-Skup się!
-Dziewczyno.Zaraz stracę przytomność,w takich chwilach ciężko się skupić.-Blondyn marszczy na mnie brwi.Zaciskam mocniej zęby,tak że aż boli mnie szczęka i przyciskam jego ciało mocniej do ściany.Widzę jak krew z nosa,spływa mu po brodzie i skupiam wzrok na jego ustach,które już po chwili też krwawią.Stanie przed klubem w sam ziąb,ubrana jedynie w skórzaną kurtkę nie jest tak przyjemne,jakby się komuś mogło wydawać.Właściwie to w ogóle nie jest przyjemne.Cholera czego nie robi się dla przyjaźni? Jestem stanowczo za dobra.
-Przestań dramatyzować.-Marszczę brwi i miotam jego sylwetkę wzrokiem.Niebieskooki blondyn o ciemnej karnacji i dość tandetnym tatuażu na szyi.Wodzę po nim wzrokiem.Przypomina chińskiego smoka,o ile sobie przypominam jeden z moich kolegów ma takim sam,ale w dużo lepszej wersji.Wiem,że jest to jeden z kolegów Nick'a.Często widziałam go z nim,poza tym obaj są tak samo beznadziejnie tępi.Nie ma w nich nawet nic pociągającego,nie wiem gdzie Clar miała oczy.Przechylam głowę do tyłu.Chyba dawno nie czułam tak dotkliwej irytacji.Zabiję kiedyś tę pustą idiotkę.-Nick Fale,mówi ci to coś?
-Nie.-Kręci głową i parska śmiechem,plując moją twarz własną krwią.Krzywię się z obrzydzenia i wycieram krew rękawem .-Laluniu,ode mnie nic nie wyciągniesz.Nawet nie próbuj.
-Ach tak?-Mierzę go wzrokiem i unoszę brwi,widząc błyszczący przedmiot za paskiem jego dżinsów.Wysuwam nóż i bez wahania wbijam go w nogę chłopaka. Moje powieki na chwilę się zamykają,kiedy wrzeszczy z przerażenia i bólu,chociaż też pewnie z zaskoczenia,bo to było naprawdę szybkie i niespodziewane.Musiało zaboleć naprawdę mocno;był półprzytomny przez alkohol,a ludzie rzadko kiedy w takim stanie reagują na ból.Później dociera do mnie,że naprawdę potwornie go skrzywdziłam.Cholercia.
Czuję lekkie wyrzuty sumienia,ale one znikają tak szybko,jak szybko przed moimi oczami ukazuje się zapłakana,skrzywdzona Kira.Tak mała i bezbronna.
A ten padalec ją zgwałcił.
Przyciskam go mocniej do muru,bo dziwnie osuwa mi się z rąk,jakby ledwo co mógł ustać.
-Słuchaj idioto.-Syczę,patrząc prosto w jego oczy.Próbuję zamaskować falę wściekłości,która przepływa przez moje ciało.Lecz sama myśl,że przede mną stoi dupek,który zgwałcił moją przyjaciółkę,doprowadza mnie do obłędu i jestem gotowa zrobić wszystko.Jestem gotowa nawet wykastrować go tym nożem żeby już nigdy nikogo nie skrzywdził.Tak jak skrzywdził ją.Tysiące igieł wbija się w moje serce-Za jakieś 5 minut się wykrwawisz,więc lepiej powiedz co wiesz,albo stracisz władze w drugiej nóżce.-Mój głos jest zdeformowany przez zaciśniętą szczękę,ale jestem pewna że wyłapał każde słowo.Gdyby nie był taki pijany pewnie nie zdołałabym go przydusić.Jestem trochę drobniejsza od niego.Łapię go w ostatniej chwili,gdy osuwa się po zimnym murze. Jest ciężki.Bardzo ciężki.No dobra trochę bardziej, niż trochę.
-Dobra,dobra.-Sapie.Jego oddech jest szybszy.Patrzy z niepokojem na swoją nogę,zapewne obawiając się jaki będzie jej dalszy los.-Znam Nicka.Ostatni raz widziałem się z nim na imprezie.-Przerywa wypowiedź i jęczy głośno,zaciskając powieki.-Błagam...
-Mów.-Warczę bezlitośnie,przyciskając ciało chłopaka do chłodnego muru,jakbym chciała go w niego wbić.Ale on sam opiera się o moje ciało nie mogąc ustać na nogach.Gdybym go puściła,bezwładnie osunął by się na ziemie,jednak nie mogłam na razie tego zrobić,chociaż bardzo chciałam.Zaciągam się zimnym powietrzem/Wyczuwam od niego trawkę,albo haszysz-nie jestem pewna,wiem jedynie że po alkoholu nie byłby aż tak słaby,nawet gdybym dźgnęła go w nogę.
-Był tam...z taką..laską.-Oddycha szybko.-Stracę jebaną nogę dziewczyno!
-Kurwa.-Oddycham głośno przez nos i wysuwam ostry przedmiot z rany.Patrzę na niego a ironiczny uśmiech rozciąga kącik moich ust.Zadaję kolejny cios z większą siłą w te samo miejsce.Wrzeszczy tak głośno,a łzy płynął po jego policzkach.Może oszalałam,może jestem oszalała z rozpaczy,ale podoba mi się że on cierpi.Bo ona też cierpiała,nawet bardziej niż on z tym nożem w nodze.-Powiedziałam.Mów.Chłopaku.
