedy Zayn wprowadził  mnie w tłum ludzi,zagapiłam się na obściskującą parę i.. później nie mogłam go  znaleźć.Ten klub jest z pewnością wielki.
- Jeżeli Extazy to dla ciebie wielki klub,to co byś powiedziała o takich jak: Fabric,Plastic People,Public Live,Toxic-to są dopiero wielkie kluby.
- Nie ważne Gab.-Wzdycham marszcząc brwi.Blondyn zaciąga się papierosem,patrząc na mnie zaciekawiony.- Jeżeli nie znajdę Zayna,prawdopodobnie jutro dostanę od niego..najlepiej kulką w głowę.
- Możliwe.-Kiedy mówi dym wydobywa się z jego ust.- Nie martw się Aniele,nic się nie stanie.- Przewracam oczami odwracając głowę w drugą stronę.Nic mi się nie stanie.Ha,dobre sobie.Nie znasz Zayna,ani mojej porąbanej siostrzyczki blondasie.Kiedy widzę znajomą sylwetkę ,opierającą się o mur mam ochotę podskoczyć ze szczęścia.Nie zgubiłam się!
Wstaz posadzki i lekko chwiejnym krokiem podchodzę do Zayna.Czuję jak Gab,przygląda mi się i nadal pali swojego blanta,
- Gdzieś ty się podziewał?- Warczę zakładając ręce na biodra.Zdaję sobie sprawę,jak śmiesznie wyglądam,tak pijana i wkurzona,ale mam to gdzieś.- No słucham?
- Co chcesz usłyszeć?- Zerka na mnie.-Byłem cały czas w klubie.
- Zgubiłeś mnie!-Wrzeszczę,na co mruży oczy jakby mój głos drażnił jego bębenki uszne,co potęguje moją irytację.Co za skończony idiota.Byłabym bezpieczniejsza sama niżeli z nim.
- Nie musiałem.-Prycha.- Sama to zrobiłaś.
- Jesteś za mnie odpowiedzialny.Powinieneś mnie pilnować.-Syczę z jadem w głosie,choć wiem że to i tak nic nie da.
- Mówiłem,żebyś trzymała się blisko mnie.-Zamyka oczy.
- Nic takiego nie mówiłeś!
- Chyba to oczywiste?- Zaciąga się papierosem,po chwili wypuszczając dym przez nos.Śmieję się cicho pod nosem.
 -Nie poruchałeś Zayn.-Zagryzam mocno dolną wargę patrząc na niego złośliwie.Tak bardzo smutne Zayn dzisiaj nic nie zaliczył.-To dlatego jesteś w tak złym humorze.
-Zdradzam twoją siostrzyczkę o wiele częściej niż możesz sobie to wyobrazić.-Chcę go rozszarpać,pocałować a potem uderzyć,ale wiem że to i tak nic by nie dało.
-Dlaczego nie zostawisz jej po prostu w spokoju?-Unoszę wysoko brwi,stawiając krok do przodu w jego kierunku.Przekrzywia głowę na jedną stronę jak szczeniak.- Oboje wiemy,że masz ją gdzieś.
Nie odpowiada przez dłuższą chwilę.Pali spokojnie fajkę a kiedy kończy depcze ją adidasem.
-Lubie patrzeć na to jak pieprzysz sobie życie Nathalie.-Wyznaje w końcu,przez co mrugam szybko oczami.-Lubie też ci w tym pomagać.   

***
Wchodząc do kuchni widzę Zayn'a siedzącego przy stole.Czyta książkę co chwilę upijając łyk kawy z dużego,granatowego kubka.Kawa,smolista bez cukru,taką jak lubił.Pamiętałam doskonale,nawet gdybym chciała zapomnieć nie udałoby mi się.Zayn'a nie da się zapomnieć.Nigdy w życiu.Siadam przy nim patrząc na niego lekko zdziwiona.Na stole leżał ser,biały i żółty,pomidory,papryka,odrobinę jajecznicy na talerzu Zayn'a,pieczywo ciemne i jasne i..wiele innych rzeczy,które nie znajdowały się w naszej lodówce.Bynajmniej kiedy ostatnio sprawdzałam.
- Zrobiłeś zakupy.-Stwierdzam cicho,patrząc na niego z niedowierzaniem.Chłopak podnosi na mnie wzrok,odkładając grubą książkę.Zerkam na nią przelotnie.Krąg.Hm...nie czytałam.
- Tak.W lodówce były pustki.-Stwierdza bez przejęcia,jakby to co zrobił było na porządku dziennym.
- Śniadanie..też.
- To aż takie dziwne?- Patrzę na niego nieufnie.-Zrobiłem ci też kawę.Słodką z mlekiem i bitą śmietaną.Uwielbiasz ją.
- Zrobiłeś zakupy,śniadanie zaparzyłeś kawę.- Pocieram palcem brodę.-Mogę się założyć,że to ostatnia wieczerza. Później wyjmiesz ostry nóż zza pleców,zadźgasz mnie i zakopiesz w najbliższym lesie.
