Przekrzywiam
głowę w jedną stronę,dokładnie przyglądając się dziewczynie przed nami.Włosy
związane w blond kucyk i kilka piegów na nosie.Do tego te oczy…Intensywny
błękit.Dopiero po chwili uzmysławiam sobie,że jest to ta sama,która odgrywała
scenę teatralną wraz z Niallem.Dodatkowo spódniczka.Tak biała.I te czarne
groszki i siateczka pod nią,sprawiają że jedyną rzeczą jaka przychodzi mi na
myśl to posypać ją cukrem pudrem,by była jeszcze słodsza.
-Słuchaj
mała,nie wiem czy się zgubiłaś czy po prostu to nie było do nas,ale spadaj
stąd.-Przybliżam się do Gabrielli,na co ta szlocha głośno,próbując zapewne
wzbudzić litość w blondynce.Jestem zła,za to że udaje taką ofiarę losu.Zawsze
muszę być czarnym charakterem.Ale w tym momencie nie mam innego wyjścia,naprawdę nie mam ochoty dostać kuratora.-Jesteśmy bardzo zajęte.
-Wcale
się nie pomyliłam!-Fuczy zła,a jej dłonie lądują na kościstych biodrach.Zerkam
na nią przelotnie,obdarzając zirytowanym spojrzeniem.-Nie widzisz,że robisz tej
dziewczynie krzywdę?
I
to zabrzmiało tak bardzo absurdalnie,a ona sama stała się jedynie kolejną z
moich osób na czarnej liście.Nie miałam pojęcia o czym mówi.Nie znała sytuacji,mimo to postanowiła udowodnić mi,że wie lepiej.
-Szczerze?-Unoszę
wysoko brwi i parskam krótkim śmiechem.-Wali mnie to.
Na
korytarzu słychać jedynie nasze przyspieszone oddechy,spowodowane nadmiarem
emocji.Jestem wdzięczna Gabrielli,że jeszcze nie otworzyła swojej buźki.Mam bezgraniczną pewność,że cokolwiek by nie powiedziała,wściekłabym się.Stoi wciąż blisko mnie i
ze stresu zaczyna obgryzać paznokcie.
-Dlaczego
ją dusisz?-Blondynka odzywa się niespodziewanie.Patrzę na nią wkurzona i przewracam
oczami. -Kim ty w ogóle jesteś dziecinko?
Robi
się czerwona ze złości,co wygląda komicznie w kontraście z jej jasną cerą.
-To
nie jest ważne i nie mów na mnie dziecinko.Jestem starsza od ciebie.-Unosi
wysoko głowę,zapewne dumna ze swojej przewagi wiekowej.Moje ramiona opadają.-Dlaczego dusiłaś tę
dziewczynę?
Milczę
przez chwilę zastanawiając się nad jakąś sensowną odpowiedzią,ale zdaje sobie
sprawę,że nie muszę odpowiadać nic sensownego. To głupia,pusta blondynka.Jak
każda inna.A ja nie muszę się przed nią tłumaczyć,tylko dlatego że ma taką zachciankę.
-Bo
mi się tak podoba.
Zabawnie
jest widzieć,jak coraz bardziej gotuje się ze złości.Ciekawe kto tak bardzo
wyprowadził ją z równowagi.Uśmiecham się lekko pod nosem.Ta.Ciekawe,rzeczywiście.
-Chciała
mnie nastraszyć,zobacz co ze mną zrobiła!
Ostrzegałam.Ostrzegałam,naprawdę.
-Zamknij się,mała szmato!-Moja pięść z całej siły uderza w szafkę tuż obok jej
głowy.Oczy Gabrielli,znowu robią się większe,a usta niekontrolowanie uchylają w
szoku.Tak bardzo się boi.Mnie jedynie bawi.Śmieszna, mała różowa,
dziewczynka,przez którą mam problemy w szkole.