-Zapłaciłem mu.-Szepcze.
-Za co?-Moja cierpliwość szybko się kończy.Patrzy na mnie błagalnie,przez co dociskam nóż bardziej do rany.Jęczy tak głośno.
-Za jego laskę.Tamtej nocy.Chciałem ją mieć... tamtej nocy.-Patrzę na niego jakby trochę zagubiona.Później, otrząsam się z tego dziwnego transu i zaciskam mocniej pieści na połach płaszcza,a potem opuszczam jego ciało a on ląduje na chłodnej ziemi płacząc z bólu.Uchylam wargi zaciągając się mocno chłodnym powietrzem.
-Obyś zgniła w piekle.-Jęczy zrozpaczony na nowo zanosząc się płaczem.Zerkam na niego z lekko zmarszczonymi brwiami.
Przecież ja już w nim jestem.
****
Bose stopy odbijają się o posadzkę,a dłonie pocierają ramiona chcąc dać im choć trochę ciepła.Wchodzę do łazienki i zapalam światło..Krzyczę i oddycham głośno jak po biegu a moje ciało drży i opada na płytki.I czołga się do martwego ciała mojej przyjaciółki.Dotykam lekko jej ramion,jakbym bała się że mogę ja skrzywdzić.Mam oczy większe ze strachu,kiedy widzę napis,wyryty nożem na jej skórze.
TY BĘDZIESZ NASTĘPNA.
Otwieram gwałtownie oczy,czując jak ktoś szarpie mnie za ramiona.Jestem tak przerażona.
- Nathalie!-Zayn łapie końcówki swoich włosów i ciągnie za nie,jakby chciał się ich pozbyć.-Kiedyś dostanę przez ciebie zawału,obiecuje!-Wydaje się podobnie zdenerwowany i nawet nie wiedziałam,że ktokolwiek może doprowadzić go do takiego stanu.Jestem cała mokra od potu i trzęsę się jak nienormalna.Mogę sobie już wyobrazić jak bardzo blada teraz jestem.Nie chciałam tych koszmarów,chciałam tylko żeby po prostu sobie poszły,ale one ciągle zostawały i były coraz gorsze,a ja przeżywałam je coraz to bardziej.Bałam się,że w końcu może coś mi się przez nie stać.Że mogę się z nich nie obudzić i umrzeć przerażona tym co się w nich dzieje.Jest mi bardzo zimno,opadam na poduszki wykończona,spocona i przerażona.
-Z.zayn..-Zakrywam twarz dłońmi,pocierając mokre policzki.On przytula mnie mocno oplatając ramionami.-K.kira,ona nie żyje.
- To tylko sen Nathalie.-Słyszę jego spokojny i cichy głos.Szlocham rozpaczliwie.Nie chcę taka był.Słaba.Nie przy nim,ale jest już za późno.Czuję jak tracę kontrolę nad samą sobą.
- Wcale nie!-Odpycham go od siebie.Usta mi drżą.- Ona nie żyje i ja też niedługo umrę!
Zachowuję się jak wariatka i zdaje sobie z tego sprawę.Niestety,nic nie mogę na to poradzić.
- Nie bądź głupia.-Przewraca oczami lekko wkurzony.-To tylko sen.
-Nie.-Kręcę szybko głową zdesperowana.Brunet popycha mnie lekko,przez co kładę się na miękkiej poduszce.Znajduje się nade mną podpierając na łokciach.Słyszę nasze przyśpieszone oddechy.Przerażona do granic możliwości,taka właśnie jestem.Obejmuje moją twarz,wielkimi silnymi dłońmi i głaszcze kciukami policzki.
-To sen,tylko sen.-Szepcze kładąc się na mnie.Nasze ciała są tak blisko,że mogę poczuć bicie jego serca.Czuć od niego przyjemne ciepło i to sprawia,że na chwilę mogę zapomnieć o koszmarze.Oblizuje seksownie usta,kładąc kciuk na mojej dolnej wardze.Opuszkami palców zaczyna badać ich miękkość.Obejmuje mnie mocno i zaczyna całować jak szalony.Wiem,że powinnam go odepchnąć.Tak nakazywał rozsądek,ale nie jestem w stanie go posłuchać.Nie,kiedy Zayn całuje mnie tak,jakby uznał,że warto za to iść do piekła.
Wplatam palce w jego gęste,czarne włosy ciągnąc za nie.Warczy gardłowo w moje usta.Tego potrzebowałam,wyluzowania,odstresowania,odreagowania.On mi to dał.Wyciągał mnie z klatki,w której tkwiłam,pozwalał nie myśleć o niczym innym tylko o jego pocałunkach.
-Nathalie.-Chrypie,nie przerywając pocałunku.Wbijam palce w jego twarde ramiona i oddaję pocałunek z twardą desperacją.Nie mogę zaczerpnąć dość powietrza.To coś czego nie da się opisać słowami.To jak najlepszy alkohol,papieros.Jak najlepszy towar.Najlepszy narkotyk.Dzwoni telefon,ale nadal się całujemy.