- Ostatnia wieczerza.-Wbija wzrok w swój talerz.Niesamowite.Właśnie przewidziałam przyszłość,a on skupił się jedynie na tym nic nie znaczącym szczególe.
- Ostatnia wieczerza. Jezus odbył ją z apostołami w przeddzień jego śmierci.
- Wiedział,że umrze?-Pyta cicho,jakby to pytanie wcale nie było kierowane do mojej osoby.To mnie dziwi.To o co pyta.Kogo jak kogo,ale jego w życiu nie  podejrzewałabym o religijność,ani o ciekawość z czymkolwiek co wiąże się z chrześcijaństwem.
- Tak.-Biorę kubek z kawą w dłoń.Mój uśmiech jest perfidny,jakby to co chcę powiedzieć naprawdę mnie śmieszyło.- Nie muszę chyba robić ci lekcji  religii Zayn?
- Nie.- Urywa krótko,patrząc na mnie urażony.Nie żałuję,że go uraziłam.Może się jebać.- Nie potrzebuje twojej religii.Chciałem tylko dowiedzieć się,co to ostatnia wieczerza.
- Nie ważne.-Wodzę palcem po brzegu porcelanowego naczynia.Ma chropowatą powierzchnię. – Muszę za chwilę iść do szkoły więc będę się zbierać.- Wsta z krzesła nie patrząc na niego.Palant.
****
Klub jest pełny,co nie oszczędziło mi zdziwienia.Jest środa,środek tygodnia a tyle ludzi imprezuje?
- Czego się napijesz?- Zayn patrzy na mnie zaintrygowany,Potrząsam głową.
- Cola z lodem.
- Słyszałeś Tay.-Rzuca spojrzenie w kierunku barmana.Patrzę na niego.Ma kruczoczarne,krótko obcięte włosy,jest muskularny.A oczy..niesamowicie głęboka szarość.Nigdy nie widziałam tak intensywnych ,szarych oczu.Przystojny.Bardzo przystojny,stwierdzam w myślach.
- Oczywiście.-Uśmiecha się szeroko,biorąc w zręczne dłonie długą szklankę.-Jesteś pewna skarbie,że nie chcesz domieszki alkoholu?Obiecuje,że nie dodam dużo.
- Jutro szkoła.-Zagryzam wargę patrząc nieprzytomnie na alkohole za jego sylwetką.I tak już się dzisiaj ululałam,co oczywiście nie było moją winą.Ta wódka z dłoniach Gab'a wyglądała tak smakowicie.No jak mogłam odmówić?
- Tylko trochę.Nic ci nie będzie skarbie.-Puszcza mi oczko zachęcając.Wzdycham głośno,kiwając prawie niezauważalnie głową.Z pewnością ma dar przekonywania. Odwracam wzrok chcąc sprawdzić wyraz twarzy Zayna,jednak jego nie ma.Cholerny Malik,znowu mnie wystawił.
- Gotowe skarbie.-Barman podsuwa mojego małego drinka, uśmiechając się.Odwzajemniam uśmiech.-Ten brunet to twój chłopak?
-Nie.-Dukam biorąc duży łyk lekkiego drinka.-Chłopak mojej siostry.
- Ach.Zostawił cię.Nie sądze,że jesteś pełnoletnia skarbie.Powinien bardziej pilnować takiej…
- Gówniary.-Kończę.Brzmi to ostrzej,niżeli bym chciała.Ale ten słowotokącza się zawsze,kiedy przesadzę z alkoholem.I jak jestem trzeźwa.Cholera,czyli zawsze.
- Miałem na myśli młodej dziewczyny.-Jego usta rozciąga leniwy uśmiech.
- Zayn nie należy do odpowiedzialnych osób.-Rzucam krótkie spojrzenie w kierunku parkietu.Dużo ludzi.Bardzo dużo.Przez alkohol w mojej krwi i kolorowe światła mam ochotę zwymiotować.
- Tak.Można szybko zauważyć.-Słyszę jego chłopięcy śmiech.Polubiłam go.-Jak masz na imię skarbie?
- Nathalie.
- Nathalie.-Powtarza do siebie.-Piękne imię.
- Tayler.-Mrużę oczy.-Bardzo cię przepraszam,ale muszę skorzystać z łazienki.
-Nie ma sprawy.-Śmieje się cicho wycierając szklanke  ręcznikiem-Tylko wróć za chwilkę.
