wtorek, 4 sierpnia 2015

Maybe I love You? Rozdział 29.

 -Zaraz to rozjebie.-Mój głos jest zachrypnięty,kiedy po raz kolejny nie udaje mi się połączyć z Niall'em.Gdybym chociaż mogła się nagrać…Czuję skurcz w gardle,tak jakby ktoś wsadził mi tam jakiś ostry przedmiot który coraz bardziej wbija się w moją skórę.Ręce mi się trzęsą,sama nie wiem co mam ze sobą zrobić.

-Gdzie jesteś do kurwy!-Wrzask jest tak okrutnie głośny a aparat już po chwili ląduje na ścianie,by jego części spoczęły na podłodze.Jestem przerażona sama sobą.Chyba tak naprawdę wszystkim.Patrzę w lustro,chociaż tak bardzo brzydzę się swojego widoku -Gdzie jesteś,kiedy cię potrzebuje?

Po raz kolejny osuwam się po białych płytkach.A moją twarz zakrywają chude dłonie.Chcę uszczypać biodra,żeby chociaż trochę wyładować swoją złość ,ale syczę głośno kiedy czuję pieczenie w tamtym miejscu.Przełykam głośno ślinę i ostrożnie podwijam materiał bluzki,którą włożyłam na siebie kiedy byłam zdolna wstać.

-Kurwa.-Widzę.To rana.Albo siniak.Sama nie wiem,to jest duże, i fioletowe,a kształtem przypomina… rękę.

Rękę.

Zayn'a.

Kurwa.



****

Pada,a deszcz tak okrutnie wsiąka w jedyną koszulkę jaką mam na sobie.Moje bose stopy odbijają się od mokrego podłoża a ja idę przed siebie,co chwilę raniąc sobie skórę ostrymi kamieniami leżącymi na drodze.Jest zimno,chyba,nie wiem tego na pewno bo nic nie czuję.To ostatnia rzecz o jakiej mogłabym teraz pomyśleć.Później otwieram bramę dobrze znanego mi domu i bez wahania uderzam pięścią o drewniane drzwi. Za nic nie wiedziałam jakie będą moje pierwsze słowa,kiedy znów odezwę się do Niall’a.Z resztą,chyba nigdy nie byłam dobra w te klocki,Ale on  nie potrzebował słów ani żadnego innego gówna jak to.Niemal brutalnie wciąga mnie do środka i przytula nie zważając na to,że jestem mokra.I że nie mam spodni.I butów.Boże to tak bardzo idiotyczne z mojej strony.Obejmuję go ramionami i już wiem że mi wybaczył.A później idziemy do jego salonu.Jestem jak szmaciana lalka,patrzę na ściany jego domu pustym wzrokiem,nie czując,nie słysząc,nie widząc.Ściąga moją przemoczoną koszulkę,co teraz nie wydaje się aż takie dziwne i okrywa kocem moje przemarznięte ciało.A później…później ściąga własny t-shirt i szybko go na mnie nakłada.Pachnie proszkiem do prania,perfumami i nim,ale ja wciąż czuję uderzającą woń cynamonu i dymu papierosowego.Mam ochotę.Tak wielką kurewską ochotę po prostu się rozpłakać.I kiedy Niall podaje mi gorącą herbatę,a ja szybko moczę w niej wargi,tym samym parząc je wrzątkiem,wybucham głośnym płaczem.Wiem,że to żałosne.Jeszcze bardziej niż wszystko co robiłam do tej pory,ale raczej mam to gdzieś. -Przepraszam.-Łkam głośno nie mogąc się uspokoić za nic w świecie.Zagryzam mocno dolną wargę,patrząc na herbatę pod moimi stopami.-Ja..ja to posprzątam,obiecuję…

-Cicho Nathalie.-Niall znów mnie obejmuje,a ja wtulam twarz w zgięcie ramienia i szyji chłopaka.-To tylko herbata.

Później razem opieramy się o kanapę,a Niall bierze mnie na swoje kolana.Siedzimy na podłodze,co chwilę wybucham histerycznym płaczem.Nie miałam pojęcia jak bardzo za nim tęskniłam,dopóki znów nie spojrzałam w jego jasne oczy i nie poczułam tego bezpiecznego ciepła.Z nim nie musiałam się bać niczego,bo to Niall i byłam pewna że nie przeżyję bez niego już ani dnia.Potrzebowałam go.Tak bardzo,bardzo.