- Zayn.-Szepczę między pocałunkami.-Musisz.Odebrać..Och.
-Nie.-Warczy ochryple,bardziej dociskając mnie do łóżka.Nie jest ciężki,ale nie należy do najlżejszych przez co jęczę,co nakręca chłopaka jeszcze bardziej.On chyba też tego potrzebował,odreagowania.Może też przeżył to co się ze mną dzieje na swój dziwny sposób,albo po prostu się nudził i postanowił jeszcze bardziej skomplikować mi życie.To nienormalne jak mocno i namiętnie mnie całuje.Jakby chciał zmiażdżyć moje wargi,jakby potrzebował tego co właśnie robi,jak tlenu.Nie mogę nadążyć za jego tempem.Potem schodzi pocałunkami na moją szyję i w nią też się wgryza co boli jeszcze bardziej,ale nie wiedząc czemu- to mnie podnieca.Czuję się okropnie przez to co robię,jednak jest za późno,bo on gryzie moją szyję jakby była kawałkiem mięsa,a potem ssie ją i całuje.A ja to lubię.To mi się podoba i nie chcę tego przerywać,ale muszę.
-Zayn.-Odpycham go od siebie,oblizując spuchnięte od pocałunków wargi.Patrzę na niego czując jak moje policzki płonął od rumieńców.-Odbierz.
-Ok.-Przewraca oczami , jakby leniwie składając pocałunek na ranach mojej szyi.Wzdrygam się,przez pieczenie.Wyjmuje z kieszeni telefon,przykładając sobie do ucha i wtulając twarz w zagłębieniu pomiędzy moją szyją a ramieniem.Czuję jego ciepły oddech na mojej skórze kiedy mówi.
-Halo? Och.Cześć kochanie.-Krzywię się i spycham z siebie ciało chłopaka.
Kochanie
Kochanie
KOCHANIE
Moja siostra właśnie siedzi z chorą babcią,a ja całuje się z jej chłopakiem.Kto wie,co mogłoby się stać gdyby nie ten telefon.
Nathalie ty dziwko.
-Tak..tak wszystko w porządku.-Oblizuje wargi uśmiechając się złośliwie.-Nathalie?...och Nathalie.-Patrzy na mnie,świecącymi oczami.Przełykam gorzką ślinę za głośno,by mogło to umknąć jego uwadze.-Ta..jest grzeczna.Świetnie się dogadujemy.Właśnie oglądaliśmy niezwykle ciekawy film.-O mój Boże Lil,gdybyś mogła teraz zobaczyć jego obleśny uśmieszek.-Tak..tak,dokładnie.Ok,skarbie kończę.Mhm..tak odezwę się..tak,cześć.-Rozłącza się i niedbale rzuca aparatem o podłogę.
-Na czym skończyliśmy?-Jego usta rozciąga leniwy,niegrzeczny uśmieszek.-Ach tak.-Kładzie się na mnie składając pojedyncze pocałunki na szczęce.Już nie jest tak gorąco,jak przed kilkoma minutami.
-Nie,Zayn.-Odsuwam go od siebie,ale on nie słucha.Jego język co chwile zaznacza miejsca na mojej szyi. –Zostaw mnie.-Syczę wściekle.
-Nathalie.-Mruczy ssąc skórę obojczyka.Wydaje z siebie dziwny odgłos.-Co z tobą? Przedtem byłaś bardziej chętna.
-Zostaw mnie.-Warczę.Zamykam oczy,czując chłód jego dłoni na brzuchu.Kreśli na nim różne wzorki,co lekko mnie łaskocze.
-No dalej Nathalie.-Szepcze.Odrywa się od mojej szyi,żeby spojrzeć w moje ciemne oczy.Jego są błyszczące jak u rekina.-Obiecałaś,że będziesz grzeczna.-Jego zęby zaczynają nadgryzać moje lewe ucho.-Więc bądź grzeczna.
-Pieprz się Zayn.-Dyszę pod nim.Słysząc jego melodyjny śmiech roznoszący się po pokoju,mam ochotę zrzucić go z siebie i zacząć kopać.-Jeżeli nie zostawisz mnie w spokoju, powiem wszystko Lil.
-I co jej powiesz?-Prycha wstając ze mnie.Patrzę na niego.Jest wyluzowany i rozbawiony,ale jego spodnie w okolicach krocza są wypukłe,co jest skutkiem naszej wcześniejszej zabawy.Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?
-Dobrze wiesz,Zayn.-Śledzę wzrokiem jego sylwetkę.To jak się porusza,z gracją jak tancerz.
-Głupia.-Kręci głową.-Ona ci nie uwierzy.Mi uwierzy.Tak.Ale tobie nie.Bo mnie kocha.
-Mnie też.-Odpowiadam pewnie i zaciskam mocno usta,kiedy podchodzi do drzwi.
-Doprawdy?-Jego twarz przybiera złośliwy wyraz twarzy.A ja wiem,że ma rację.