-Wrócę - Mrugam wstając z barowego krzesła.Swobodnym krokiem udasię do czarnych drzwi łazienki. Opieram dłonie o umywalkę przyglądając swojemu odbiciu w lustrze.Moje oczy ciemniejsze,przez brak podkładu na skórze. Usta różowo malinowe,lekko rozchylone,włosy w lekkim nieładzie.Jak zwykle blada jak ściana.Zastanawiam się nad tym co robi Zayn.Czy zdradza w tej chwili Liliane,czy po prostu pije ze swoimi równie nienormalnymi kolegami.Obie opcje wydawały mi się prawdopodobne.Nie wiedziałam,że mnie zostawi,prędzej wpadłabym na pomysł,że zaciągnie mnie do loży pustaków,z którymi będę musiała przebywać,choćby po to,żeby po prostu zrobić mi na złość,ale on sobie poszedł,nawet nie wtajemniczając gdzie i z kim.To było nienormalne,sam wyciągnął mnie z domu.Nie chciało mi się nawet myśleć co by było gdyby  właśnie wpadł tu z jakąś blondi,która zjadałaby jego piękną twarz.Pewnie bym zwymiotowała.Tak.To bardzo możliwe.Lil zabiłaby go gdyby dowiedziała się,że zamiast pilnować mnie w domu właśnie bawi się  w najlepsze ze swoimi kolegami i sztucznymi dziwkami.Krzywię się zniesmaczona.Ohyda.
Wzdrygam się słysząc łkanie dochodzące z jednej z kabin.Jest głośne i przerażające,jakby ktoś za chwilę miał rozpaść sie na kawałki.Zagryzam wargi mocno,zastanawiając się co powinnam zrobić.Opcje były dwie.
Wychodzę i udaję,że nic się nie stało.
Wchodzę,pocieszam laskę i wszyscy żyją długo i szczęśliwie.
Zgadnijcie którą opcję wybrałam?  
Czarne włosy,jasne załzawione oczy.Rumiane policzki.Bez ubrania,prawie naga,oprócz stanika.Podrapana,pokrwawiona mała księżniczka o imieniu Clarissa.Była osobą ,która przeraźliwie płakała.Która miała rozpaść się na kawałki.
I już wiem,że stało się coś strasznego.
A ta druga opcja,to chyba był zły pomysł.  
Bo wolałabym nie widzieć tego,co właśnie miałam przed oczami. 
 *******
NUDY,NUDY,NUDY tam,tam tam :) PANIE I PANOWIE! moją wenę szlak trafił,ale nie przejmujcie się,może kiedyś wróci. 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ.

Pozdrawiam Nobody:*

niedziela, 30 listopada 2014

Maybe I love you? Rozdział 10.


Siadam gwałtownie i ocieram dłonią pot z czoła.Oddech jest tak głośny,że jestem niemal pewna,że słychać go w sąsiednim pokoju.Koszmary męczą mnie niemal codziennie.Zamykam oczy,ale natychmiast je otwieram kiedy staje mi przed nimi obraz ciemnej postaci.Jest tak straszna.Wzdrygam się stawiając kolejne kroki w stronę drzwi.Schodzę do kuchni,gdzie nalewam chłodnej wody do szklanki.Przystawiam brzeg naczynia do ust.Nie wiem dlaczego przytrafiają się mi te rzeczy.Nie oglądałam ostatnio nic strasznego,nie słyszałam o niczym strasznym ani nie widziałam niczego strasznego.No,chyba że w grę wchodzą narąbani lub naćpani ludzie.Ich chyba można nazwać strasznym obrazem?
-Kac? – Odwracam się szybko w jego stronę i  zauważam,że jest bez koszulki.Atramentowe rysunki wyraźnie odznaczają skórę jego klatki piersiowej.Są piękne jak on sam.To głupie,bo chcę do niego podejść i położyć lodowatą rękę na jego brzuchu,obrysować opuszkami palców tatuaże,dotknąć wcięcia v.To głupie bo chcę go pocałować,chcę całować jego ciemną cerę i jego oczy i policzki i każdą kość i każdą część odkrytego ciała.To głupie,że nadal działa na mnie tak mój były.To głupie,bo działa na mnie tak chłopak mojej siostry.
- Nie zgadłeś.-Miotam wzrokiem jego szare dresy.Wiszą na jego kościstych biodrach tak nisko,że jedynym ruchem,mogłyby się z nich zsunąć.Och..Boże ratuj bo upadnę.Jest teraz tak ponętny,jeszcze bardziej niż zwykle,a ten fakt nie sprawia,że czuję się dobrze.
- Krzyczałaś.- Patrzy na mnie tak intensywnie,jakby chciał wzrokiem odczytać moje myśli i to peszy mnie tak bardzo,że czuję ciepło na policzkach.
- Krzyczałam.-Nabieram powietrza do płuc.Nie chcę się mu tłumaczyć.Nie powinno go to obchodzić.- To koszmar.
- Ostatnio często je miewasz.- Zauważa lustrując mnie wzrokiem.
- Tak.-Kiwam głową powoli,mrużąc oczy.-To tylko koszmary.Nic wielkiego.
- Było by nic wielkiego,gdybyś  nie wrzeszczała,jakby ktoś obdzierał cię ze skóry.-Taksuje mnie wzrokiem,a ja żałuję,że mam na sobie,tylko za duży męski t-shirt.Czuję się naga,chodź to on jest nagi od pasa w górę.I nie chcę,żeby ubierał koszulkę.
- Nie musisz się o to martwić.-Syczę, wkładając kosmyk włosów za ucho.Jest tak wścibski i to jedna z niewielu rzeczy w nim,jaka nie uległa zmianie. -Czemu dzisiaj tu śpisz?