-Nie
mam na was czasu,ale bądź pewna,że dokończymy to kiedy indziej.Mam nadzieje,że tym razem wykażesz się odrobiną rozumu i nie otworzysz ust w nieodpowiednim momencie-Warczę ostrzeżenie w stronę
przestraszonej Gabrielli i posyłając ostatnie rozbawione spojrzenie,jej zapewne
nowej psiapsiółce,stawiam małe kroki w
przeciwną stronę. - Au revoir!
-Co
to ma znaczyć ?
Mam
ochotę parsknąć na jego śmieszny francuski akcent,ale w ostatniej sekundzie się
powstrzymuję.Ach ci Francuzi i ich humorki.Mierzę jego sylwetkę wzrokiem,stwierdzając
że jest całkiem niezły.Jego chude ciało opina czarna koszula z dwoma odpiętymi
u góry guzikami.Tak,jak zawsze robił to Harry.I te spodnie.Obcisłe dżinsy,których
zapewne nie włożyłby żaden chłopak jakiego znam.
-Sorry
Fabien,wypadła mi sprawa.-Wzruszam ramionami,podchodząc do biurka stojącego w
rogu klasy i siadam na nim,biorąc dziennik w prawą rękę.
-Sprawa,sprawa?-Jego
irytacja z minuty na minutę rośnie.Patrzę na niego spod dziennika i uśmiecham
się zadziornie kartkując go.
-Ta.
Słyszę
głośny tupot jego ciężkich butów i czuję jak intensywnie mi się przygląda.
-A
możesz mi powiedzieć,jaka to była sprawa?-Zakłada ręce na biodra,a ja z
rozbawieniem stwierdzam,że przyjmuje podobną postawę do tej Lil,kiedy jest na
mnie wkurzona.Zastanawiam się przez chwilę,czy też tak wyglądam gdy jestem zła.
– Parler!
-No.Musiałam skasować jedną laskę.-Wzruszam
beztrosko ramionami marszcząc czoło,kiedy spoglądam na oceny Clarissy.Są o
wiele lepsze od moich.
Jak.To.Możliwe?
To bardzo
możliwe.
-Obawiam
się,że nie rozumiem moja fille.-Spiker drapie
się po karku,a ja odkładam dziennik z trzaskiem na biurko sprawiając że
mężczyzna podskakuje do góry niczym piłka.Chichoczę pod nosem.Tak niewinny.Może
gdyby był młodszy i nie miał brody,a jego akcent wcale nie byłby tak bardzo
irytujący...Hm…może.
-No.Nieważne
z resztą.-Łapię dolną wargę w zęby zastanawiając się jak wybrać z tej
niezręcznej sytuacji.Po chwili do głowy przychodzi mi świetny pomysł.Obchodzę
sylwetkę francuza i staję bliżej niego,rozciągając usta w uśmiechu.
-Zróbmy
tak.Strzele Ci Pauillac’a.Świetny
rocznik,wyśmienity smak,sama próbowałam.-Uśmiecham się szeroko,wiedząc jak
bardzo Francuzi ubóstwiają wina.-I zapomnimy o sprawie.Dobra?
Patrzę w spokoju,jak Fabien zaciska mocno szczękę,zapewne
powstrzymując się od wypowiedzenia brzydkich słów i nie mogąc się powstrzymać,mówi coś po francusku.Zapewne przeklina.
-Po prostu wyjdź.-Patrzę na niego jeszcze przez
chwilę,zaskoczona jego reakcją.Chciałam mu fundnąć cholernego Pauillac’a z 94,a
on się jeszcze oburza.Kto normalny odmawia alkoholu?- Quitter Nathalie!
Wychodzę.
****
Zamykam
oczy,wsłuchując się w The Scientist,Cold play i nakładam na czerwoną gąbkę
trochę truskawkowego płynu.Myję całe ciało,czerpiąc przyjemność z dotyku gorącej wody na moim ciele.Uwielbiałam się kąpać.