****
Splatam jej palce ze swoimi i poprawiam ciało na łóżku.Wiedziałam,że Clari nie będzie tak łatwo mogła się pozbierać po tym wszystkim.Ja też nie,ale ona bardziej.Odpalam skręta i zaciągam się nim mocno.
-Właśnie w tej chwili chcę umrzeć tak bardzo,jak jeszcze chyba nigdy w pieprzonym życiu.
Patrzę na nią wypuszczając pomału gęsty kłąb dymu z ust.Odbiera mi go.Wygląda dość marnie.Schudła.I ma na sobie szare ciuchy,ale wiem że to nie jej, bo ona nie znosi takich kolorów.Są na nią za duże,a może to przez to że nie jest tak idealna jak kiedyś,tylko bardziej koścista.Ma zakrwawione wargi i dziwne oczy,jakby ćpała,a przecież dopiero teraz odpaliłam joint'a.Mimo tego wciąż jest ładna,ale wyblakła jak kartka lub coś równie głupiego.
-Przestań.-Ściskam jej mokrą rękę mocniej i idealnie wykładam z jej ust skręta.Biorę dużego bucha i uśmiecham się kiedy czuję drapanie w gardle.Will ma naprawdę najlepszy towar w mieście.Zdecydowanie będę od teraz kupowała marihuanę tylko od niego.-Damy radę.
-Pamiętam jak mnie dotykał.-Wypuszczam dym przez szeroko otwarte usta.To dziwne,że nie czuję nic mimo że powinnam czuć żal do niej.Ostrzegałam ją przed tym dupkiem.Ostrzegałam,ale mnie nie posłuchała i chyba nawet nie jest mi jej szkoda.Sama nie wiem.Czy grzechem jest nie odczuwać empatii? Zapytam księdza,jak tylko go spotkam w kościele.Kiedy do niego pójdę.Czyli na jakimś pogrzebie.-Wiesz Nathalie,czasem chciałabym cofnąć czas,albo pstryknąć palcami żeby było tak zawsze.Żebyś była ty i ja i nic.Centralnie beznadziejne.
Robię kółka z gęstego dymu obstawiając jej skręta.Bierze go pomiędzy wargi i zatyka nim przypływ niepotrzebnie wypowiedzianych słów.
-Odbija ci dziewczyno.-Śmiejemy się razem kiedy to mówię,a później krzyczymy jak nienormalne,bo trawka zaczyna działać.Później się uspakajamy i znów palimy w ciszy.Wielkie szczęście,że dom jest pusty.
-A ty?
-Co ja?
-Nie chciałabyś zatrzymać czasu?
Zakładam lewą rękę za głowę i się na niej podpieram.Mam przed oczami Zayn'a i Niall'a i wściekłą Liliane.Moja mama nie żyje,a ojciec..z resztą kto by się tam nim przejmował.Byłam sama jak palec,miałam tylko Lil i babcie Helen.Nie byłam szczęśliwa,byłam chora z nieszczęścia,ale nie mogłam tego nikomu powiedzieć.Zamykałam to w sobie.Wszystkie uczucia.Na wszystkie spusty.Nie chciałam pozwolić im się wydostać.Choćby nie wiem co,wszystkie tajemnice chciałam zabrać ze sobą do grobu.Czasem miałam ochotę po prostu płakać i robiłam to gdy nikt nie patrzył,gdy byłam sama w domu lub pokoju.Robiłam to tak cicho,po kryjomu,podczas prysznica,przed spaniem.Czasem kiedy siedziałam pijana,ale tylko kiedy nikogo wśród mnie nie było.Szkoda,że nie mogłam ukryć się przed samą sobą.Byłam słaba,choć udawałam twardą.
-Bo ja wiem? Aktualnie chyba nie.Jest zbyt bardzo zjebanie.
-No co ty.-Patrzy na mnie jakbym powiedziała,że zwierzęta mówią.Nie mogę uwierzyć,że tak bardzo ją to dziwi.
Uśmiecham się lekko.
-Chociaż,Lil mogłaby zostać u babci na dłużej.Mam bez niej święty spokój.
To nie prawda.Chociaż,po części tak,ale z drugiej strony,mam tylko ją.Jest moją jedyną rodziną,nie licząc ojca,babci Helen i tej jędzy Dorothey-matki mojej mamy.Tylko ona się mną przejmuje,może nie gadamy za często,ale ją kocham.
-Chcę być taka jak ty.Teraz!-Krzyczy i śmieje się,ale ja do niej nie dołączam,bo nie jest to śmiech szczery.-Nathalie,zabiję się.Dzisiaj albo jutro.Zabiję się.
Płacze w moje ramie i tuli się do mnie,a ja też chcę się rozpłakać,bo wiem,że tylko po narkotykach jest szczęśliwa.I nie wiem co zrobić.I nie wiem,czy chce pstryknąć palcami.
-Dziewczyno.Zaraz stracę przytomność,w takich chwilach ciężko się skupić.-Blondyn marszczy na mnie brwi.Zaciskam mocniej zęby,tak że aż boli mnie szczęka i przyciskam jego ciało mocniej do ściany.Widzę jak krew z nosa,spływa mu po brodzie i skupiam wzrok na jego ustach,które już po chwili też krwawią.Stanie przed klubem w sam ziąb,ubrana jedynie w skórzaną kurtkę nie jest tak przyjemne,jakby się komuś mogło wydawać.Właściwie to w ogóle nie jest przyjemne.Cholera czego nie robi się dla przyjaźni? Jestem stanowczo za dobra.