- Byłem zmęczony po zabawach z Lil i postanowiłem już nie jechać do mieszkania.-Wzdrygam się.Nie wiem czy robi to specjalnie,żeby mnie wkurzyć,mam na myśli.Wspomina mi o seksie z Lil mimochodem,czy po to żebym poczuła sie zazdrosna? A czy taka jestem? Nie wiem.
- Jesteś bardzo.-Odchrząkuję łapiąc skrawek swojej koszulki w dwa palce.-bezpośredni.
- Ta..-Przeciąga się leniwie.Zaciekawiona patrzę jak jego ciało się rozciąga, ukazując wystające żebra.Jest chudy,ale bardziej wysportowany.-Bezpośredni i nieziemsko przystojny.
-I bezduszny.-Dodaję ostro.I właśnie w tej chwili rozumiem:powinnam trzymać buzię na kłódkę.-Jesteś też bezduszny.-Na twarz chłopaka wpływa leniwy uśmiech.
- Tak.Faktycznie.-Śmieje się głośno,przez co patrzę na niego srogo.
- Ucisz się.Lil śpi.
- Już nie.- Patrzymy z chłopakiem w tym samym kierunku.Lil stoi uśmiechnięta w jedwabnym szlafroku i puchowych klapkach.Przełykam głośno ślinę,czując gorycz w ustach.Jest tam.Możliwe,że słyszała naszą rozmowę.-Dzień dobry,mam nadzieje,że nie przeszkodziłam wam w rozmowie?Jestem głodna.Mógłbyś mi zrobić śniadanie skarbie?-Wypuszczam głośno powietrze z płuc.
- Jasne.-Lewy kącik ust chłopaka szybuje w górę.-Też chcesz Nate?
- Nie.-Kręcę głową,patrząc na jego błyszczące oczy.-Woda mi wystarczy.
****
- Wysyła mi wiadomości ,ale na nie nie odpisuję.- Mrużę oczy przeglądając skrzynkę mailową.
OD;Nick
Kochanie ,przepraszam
OD;Nick
Kira do cholery odezwij się! Kocham cię
OD;Nick
Wybacz mi.To nic dla mnie nie znaczyło, byłem pijany.
Opadam z głośnym westchnieniem na sofę zamykając klapę od laptopa.Nie ma to jak oryginalność.Zwykle kończy się na tekście typu:to nie tak jak myślisz,jednak sprawdzają się również metody:byłem pijany,naćpany,albo Bóg jeden wie,co ten chłopak może jeszcze wymyślić.Żal mi wszystkich dziewczyn,które wierzą w takie bajki.Zdrada to zdrada.Nie ważne czy po pijaku.
Pamiętam jak przerabiałam to z Zaynem.Zdradzał mnie wielokrotnie,a ja mu wybaczałam.Byłam młoda i głupia,teraz wiedziałam,że nigdy w życiu nie popełniłabym takiego błędu.Wszystko dzieje się z jakiejś przyczyny.Związek z Zaynem był dla mnie przydatną lekcją.
- I dobrze.-Patrzę przelotnie na widok za oknem.Śniegu przybywa w zastraszającym tempie. Boję się pomyśleć,co będzie za miesiąc.
-A może,powinnam mu wybaczyć?-Słyszę wahanie w jej głosie i jestem pewna,że właśnie wypowiedziała na głos swoje myśli.Jestem wściekła,że w ogóle mogła przyjść jej do głowy taka opcja.
- Chyba sama nie wierzysz w to co mówisz.- Wyrzucam ręce w górę,oblizują zeschnięte usta.Oszalała,to jedynie usprawiedliwienie zaistniałej sytuacji.
- Nathalie.Sama pomyśl.-Wzdycha, siadając prosto.Jej oczy unikają mojego spojrzenia.Patrzy na ściany,na kanapę na której siedze,a potem na swoje splecione palce.-Kiedy człowiek jest pijany robi różne dziwne rzeczy.
-To nie ważne. – Miotam jej pokój wzrokiem.Wszędzie są zdjęcia jej i Nicka.Naprawdę go kochała.-Kiedy się kogoś kocha nie zdradza się go,nawet po pijaku.
- Dobrze wiesz jak to jest.-Wstaje i spaceruje po pokoju.Poprawia kloszowaną spódniczkę,która zsunęła się z jej chudych bioder.- Urywa ci się film.Nie wiesz co robisz.Wiesz jak to jest..-Nie mogę znieść tego,że powtarza wiesz jak to jest.To nie do zniesienia,bo wiem jak to jest,ale ja nigdy nikogo nie zdradziłam po pijaku.Nawet kiedy byłam trzeźwa.Tego się po prostu nie robi.
- Kiedy okładałam go pięściami.-Potarłam podbródek w zamyśleniu.-Wcale nie wyglądał na pijanego.