Nie rozmawiałam z Liliane od naszej ostatniej kłótni.Mijałyśmy się.Kiedy byłam w szkole,lub gdy byłam w ,,szkole” ona przebywała w domu.A kiedy ja przychodziłam do domu,ona pracowała.Gdybym powiedziała,że taki obrót spraw mi nie odpowiadał,skłamałabym,ale zdawałam sobie sprawę że wiecznie nie będziemy milczeć.Nalewam na dłoń trochę chłodnego szamponu i wcieram go w ciemne włosy,masując głowę.Zamykam oczy,czując jak strumienie wody,obmywają mi twarz.Nie wiedziała,że się upiłam.Ciekawe co by zrobiła,gdyby się dowiedziała.Byłaby zła? Rozczarowana?
Nie rozmawiałam z Liliane od naszej ostatniej kłótni.Mijałyśmy się.Kiedy byłam w szkole,lub gdy byłam w ,,szkole” ona przebywała w domu.A kiedy ja przychodziłam do domu,ona pracowała.Gdybym powiedziała,że taki obrót spraw mi nie odpowiadał,skłamałabym,ale zdawałam sobie sprawę że wiecznie nie będziemy milczeć.Nalewam na dłoń trochę chłodnego szamponu i wcieram go w ciemne włosy,masując głowę.Zamykam oczy,czując jak strumienie wody,obmywają mi twarz.Nie wiedziała,że się upiłam.Ciekawe co by zrobiła,gdyby się dowiedziała.Byłaby zła? Rozczarowana?
Wychodzę
z parującej kabiny i owijam ciało białym,puchowym ręcznikiem.Na pewno byłaby zła.Wściekła.Ostatnio coraz częściej jej się to zdarzało.Pewnie też byłabym cały czas wściekłą osobą,gdybym miała irytującą młodszą siostrę,która ciągle pakuje się w problemy.Całe szczęście,to jej przypadła rola grania tej dobrej.Ja zawsze jestem zła.I tak powinno zostać.
Otwieram usta zaskoczona,kiedy Zayn niespodziewanie wchodzi do łazienki i nie przejmując się mną,półnagą,odkręca kran i myje ręce.Jakby w kuchni go nie było!
Otwieram usta zaskoczona,kiedy Zayn niespodziewanie wchodzi do łazienki i nie przejmując się mną,półnagą,odkręca kran i myje ręce.Jakby w kuchni go nie było!
-Zajęte.-Warczę
przez zaciśnięte zęby (co chyba jest dość oczywiste,w końcu niewidoczna nie jestem),na co ten tylko prycha głośno.Wywracam oczami,biorąc
majtki w ręce i wahając się lekko,ostrożnie je zakładam co chwilę
zerkając na chłopaka.Robię to samo ze spodenkami.Zostaje mi tylko stanik i
wiem,że z nim tak łatwo sobie nie poradzę.Odwracam się do niego,ostrożnie
odsuwając ręcznik od piersi i szybko przyciskam
do nich materiał bielizny.Sapię,kiedy nie mogę sobie poradzić z zapięciem.
Nawet
nie słyszę jego kroków,ale teraz doskonale czuję jego oddech na swojej szyi.I
lodowate dłonie na biodrach,oraz plecach.A później jego zręczne palce
zapinają mój biustonosz i czuję się trochę pewniej.Odsuwam się od niego na krok
i idę do szafki ,by wyciągnąć z niej suszarkę.Mam nadzieję,że wyjdzie,dlatego
nie uciekam do pokoju po ubrania.,ale on wcale nie zwraca na mnie uwagi.Zabiera
suszarkę z moich dłoni,podpina ją do gniazdka i naciska czerwony
guzik,włączając urządzenia. Jakby robił to od zawsze,zaczyna suszyć moje
włosy,przy okazji masując moją głowę.Zamykam oczy rozkoszując się chwilą.Robi
to tak niesamowicie,przeplata moje włosy przez swojej długie,chude palce.Czuję
muśnięcia jego lodowatych rąk na moim karku,co sprawia mi dodatkową
przyjemność.Och…Malik.