-Przestań dramatyzować.-Marszczę brwi i miotam jego sylwetkę wzrokiem.Niebieskooki blondyn o ciemnej karnacji i dość tandetnym tatuażu na szyi.Wodzę po nim wzrokiem.Przypomina chińskiego smoka,o ile sobie przypominam jeden z moich kolegów ma takim sam,ale w dużo lepszej wersji.Wiem,że jest to jeden z kolegów Nick'a.Często widziałam go z nim,poza tym obaj są tak samo beznadziejnie tępi.Nie ma w nich nawet nic pociągającego,nie wiem gdzie Clar miała oczy.Przechylam głowę do tyłu.Chyba dawno nie czułam tak dotkliwej irytacji.Zabiję kiedyś tę pustą idiotkę.-Nick Fale,mówi ci to coś?
-Nie.-Kręci głową i parska śmiechem,plując moją twarz własną krwią.Krzywię się z obrzydzenia i wycieram krew rękawem .-Laluniu,ode mnie nic nie wyciągniesz.Nawet nie próbuj.
-Ach tak?-Mierzę go wzrokiem i unoszę brwi,widząc błyszczący przedmiot za paskiem jego dżinsów.Wysuwam nóż i bez wahania wbijam go w nogę chłopaka. Moje powieki na chwilę się zamykają,kiedy wrzeszczy z przerażenia i bólu,chociaż też pewnie z zaskoczenia,bo to było naprawdę szybkie i niespodziewane.Musiało zaboleć naprawdę mocno;był półprzytomny przez alkohol,a ludzie rzadko kiedy w takim stanie reagują na ból.Później dociera do mnie,że naprawdę potwornie go skrzywdziłam.Cholercia.
Czuję lekkie wyrzuty sumienia,ale one znikają tak szybko,jak szybko przed moimi oczami ukazuje się zapłakana,skrzywdzona Kira.Tak mała i bezbronna.
A ten padalec ją zgwałcił.
Przyciskam go mocniej do muru,bo dziwnie osuwa mi się z rąk,jakby ledwo co mógł ustać.
-Słuchaj idioto.-Syczę,patrząc prosto w jego oczy.Próbuję zamaskować falę wściekłości,która przepływa przez moje ciało.Lecz sama myśl,że przede mną stoi dupek,który zgwałcił moją przyjaciółkę,doprowadza mnie do obłędu i jestem gotowa zrobić wszystko.Jestem gotowa nawet wykastrować go tym nożem żeby już nigdy nikogo nie skrzywdził.Tak jak skrzywdził ją.Tysiące igieł wbija się w moje serce-Za jakieś 5 minut się wykrwawisz,więc lepiej powiedz co wiesz,albo stracisz władze w drugiej nóżce.-Mój głos jest zdeformowany przez zaciśniętą szczękę,ale jestem pewna że wyłapał każde słowo.Gdyby nie był taki pijany pewnie nie zdołałabym go przydusić.Jestem trochę drobniejsza od niego.Łapię go w ostatniej chwili,gdy osuwa się po zimnym murze. Jest ciężki.Bardzo ciężki.No dobra trochę bardziej, niż trochę.
-Dobra,dobra.-Sapie.Jego oddech jest szybszy.Patrzy z niepokojem na swoją nogę,zapewne obawiając się jaki będzie jej dalszy los.-Znam Nicka.Ostatni raz widziałem się z nim na imprezie.-Przerywa wypowiedź i jęczy głośno,zaciskając powieki.-Błagam...
-Mów.-Warczę bezlitośnie,przyciskając ciało chłopaka do chłodnego muru,jakbym chciała go w niego wbić.Ale on sam opiera się o moje ciało nie mogąc ustać na nogach.Gdybym go puściła,bezwładnie osunął by się na ziemie,jednak nie mogłam na razie tego zrobić,chociaż bardzo chciałam.Zaciągam się zimnym powietrzem/Wyczuwam od niego trawkę,albo haszysz-nie jestem pewna,wiem jedynie że po alkoholu nie byłby aż tak słaby,nawet gdybym dźgnęła go w nogę.
-Był tam...z taką..laską.-Oddycha szybko.-Stracę jebaną nogę dziewczyno!
-Kurwa.-Oddycham głośno przez nos i wysuwam ostry przedmiot z rany.Patrzę na niego a ironiczny uśmiech rozciąga kącik moich ust.Zadaję kolejny cios z większą siłą w te samo miejsce.Wrzeszczy tak głośno,a łzy płynął po jego policzkach.Może oszalałam,może jestem oszalała z rozpaczy,ale podoba mi się że on cierpi.Bo ona też cierpiała,nawet bardziej niż on z tym nożem w nodze.-Powiedziałam.Mów.Chłopaku.
-Zapłaciłem mu.-Szepcze.