- Byłaś zła,wątpię,że zwracałaś uwagę na takie rzeczy.-Patrzę na nią.Chodzi w tę i powrotem,niczym nakręcona zabawka.Coś mi się tu nie podoba.Zachowuje się tak jakby już podjęła decyzję i chce tez mnie do niej przekonać.
- Ja byłam zła powiadasz.-Śmieję się cicho pod nosem.-Nie widziałaś miny twoje ukochanego i jego dziwki,kiedy przerwałam im szybki numerek.Myślałam,że Nick mnie spoliczkuje,ale na szczęście go wyprzedziłam.Boże..stara..był naprawdę napalony.Nie wiem jak to jest z chłopakami w tych sprawach,ale chyba właśnie miał w nią..
- Jak możesz tak mówić?-Jej pierś unosi się i opada jak po biegu.Jest zła.Marszczę brwi na jej reakcje.Właśnie mam streścić jej dokładnie przebieg zdarzeń z szybkiego-a nawet chyba za szybkiego-numerka,jej chłopaka.Kto byłby w takiej sytuacji zły?
Ach...no tak.Każdy.
-Nie możesz pogodzić się z prawdą Kira.-Stwierdzam siadając prosto na miękkim fotelu.Kładę dłonie na jego oparciu patrząc na nią.Jej usta są zaciśnięte w cienką linię,jakby chciała coś powiedzieć,ale samą siebie przed tym powstrzymała.
- Ej dziewczyny spokojnie.- Niall patrzy na nas zdziwiony.Zerkam na niego.Jest przestraszony,i co chwilę burzy swoje białe włosy ręką.Dziwi mnie to,bo tylko wymieniamy sie zdaniami z brunetką.Jeszcze nie doszło do rękoczynów.
- Zamknij się Niall.-Warczy Kira.Krew żywiej zaczyna płynąć w moich żyłach.-Myślę,że jesteś po prostu zazdrosna.
- Zazdrosna.-Mrużę oczy zaciskając ręce w pieści.Wiem,że jest wściekła i prawdopodobnie mówi to w złości,ale ja też jestem zła i nie zamierzam ta po prostu siedzieć cicho.- O co? O co jestem zazdrosna Kira?
- O to,że ja mam chłopaka i jestem zakochana, a ty jesteś sama jak palec.-Uśmiecha się do mnie szeroko,tak jak Zayn to robi,kiedy wymyśli coś mega głupiego,albo zrobi coś mega głupiego.Czyli prawie zawsze.-Nikt cię nie chce.-Ogłusza mnie dudnienie własnej krwi w uszach.
- Jesteś idiotką.-Mój głos jest cichy i zmęczony,jakby wszystkie siły od tak uciekły z mojego ciała.- Będziesz cierpieć przez własną głupotę,ale wtedy ja ci nie pomogę.-Biorę głęboki oddech i obdarzając ją ostatnim spojrzeniem,wychodzę z pokoju.Po co mam się kłócić,skoro wiem jak sie to skończy?
****
Stoję przed lustrem oprawionym w złotą ramę.Moje włosy są dłuższe niż zazwyczaj,układają się w miękkie fale i opadają na moje ramiona.Skóra nie jest pomalowana pudrem,tylko policzki lekko pokryte różem.Usta mają krwistoczerwony odcień,na co marszczę brwi.Ja i szminka? Przecież mój nawyk oblizywania i przygryzania warg nie pozwala mi nakładać na nie czegokolwiek. Wyciągam dłoń dotykając lustra.Chcę się upewnić,czy dziewczyna stojąca przede mną to naprawdę ja.Przejeżdżam smukłym palcem po szklanej powierzchni,mrużąc kocio oczy,jakbym chciała lepiej widzieć.Lustro jest zimne i gładkie.Jego chłód,przyjemnie drażni opuszki moich chudych palców.
- Jesteś piękna.-Słyszę tuż przy swoim uchu.Unoszę przestraszony wzrok przełykając ślinę.Mój brzuch oplatają silne ramiona pokryte czarnymi jak smoła tatuażami.To on.
- Zayn.-Szepczę.
- Tak kochanie.-Całuje skórę mojej szyi przez co zamykam oczy.-Jesteś taka śliczna.Boże Nathalie…mam takie szczęście.-Jest jak w amoku,całuje mnie i mówi te dziwne rzeczy a ja robię się coraz bardziej zdezorientowana.
-Zayn..co ty mówisz?-Biorę drżący oddech odwracając się do niego.Ogromne dłonie bruneta zaciskają sie na moich biodrach,na co prawie niezauważalnie krzywię usta.
- Kocham cię Nathalie..najbardziej na świecie.I wiem też,że ty mnie kochasz.-Szepcze w moje usta.Całuje mnie a ja oddaję pocałunek.
Bo też go kocham.
Siadam prosto kaszląc głośno.Brakuje mi powietrza,jakby ktoś przed chwilą mnie dusił.To jedna z najokropniejszych rzeczy jakie kiedykolwiek czułam i cokolwiek to jest,chcę żeby zniknęło.Łapię się za szyję,oddycham nierówno.Sen.Koszmar.Koszmarny sen.