-Nathalie.-Szept blondyna jest nieznośnie czuły,to tak jakby mówił do małego dziecka,albo do chorego psychicznie.Kiedy zauważa,że trzęsę się z zimna,przykrywa mnie tym samym kocem.I nie przejmujemy się kałużą  herbaty obok nas.Zaciskam mocno usta i wypuszczam głośno powietrze przez nos.Boję się.On może zapytać,już niebawem.Już teraz.-Co się dzieje?

Łkam cicho,jak na jakiś sygnał,a jego ciało się spina.Nie chcę o tym myśleć,a co dopiero mówić,bo jest mi z tym źle.

-Nie masz pojęcia….-Szepczę zaciskając pięści na materiale jego koszuli.Nie mam pojęcia kiedy ją założył.-Jestem zła,tak kurewsko zła Ni.

Marszczy białe brwi i całuje mnie w czubek głowy.

-Powiedz mi.

Nie chcę.Nie chcę mówić o tym komukolwiek,bo to co zrobiłam to było jedno z tych najbardziej złych rzeczy jakie mogłam zrobić.Nigdy nie zrobiłam niczego gorszego.Nawet kiedy się narąbałam.Nawet kiedy naćpana wyzywałam Lil i całowałam się z nieznajomy w klubie,bo teraz to było coś zupełnie innego.Coś posranego.I tylko ja o tym wiedziałam.Byłam psychicznie rozbita,nic nie mogło mnie już wybudzić z tego przeklętego transu,nic nie mogło wyciągnąć mnie z tej pułapki,bo ja już nie mogłam znaleźć ratunku.Nigdzie.

-Pieprzyłam się z Zaynem.



Rano budzi mnie słońce,które bezlitośnie dociera do moich oczu jakby chciało mi je wyżreć.Siadam na łóżku tak gwałtownie,że czuję ból z tyłu głowy.Dalej jestem u Niall’a.Przypominam sobie jego minę kiedy powiedziałam mu o seksie z Zayne’m i nie mówił nic.To trochę zabolało.Wolałabym żeby się  na mnie wydarł,ale chyba każdy przeżywa to inaczej.Później schodzę na dół i widzę jak je tosta w kuchni.Uśmiecham się lekko.Co za żarłok.

-Hej.

Mój głos jest nieprzyjemnie zachrypnięty.Czuję pod bosymi stopami zimne płytki,kiedy stawiam ostrożne kroki w jego stronę.

-Hej Nath.-Jego głos jest słodko wesoły,tak jakby nic się nie wydarzyło,jakbym nie uprawiała seksu z Zayn'em i nie rozbiła jego kubka i jakbyśmy się nie pokłócili.

-Sorry za wczoraj.Trochę mi odbiło.-Wiem,że wcale się nie gniewa bo to widać,ale czuję się głupio,przez moje wczorajsze zachowanie.Mogłam rozegrać to inaczej.Mogłam się zjarać,albo upić do nieprzytomności,albo puścić z przypadkowym kolesiem w klubie.To wtedy było bez znaczenia.Raczej mnie nie obchodziło. Raczej było mi to obojętne.

-Dlaczego to zrobiłaś Nath?

Moczę usta w szklance wody jabłkowej,a później je oblizuję.

-Dla zabawy? Nie wiem.-Wzruszam ramionami i siadam na krześle obok niego.-To poplątane.

-Tak.-Kiwa nie patrząc na mnie a ja wiem,że go zraniłam.Ranie wszystko,to jakby jedna z tajemnic mojego pieprzonego istnienia,a myślałam że tylko na Zayn’ie ciąży ta klątwa.-Żałujesz?

-Nie.Nie wiem Niall.-Zaciskam usta w wąską linię.Babcia Helen mówiła,żeby nie żałować czegoś dzięki czemu byliśmy szczęśliwi,nawet małą chwilkę.A ja sama nie wiedziałam co czuć.To było naprawdę poplątane.

-Wiedziałem,że beze mnie odwalisz jakieś gówno.-Chichocze lekko.-Ale nie wiedziałem,że to będzie aż tak głupie.

Śmiejemy się razem,a ja przez chwilę nie chcę zniknąć.

****

-Chryste Kira.