-Za co?-Moja cierpliwość szybko się kończy.Patrzy na mnie błagalnie,przez co dociskam nóż bardziej do rany.Jęczy tak głośno.
-Za jego laskę.Tamtej nocy.Chciałem ją mieć... tamtej nocy.-Patrzę na niego jakby trochę zagubiona.Później, otrząsam się z tego dziwnego transu i zaciskam mocniej pieści na połach płaszcza,a potem opuszczam jego ciało a on ląduje na chłodnej ziemi płacząc z bólu.Uchylam wargi zaciągając się mocno chłodnym powietrzem.
-Obyś zgniła w piekle.-Jęczy zrozpaczony na nowo zanosząc się płaczem.Zerkam na niego z lekko zmarszczonymi brwiami.
Przecież ja już w nim jestem.
****
Bose stopy odbijają się o posadzkę,a dłonie pocierają ramiona chcąc dać im choć trochę ciepła.Wchodzę do łazienki i zapalam światło..Krzyczę i oddycham głośno jak po biegu a moje ciało drży i opada na płytki.I czołga się do martwego ciała mojej przyjaciółki.Dotykam lekko jej ramion,jakbym bała się że mogę ja skrzywdzić.Mam oczy większe ze strachu,kiedy widzę napis,wyryty nożem na jej skórze.
TY BĘDZIESZ NASTĘPNA.
Otwieram gwałtownie oczy,czując jak ktoś szarpie mnie za ramiona.Jestem tak przerażona.
- Nathalie!-Zayn łapie końcówki swoich włosów i ciągnie za nie,jakby chciał się ich pozbyć.-Kiedyś dostanę przez ciebie zawału,obiecuje!-Wydaje się podobnie zdenerwowany i nawet nie wiedziałam,że ktokolwiek może doprowadzić go do takiego stanu.Jestem cała mokra od potu i trzęsę się jak nienormalna.Mogę sobie już wyobrazić jak bardzo blada teraz jestem.Nie chciałam tych koszmarów,chciałam tylko żeby po prostu sobie poszły,ale one ciągle zostawały i były coraz gorsze,a ja przeżywałam je coraz to bardziej.Bałam się,że w końcu może coś mi się przez nie stać.Że mogę się z nich nie obudzić i umrzeć przerażona tym co się w nich dzieje.Jest mi bardzo zimno,opadam na poduszki wykończona,spocona i przerażona.
-Z.zayn..-Zakrywam twarz dłońmi,pocierając mokre policzki.On przytula mnie mocno oplatając ramionami.-K.kira,ona nie żyje.
- To tylko sen Nathalie.-Słyszę jego spokojny i cichy głos.Szlocham rozpaczliwie.Nie chcę taka był.Słaba.Nie przy nim,ale jest już za późno.Czuję jak tracę kontrolę nad samą sobą.
- Wcale nie!-Odpycham go od siebie.Usta mi drżą.- Ona nie żyje i ja też niedługo umrę!
Zachowuję się jak wariatka i zdaje sobie z tego sprawę.Niestety,nic nie mogę na to poradzić.
- Nie bądź głupia.-Przewraca oczami lekko wkurzony.-To tylko sen.
-Nie.-Kręcę szybko głową zdesperowana.Brunet popycha mnie lekko,przez co kładę się na miękkiej poduszce.Znajduje się nade mną podpierając na łokciach.Słyszę nasze przyśpieszone oddechy.Przerażona do granic możliwości,taka właśnie jestem.Obejmuje moją twarz,wielkimi silnymi dłońmi i głaszcze kciukami policzki.
-To sen,tylko sen.-Szepcze kładąc się na mnie.Nasze ciała są tak blisko,że mogę poczuć bicie jego serca.Czuć od niego przyjemne ciepło i to sprawia,że na chwilę mogę zapomnieć o koszmarze.Oblizuje seksownie usta,kładąc kciuk na mojej dolnej wardze.Opuszkami palców zaczyna badać ich miękkość.Obejmuje mnie mocno i zaczyna całować jak szalony.Wiem,że powinnam go odepchnąć.Tak nakazywał rozsądek,ale nie jestem w stanie go posłuchać.Nie,kiedy Zayn całuje mnie tak,jakby uznał,że warto za to iść do piekła.
Wplatam palce w jego gęste,czarne włosy ciągnąc za nie.Warczy gardłowo w moje usta.Tego potrzebowałam,wyluzowania,odstresowania,odreagowania.On mi to dał.Wyciągał mnie z klatki,w której tkwiłam,pozwalał nie myśleć o niczym innym tylko o jego pocałunkach.
-Nathalie.-Chrypie,nie przerywając pocałunku.Wbijam palce w jego twarde ramiona i oddaję pocałunek z twardą desperacją.Nie mogę zaczerpnąć dość powietrza.To coś czego nie da się opisać słowami.To jak najlepszy alkohol,papieros.Jak najlepszy towar.Najlepszy narkotyk.Dzwoni telefon,ale nadal się całujemy.
- Zayn.-Szepczę między pocałunkami.-Musisz.Odebrać..Och.