- Boże.-Przejeżdżam dłonią po twarzy.Jest mokra od potu.Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak przerażona jestem,a przecież miewam gorsze sny i nie przeżywam ich tak bardzo.Przynajmniej tak mi się zdaje.Kiedy słyszę jak drzwi mojej sypialni się uchylają przeklinam w duchu.Musiałam krzyczeć.
- Nathalie?-Materac ugina się pod ciężarem owej osoby.Zapalam lampkę, patrząc jak Zayn łapie mnie za ramiona.Wzdrygam się nieświadomie,czując chłód na ciele.- Znowu krzyczałaś.
- Przepraszam.-Szepczę.Chrząkam chcąc pozbyć się chrypy w głosie.Nic nie mówi.Przetacza się na plecy patrząc w sufit.Zerkam na niego z  udawanym niesmakiem.Jak zwykle nie ma koszulki.Zastanawiam się przez chwilę,czy nie jest mu zimno,ale odganiam od siebie tę myśl.Dlaczego mam się o niego martwić?
- Liliane jest w pracy.- Zamyka oczy.Długie rzęsy,prawie dotykają jego policzków.Chcę dotknąć jego powiek,poczuć pod opuszkami jego skórę,twardą i szorstką.
- Wiem.-Okrywam się szczelnie kołdrą,chcąc choć odrobinę rozgrzać zaziębione ciało;Nie chcę mieć już tych koszmarów.Nie znoszę tego a moi współlokatorzy z pewnością moich wrzasków.Gdyby .Lil się dowiedziała miała by kolejny powód do zamartwiania się mną.Nie chciałam tego;nie chciałam być problemem.-W soboty zawsze ma nocki.-Nie porusza się,przez co swobodnie mogę dalej podziwiać jego urodę.Wygląda jak anioł w blasku lampy.Atramentowe rysunki na porcelanowej cerze ,wyglądają niesamowicie imponująco.Nie mogę uwierzyć w to,że natura obdarzyła go taką urodą.Niewidzialna dłoń ściska z całej siły mój żołądek.To niesprawiedliwe.Niesprawiedliwe.Całe szczęście,że nie jest nieśmiertelny.Łamałby serca każdej kobiecie na tej ziemi, wiekami.Patrzę na jego tatuaże,na szyi,na rękach,za uchem,na klatce piersiowej,na ramionach,na serce na lewym biodrze,które jest tak bardzo pociągające.Nieświadomie oblizuję usta a mój oddech staje się płytszy.Jestem ciekawa czy zdaje sobie sprawę z tego jak na mnie działa.Zapewne tak.W końcu to Zayn.
- Bolało?-Za późno gryzę się w język. Nic nie mówi,a ja mam nadzieje,że nie usłyszał pytania.
- Co bolało?-To trwa chwilę,ale wreszcie wychrypia a potem gryzie język.
- Masz bardzo dużo tatuaży.-Biorę jego rękę,przejeżdżając palcami po przedramieniu.Nie wiem czy powinnam...wiem,że nie powinnam,ale nie mogę się powstrzymać.-Bardzo bolało kiedy ci je robili?
- Tak bardzo pragnąłem je posiadać,że nawet gdyby robili mi je rozgrzanym żelazem,nie narzekałbym.- Przygryza wargę w zadumie.Grosik za jego myśli?
- Nie odpowiedziałeś..
- Chcesz zrobić sobie tatuaż?-Pyta niespodziewanie, przerywając mi.
- Nie.-Obruszam się lekko.-To znaczy..nie wiem…nigdy nad tym nie myślałam.
-Cóż.-Łapie moją dłoń,przez co patrzę na niego zdziwiona.Jego oczy wciąż są zamknięte.-Zaczęło się od pierwszego na brzuchu.-Kieruje moją dłoń,wzdłuż swojego boku.Opuszki moich palców dotykają jego nagiej skóry.-Później na obojczyku.-Prowadzi moją rękę po całej długości klatki piersiowej docierając do wyznaczonego miejsca.-Na końcu zdecydowałem się na rękawy.-Splata nasze palce, otwierając oczy.Są ciemniejsze niż zwykle,a ja obawiam się,że to nie tylko sprawa niewielkiego oświetlenia.Podnosi się z materaca i w szybkim tempie przygniata mnie swoim ciałem,a ja jęczę pod jego ciężarem.Jest cholernie ciężki.Nawet sie spodziewałam się jak bardzo.
-Nathalie.-Chrypie do mojego ucha a ja wzdycham cicho wywołując u niego gardłowy jęk.Zamykam oczy,kiedy jego usta dotykają skóry mojego obojczyka.Wysuwa język i liże jedno miejsce bez przerwy a potem gryzie je i ssie.To tak przyjemne,że muszę jęknąć.Wplatam palce w jego włosy i ciągnę za je końce,co najwyraźniej go nakręca bo gryzie moją skórę jak nienormalny,a potem chucha na nią i znowu gryzie i liże.Ból jest do zniesienia,ale wydaje mi się,że chce posmakować mojej krwi co mnie lekko przeraża.Jakby chciał zrobić dziurę w mojej szyi. Kiedy kończy,oddycham z cichą ulgą.