Pochylam się nad nią ze skrętem wciśniętym między wargi.Wyjmuję go dwoma palcami,żeby zaśmiać się głupio,niczym wariatka.Ona rzyga i śmieje się na przemian,co jest komiczne.Opiła się,a jednak.Wiedziałam,że długo nie wytrzyma bez alkoholu w końcu to moja Kira.Wsadzam joint’a w buzie i  ciągnę ją z dala od wymiocin,od zapachu których aż kręci mi się w głowie.Mam mroczki przed oczami,wiem jednak że jestem jej jedyną podporą i jeśli ja upadnę to ona razem ze mną więc staram się jakoś trzymać.Kładziemy się na trawie,ja leżę i palę a ona czka głośno,z głową na moim brzuchu.Zadzwoniła po mnie zalana w trupa i nie wiedziałam czy naprawdę powinnam przyjechać czy wysłać po nią Niall’a,ale ostatecznie jednak jestem tutaj z nią i staram się jakoś zrelaksować skrętem w buzi,który na chwilę sprawia,że jestem szczęśliwa.

-Wiesz Nathalie.Chciałabym być taka tak ty.-Wypuszczam dym z ust.Pokłóciła się z Harrym.Coś o tym wspominała, nie wiedziałam,że jest aż tak źle.Wiem,że nie powinna pić w ciąży,ale to nie moja sprawa.Nie mam zamiaru prawić jej kazań,to działka jej i Liliane.Szkoda mi tylko tego dziecka.Ona chyba nie nadaje się na matkę.Chyba nie.Ja byłabym pewnie gorsza,chociaż sama nie wiem.Może też bym piła.Na pewno paliła.Nie mogę żyć bez nikotyny i marihuany.

-Nie chciałabyś.

-Tak.Tak chciałabym.-Porusza się na moim brzuchu,ale później przestaje,a ja czuję jak trawka zaczyna działać.Skręt był gówniany,prawie nic nie czuję,jedynie lekkie kręcenie w głowie,kiedy przekręcam ją na drugą stronę,żeby zobaczyć czy jesteśmy same.Jest 4 w nocy.Zdziwiłabym się gdyby było inaczej.-Jesteś silna,niezależna od nikogo.Może głupia i szalona,ale w końcu to ja mam dziecko.

Śmiejemy się razem.Wyrzucam niedopałek za siebie i przełykam gorzką ślinę.Wiem,że to co mówi to nieprawda,jednak chyba jej tego nie powiem.To byłoby głupie,gdyby tyle czasu udawania poszło na marne.

-Wszyscy cię kochają.-Zamykam oczy.To też nie prawda.Liliane mnie nienawidzi,Niall…on chyba też mnie nienawidzi.Wiem to.Wiem,że brzydzi się mną i tym,że puściłam się z Zaynem.A Zayn…On nienawidzi każdego prócz siebie.Wiem to już od dawna.Ale i tak go kocham.Myślę,że gdyby zabił każdego kogo kocham.Gdyby zrobił coś strasznego.Nawet gdyby był gejem.Kochałabym go jak nikogo.Bo niezależnie od tego co on robi,ja to czuję.Przeraża mnie to,że nie mogę poradzić sobie z tym uzuciem,bo jest za silne bym mogła wmówić komukolwiek,że nie istnieje.Nawet Kirze,nawet babci Helen.Nikomu.Nigdy.

-Nie.-Mój głos jest skrzeczący.-Liliane.Nawet nie wiem kiedy  z nią normalnie rozmawiałam.Myślę,że ona mnie nie kocha.

-Przestań tak mówić.-Jej bełkotanie jest śmieszne.Kącik moich ust prawie niezauważalnie drga w górę.Mówi coś o tym,że jestem jej siostrą i nigdy nie przestanie mnie kochać,ale ja nie jestem pewna,czy to prawda.Czy nadal kochałaby mnie,gdyby dowiedziała się,że ja kocham chłopaka którego i ona kocha.I,że on ją nie kocha.Znienawidziłaby mnie,gdyby wiedziała ,że pieprzył mnie,a ja tego nie żałuję.Znienawidziłaby mnie gdyby dowiedziała się,że się z nim całowałam i dotykałam jego tatuażów i paliłam trawę.I,że doprowadził mnie do orgazmu w kuchni babci Helen.O mój Boże-Każdy cię kocha Nath.

Nikt nigdy nie powiedział mi,że mnie kocha i wiem,że jestem sama ze sobą i nie mam już na kogo liczyć.Bo ja to nie ja.Zgubiłam samą siebie już dawno i chyba nigdy nie postaram się od nowa znaleźć mojego prawdziwego ,ja’.To co robię.To co mówię.Co myślę.To,że pokazuję się ludziom na co dzień i to,że z nimi rozmawiam.To wszystko jest fałszem,kompletnym fałszem.Ja,już nie jestem Nathalie Green.

Już dawno przestałam nią być.

Jestem…

Jestem po prostu nikim.


Zapraszam na mojego drugiego bloga