-Nie.-Warczy ochryple,bardziej dociskając mnie do łóżka.Nie jest ciężki,ale nie należy do najlżejszych przez co jęczę,co nakręca chłopaka jeszcze bardziej.On chyba też tego potrzebował,odreagowania.Może też przeżył to co się ze mną dzieje na swój dziwny sposób,albo po prostu się nudził i postanowił jeszcze bardziej skomplikować mi życie.To nienormalne jak mocno i namiętnie mnie całuje.Jakby chciał zmiażdżyć moje wargi,jakby potrzebował tego co właśnie robi,jak tlenu.Nie mogę nadążyć za jego tempem.Potem schodzi pocałunkami na moją szyję i w nią też się wgryza co boli jeszcze bardziej,ale nie wiedząc czemu- to mnie podnieca.Czuję się okropnie przez to co robię,jednak jest za późno,bo on gryzie moją szyję jakby była kawałkiem mięsa,a potem ssie ją i całuje.A ja to lubię.To mi się podoba i nie chcę tego przerywać,ale muszę.
-Zayn.-Odpycham go od siebie,oblizując spuchnięte od pocałunków wargi.Patrzę na niego czując jak moje policzki płonął od rumieńców.-Odbierz.
-Ok.-Przewraca oczami , jakby leniwie składając pocałunek na ranach mojej szyi.Wzdrygam się,przez pieczenie.Wyjmuje z kieszeni telefon,przykładając sobie do ucha i wtulając twarz w zagłębieniu pomiędzy moją szyją a ramieniem.Czuję jego ciepły oddech na mojej skórze kiedy mówi.
-Halo? Och.Cześć kochanie.-Krzywię się i spycham z siebie ciało chłopaka.
Kochanie
Kochanie
KOCHANIE
Moja siostra właśnie siedzi z chorą babcią,a ja całuje się z jej chłopakiem.Kto wie,co mogłoby się stać gdyby nie ten telefon.
Nathalie ty dziwko.
-Tak..tak wszystko w porządku.-Oblizuje wargi uśmiechając się złośliwie.-Nathalie?...och Nathalie.-Patrzy na mnie,świecącymi oczami.Przełykam gorzką ślinę za głośno,by mogło to umknąć jego uwadze.-Ta..jest grzeczna.Świetnie się dogadujemy.Właśnie oglądaliśmy niezwykle ciekawy film.-O mój Boże Lil,gdybyś mogła teraz zobaczyć jego obleśny uśmieszek.-Tak..tak,dokładnie.Ok,skarbie kończę.Mhm..tak odezwę się..tak,cześć.-Rozłącza się i niedbale rzuca aparatem o podłogę.
-Na czym skończyliśmy?-Jego usta rozciąga leniwy,niegrzeczny uśmieszek.-Ach tak.-Kładzie się na mnie składając pojedyncze pocałunki na szczęce.Już nie jest tak gorąco,jak przed kilkoma minutami.
-Nie,Zayn.-Odsuwam go od siebie,ale on nie słucha.Jego język co chwile zaznacza miejsca na mojej szyi. –Zostaw mnie.-Syczę wściekle.
-Nathalie.-Mruczy ssąc skórę obojczyka.Wydaje z siebie dziwny odgłos.-Co z tobą? Przedtem byłaś bardziej chętna.
-Zostaw mnie.-Warczę.Zamykam oczy,czując chłód jego dłoni na brzuchu.Kreśli na nim różne wzorki,co lekko mnie łaskocze.
-No dalej Nathalie.-Szepcze.Odrywa się od mojej szyi,żeby spojrzeć w moje ciemne oczy.Jego są błyszczące jak u rekina.-Obiecałaś,że będziesz grzeczna.-Jego zęby zaczynają nadgryzać moje lewe ucho.-Więc bądź grzeczna.
-Pieprz się Zayn.-Dyszę pod nim.Słysząc jego melodyjny śmiech roznoszący się po pokoju,mam ochotę zrzucić go z siebie i zacząć kopać.-Jeżeli nie zostawisz mnie w spokoju, powiem wszystko Lil.
-I co jej powiesz?-Prycha wstając ze mnie.Patrzę na niego.Jest wyluzowany i rozbawiony,ale jego spodnie w okolicach krocza są wypukłe,co jest skutkiem naszej wcześniejszej zabawy.Dlaczego wcześniej tego nie zauważyłam?
-Dobrze wiesz,Zayn.-Śledzę wzrokiem jego sylwetkę.To jak się porusza,z gracją jak tancerz.
-Głupia.-Kręci głową.-Ona ci nie uwierzy.Mi uwierzy.Tak.Ale tobie nie.Bo mnie kocha.
-Mnie też.-Odpowiadam pewnie i zaciskam mocno usta,kiedy podchodzi do drzwi.
-Doprawdy?-Jego twarz przybiera złośliwy wyraz twarzy.A ja wiem,że ma rację.
****
Splatam jej palce ze swoimi i poprawiam ciało na łóżku.Wiedziałam,że Clari nie będzie tak łatwo mogła się pozbierać po tym wszystkim.Ja też nie,ale ona bardziej.Odpalam skręta i zaciągam się nim mocno.
-Właśnie w tej chwili chcę umrzeć tak bardzo,jak jeszcze chyba nigdy w pieprzonym życiu.