-Będziesz miała po mnie małą pamiątkę. -Ironizuje a potem tylko wpija się w moje usta tak głodnie jakby to był nasz ostatni pocałunek.Nie odpycham go,nie potrafię,chociaż wiem,że źle robię.Wplatam palce w jego włosy chcąc przypomnieć sobie jakie są w dotyku.Burze jego idealnie ułożoną grzywkę,opuszkami palców badam wygolone miejsca z boku głowy i wzdycham przez pocałunek,kiedy jego dłonie lądują pod moją koszulką.Są lodowate,a moja skóra gorąca przez co chcę się wzdrygnąć z zimna.Podniecenie jednak dominuje i nie wiem czy Zayn tak dobrze smakuje przez to,że palił i odświeżył buzie miętową gumą,czy dlatego że jest zakazanym owocem.
Odrywa się od moich ust,zaczynając wyznaczać ścieżkę od linii mojej szczęki.Potem gryzie lekko obojczyki a ja jęczę.
-Uwielbiam twoje obojczyki.Tak pięknie wystają.-Wzdycha i całuje je z jeszcze gorszą gorliwością. Zaciskam usta w wąską kreskę,patrząc na jego poczynania zamglonym wzrokiem.Dopiero potem odzywają sie wyrzuty sumienia.
****
Słyszę mój ciężki i głośny jak po biegu oddech.,a moje serce boleśnie tłucze się o żebra,kiedy  pocieram zwiniętą pięścią prawe oko.Zagryzam mocno wargę wpatrując się oszołomiona w biały sufit.Później zdaję sobie sprawę,że jest zbyt jasno jak na noc,a mój budzik nawalił.Podrywam się z łóżka,jakby parzyło i jak najszybciej się da wyciągam pierwsze ciuchy jakie wpadną mi w ręce a potem podchodzę do szafki z bielizną i idę ze wszystkim do łazienki.Mój makijaż kończy się na malowaniu rzęs;nie mam czasu na nałożenie podkładu.To wcale nie jest najgorsze.Ubrałam na siebie top odkrywający mój brzuch,którego nie znosiłam.Pokazywanie większej części mojego ciała wcale nie było w moim guście.Lubiłam za duże koszulki,nie miałam nawet pieprzonego pojęcia skąd wytrzasnęłam ten crop top.Nie miałam jednak czasu się tym przejmować.Narzucam na siebie kurtkę ze skóry i zbiegam na dół.Jestem pewna,że zachowuje się za głośno i jeżeli ktokolwiek śpi,już tego nie robi.
- Jestem spóźniona.Cholera!-Krzyczę szukając czarnej torby z książkami.Nigdzie nie mogę jej znaleźć,a jestem niemal pewna że wczoraj kładłam ją na kanapie w salonie.Czy to możliwe,żebym już miała sklerozę? Czuję, jak Lil z  Zaynem bacznie mnie obserwują,jednak nie przejmuję się tym.Biegam jakbym miała ADHD i rozpaczliwie chcę znaleźć to czego szukam.
- Nathalie.Nie pójdziesz dzisiaj do szkoły.-Słyszę spokojny głos Lil.Gwałtownie-chyba nawet za gwałtownie-zatrzymuję się przy fotelu w salonie ze zdziwionym wyrazem twarzy.Co do cholery się znowu stało? To możliwe,że mnie wywalili? No dobra,ostatnio dopiekłam Paxonowi z 2c,ale to nie oznacza żeby mnie skreślać! Zasłużył sobie.Poza tym,po takich akcjach zwykle to ja pierwsze trafiam do gabinetu dyrektorki.
-Wiedziałam,że się poskarżył.Mały jebany skur..
-Nathalie.-Lil patrzy na mnie groźnie.-Nie waż się kończyć.Nie chodzi o ciebie
-Jak to?- Miotam pokój spojrzeniem.-Kto znowu umarł?- Patrzę zaskoczona na Zayna,który cicho naśmiewa się z moich słów.Z jakiegoś powodu wydaje mi się,że wcale nie udaje,że moje postępowanie naprawdę go śmieszy.Może tak jest?
- Usiądź,zanim do końca wyprowadzisz mnie z równowagi.- Drżę, przelotnie spoglądając na blondynkę.
- Mów.Byle szybko.- Opadam z westchnieniem na kanapę.Lekko wgniata się pod moim ciężarem.
- Pamiętasz babcie Helen?-Wywracam oczami. Oczywiście,że ją pamiętam.Jest chyba nieliczną osobą z mojej rodziny,która nie puszczała się,nie piła,nie paliła i co najważniejsze lubiła mnie.W sumie to była jedyną taką osobą z mojej rodziny.
- Poważnie zachorowała.Została przewieziona do szpitala w Calverton.Niedługo zostanie z niego wypisana.-Wypuszcza głośno powietrze z płuc.-Musze do niej jechać i zaopiekować się nią.