Patrzę na nią wypuszczając pomału gęsty kłąb dymu z ust.Odbiera mi go.Wygląda dość marnie.Schudła.I ma na sobie szare ciuchy,ale wiem że to nie jej, bo ona nie znosi takich kolorów.Są na nią za duże,a może to przez to że nie jest tak idealna jak kiedyś,tylko bardziej koścista.Ma zakrwawione wargi i dziwne oczy,jakby ćpała,a przecież dopiero teraz odpaliłam joint'a.Mimo tego wciąż jest ładna,ale wyblakła jak kartka lub coś równie głupiego.
-Przestań.-Ściskam jej mokrą rękę mocniej i idealnie wykładam z jej ust skręta.Biorę dużego bucha i uśmiecham się kiedy czuję drapanie w gardle.Will ma naprawdę najlepszy towar w mieście.Zdecydowanie będę od teraz kupowała marihuanę tylko od niego.-Damy radę.
-Pamiętam jak mnie dotykał.-Wypuszczam dym przez szeroko otwarte usta.To dziwne,że nie czuję nic mimo że powinnam czuć żal do niej.Ostrzegałam ją przed tym dupkiem.Ostrzegałam,ale mnie nie posłuchała i chyba nawet nie jest mi jej szkoda.Sama nie wiem.Czy grzechem jest nie odczuwać empatii? Zapytam księdza,jak tylko go spotkam w kościele.Kiedy do niego pójdę.Czyli na jakimś pogrzebie.-Wiesz Nathalie,czasem chciałabym cofnąć czas,albo pstryknąć palcami żeby było tak zawsze.Żebyś była ty i ja i nic.Centralnie beznadziejne.
Robię kółka z gęstego dymu obstawiając jej skręta.Bierze go pomiędzy wargi i zatyka nim przypływ niepotrzebnie wypowiedzianych słów.
-Odbija ci dziewczyno.-Śmiejemy się razem kiedy to mówię,a później krzyczymy jak nienormalne,bo trawka zaczyna działać.Później się uspakajamy i znów palimy w ciszy.Wielkie szczęście,że dom jest pusty.
-A ty?
-Co ja?
-Nie chciałabyś zatrzymać czasu?
Zakładam lewą rękę za głowę i się na niej podpieram.Mam przed oczami Zayn'a i Niall'a i wściekłą Liliane.Moja mama nie żyje,a ojciec..z resztą kto by się tam nim przejmował.Byłam sama jak palec,miałam tylko Lil i babcie Helen.Nie byłam szczęśliwa,byłam chora z nieszczęścia,ale nie mogłam tego nikomu powiedzieć.Zamykałam to w sobie.Wszystkie uczucia.Na wszystkie spusty.Nie chciałam pozwolić im się wydostać.Choćby nie wiem co,wszystkie tajemnice chciałam zabrać ze sobą do grobu.Czasem miałam ochotę po prostu płakać i robiłam to gdy nikt nie patrzył,gdy byłam sama w domu lub pokoju.Robiłam to tak cicho,po kryjomu,podczas prysznica,przed spaniem.Czasem kiedy siedziałam pijana,ale tylko kiedy nikogo wśród mnie nie było.Szkoda,że nie mogłam ukryć się przed samą sobą.Byłam słaba,choć udawałam twardą.
-Bo ja wiem? Aktualnie chyba nie.Jest zbyt bardzo zjebanie.
-No co ty.-Patrzy na mnie jakbym powiedziała,że zwierzęta mówią.Nie mogę uwierzyć,że tak bardzo ją to dziwi.
Uśmiecham się lekko.
-Chociaż,Lil mogłaby zostać u babci na dłużej.Mam bez niej święty spokój.
To nie prawda.Chociaż,po części tak,ale z drugiej strony,mam tylko ją.Jest moją jedyną rodziną,nie licząc ojca,babci Helen i tej jędzy Dorothey-matki mojej mamy.Tylko ona się mną przejmuje,może nie gadamy za często,ale ją kocham.
-Chcę być taka jak ty.Teraz!-Krzyczy i śmieje się,ale ja do niej nie dołączam,bo nie jest to śmiech szczery.-Nathalie,zabiję się.Dzisiaj albo jutro.Zabiję się.
Płacze w moje ramie i tuli się do mnie,a ja też chcę się rozpłakać,bo wiem,że tylko po narkotykach jest szczęśliwa.I nie wiem co zrobić.I nie wiem,czy chce pstryknąć palcami.
Mój Boże... wzruszający rozdział, dał mi dużo do myślenia i jest naprawdę cudowny. Czekam na następne cudeńko :) Pozdrawiam ;))
OdpowiedzUsuńWspaniały, kocham <33 kiedy rozdział na "My Angels" ?
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńNathalie mogła bardziej skopać Nickowi dupę! Dopiero jakby trafił na OIOM byłabym usatysfakcjonowana. No , ale cóż to tylko moje poglądy. Przez ten rozdział znowu Zayn zaczął mi się kojarzyć z takim mega obleśnym gościem. Rozdział ogólnie jest super , ale ja nadal czekam na rozdział na drugim blogu !!! Czekam na next :)
OdpowiedzUsuń