- Jak ciężko?-Patrzę na obraz wiszący na kremowej ścianie.Mój ton głosu jest poważny,ale również swobodny i lekki.Nie chcę pokazać swoich prawdziwych uczuć.Jak zwykle..
- Co?- Lil mruga jak jaszczurka.W pokoju panuje cisza.Blondynka ma zaciśnięte wargi,oczy podejrzanie błyszczące.Wiem.Wiem,że usłyszała,ale chciała sie upewnić,czy w ogóle mnie to interesuje.
- Jak poważnie zachorowała?-Nie lubiłam sie powtarzać.Nie znosiłam tego,że ktoś może być tak ułomny i nie usłyszeć czegoś co powiedziałam głośno.
- Poważnie.To.. był zawał.- Patrzy na mnie.Jej niebieskie oczy wyrażają to jak bardzo zmartwiona i zrozpaczona jest.- Prawie umarła.
- Chcę jechać z tobą.- Przejeżdżam dłonią po oparciu fotela.Jest miękki i puszysty,ale nie tak miły w dotyku i zapewne drogi jak w mieszkaniu Liam'a.Zdaję sobie sprawę,że się nie zgodzi.Nigdy sie ze mną nie zgadza.
- Nie ma mowy.-Kręci głową  stanowczo. Jej loki przyklejają się do lekko spoconego czoła.-Nie mam zamiaru pozwolić na to,żebyś opuszczała szkołę.
- Babcia jest ważniejsza,niż szkoła.- Oblizuję wargi,próbując nie pozwolić niecenzuralnym słowom opuścić moje usta.
- Babcia jest za słaba na twoje docinki.-Mruży oczy zła. Patrzę na Zayna ostro,jakby te słowa opuściły właśnie jego usta.Zapomniałam o nim.Siedzi i przypatruje mi się zaciekawiony moją reakcją.Oblizuję usta zdenerwowana jego bezceremonialnym wgapianiem się we mnie.
- Rób co chcesz.- Wstaję z fotela.Docinki.Żadne docinki nie mają miejsca przy babci Helen.Wchodzę do pokoju,celowo trzaskając drzwiami z taką siłą,że plakaty wiszące na ścianach spadają. Rzucam się na łóżko wpatrując w sufit.Babcia.Mimo,że była matką mojego ojca,ani trochę go nie przypominała.Jej syn był bezdusznym łajdakiem,a ona kobietą o wielkim sercu.Zawsze ją szanowałam i nigdy nie pyskowałam w jej towarzystwie,ani tym bardziej do niej samej.Była jedyną osobą,jakiej bezgranicznie ufałam i do której nigdy o nic nie miałam żalu.Zwierzałam się jej jak najlepszej przyjaciółce,ale zaniedbałam ją kiedy zaczęłam spotykać się z  Zaynem. A teraz była chora.Mogła umrzeć,a ja nie mogłam się z nią spotkać.Mlaskam głośno.Mój język jest suchy i domaga się jak najszybciej gorącej czekolady.Z bitą śmietaną rzecz jasna.Wzdycham głośno wstając z łóżka i o mało co nie potykając się o krzesło stojące na samym środku pomieszczenia.
- …od śmierci matki stała się inna.Teraz jest taka..bezduszna.Nie ma w sobie wyczucia.Co chwilę rani mnie swoimi słowami.-Zamieram,zaprzestając schodzić po schodach.Zamierzam na razie nie ujawniać mojej obecności.
-Nie dziw się jej.-Zamykam oczy wsłuchując się w głos bruneta.-Nathalie to mądra dziewczyna.Jest bardzo dojrzała jak na swój wiek,ale ..zagubiła się.
- Chciałabym jej pomóc,ale..ona udaje,że nic się nie dzieje.-Prostuję się nierówno oddychając.Po co mu to mówi? Później ten sukinsyn wykorzysta wszystko przeciwko mnie.Nie ma pojęcia...
- Czy.. to nie byłby dla ciebie kłopot,gdybyś został z nią?- Moja noga poślizgnęła się na dywanie,leżącym tuż pod moimi stopami.Spadam z dwóch schodków przeklinając głośno na moje rozwalone kolano.Patrzę na zdezorientowaną parę.
- Czasem każdemu się zdarza spaść ze schodów.-Słyszę we własnym głosie nutkę rozbawienia.
- Tobie zdarza się to wyjątkowo często.-Liliane patrzy na moje ciało,które właśnie popierałam łokciami.- Dorze,że już zeszłaś.A raczej spadłaś.
- Ach tak.-mrugam, wstając z podłogi.Otrzepuję czarne spodnie z kurzu.
- Tak.Mam dla ciebie opiekuna na ten tydzień.- Unoszę zaciekawiony wzrok.- Zayn będzie tutaj mieszkał przez chwilę i .. pilnował cie,żebyś nie wyprawiała żadnych głupot pod moją nieobecność.


CZYTASZ = KOMENTUJESZ.
Pozdrawiam Nobody:*