Gdy
moje włosy są już wystarczająco suche,odkłada suszarkę uprzednio ją wyłączając
i bierze czarną szczotkę leżącą na
toaletce.Zaczyna rozczesywać moje czarne włosy,a jego twarz jest tak bardzo
skupiona.Jak jeszcze nigdy.Zaciskam usta w wąską linię,kiedy przez przypadek
ciągnie mnie za włosy,ale nie komentuję tego.Jesteśmy cicho,żadne z nas nic nie
mówi.Mało rozmawiamy,bo mało się widzimy,ale jednak.A teraz nie.Teraz jesteśmy
naprawdę cicho.Tak jakby stało się coś złego i nikt nie chciał o tym
rozmawiać.I nawet nie przejmuję się tym,że jestem w samej bieliźnie.Zayn już
mnie nie krępuje.
-Ja
wiem,Nathalie.-Po piętnastu minutach,jego głos przebija ciszę,a ja przełykam
głośno ślinę zastanawiając się,co wie.
-Co?
Wiem,że
nie odpowie od razu,bo to Zayn.A Zayn nigdy nie odpowiada od razu,dlatego
czekam cierpliwie.Dalej rozczesuje kosmyki moich czarnych włosów,co chwilę
oblizując wargi.Widzę go w lusterku wiszącym przed nami.Nie patrzy na
mnie.Koncentruje się jedynie na tym co robi.Chcę mu powiedzieć,żeby przestał
mnie czesać,ale jest to tak przyjemne,że nie potrafię z tego zrezygnować.Zayn
rzadko potrafi być tak delikatny.Zawsze jest agresywny i nieprzewidywalny.Przez
to się go boję.Przez to mnie pociąga.Przez to go kocham.
-Wiem,że
się upiłaś.-Nareszcie.Znowu mogę usłyszeć jego głos.Tak piękny i
seksowny.-Głupia,myślisz,że nie słychać było jak się czołgałaś od
ściany do ściany? Myślisz,że Liliane jest aż tak głupia że się nie skapczyła?
Podnoszę się gwałtownie z krzesła,tak że prawie go przewracam i staję przed brunetem,który
dalej trzyma szczotkę do włosów w prawej ręce.
-Wiesz
Zayn,myślę że jednak jest głupia.A wiesz dlaczego?-Podchodzę do niego bliżej i
skanuje jego sylwetkę wzrokiem.-Bo ci tak bezgranicznie ufa.To jest
głupie.Ona,jest głupia.
-Jesteś
żałosna Nathalie.-Jego gardłowy,wymuszony śmiech,przyprawia mnie o dreszcze .I
to jak przybliża się do mnie.Wszystko w nim.Już nie jest tak delikatny.-Nie
wiem czy zdajesz sobie sprawę,że właśnie rozmawiamy o twoim nałogu i
Liliane,ale ty musisz być taką kretynką i jak zwykle gadać o nas.Kiedy wreszcie
dotrze do ciebie,że nie ma żadnych, jebanych nas?
Czuję
ukłucie w sercu,ale moja twarz nadal nie zmienia wyrazu.Miał rację.Byłam
kretynką.Egoistką.Zakochaną w diable. Patrzy na mnie,oczekując jakiegokolwiek odzewu,ale prawda była taka,że nie wiem
co powiedzieć.
-Więc,może
będziesz tak łaskawa i powiesz mi,czemu znowu
zrobiłaś z siebie jeszcze większą idiotkę?
-Przestań
Zayn!
-Wiedziałaś.-Mówił
niskim głosem,przybliżając się do mnie jeszcze bliżej.Czuję jego ciepły oddech
na policzkach.-To cie przerasta,a ty jak na złość ciągle do tego wracasz.Chcesz
skończyć jak twój ojciec?
Chcę go uderzyć za to co powiedział,ale jest
szybszy i łapie mój nadgarstek w swoją dużą dłoń.To samo robi z drugim.Nawet
nie wiem kiedy przypiera mnie do cholernej ściany.Czuję na nagich plecach chłód
płytek tuż za mną,na co się wzdrygam.
-Przestań
pieprzyć Zayn.-Wymuszam suchy śmiech,ale po chwili poważnieję.Szarpię się,chcąc
wydostać z jego stalowego uścisku,ale jest jak skała.Nie do ruszenia.I jak pułapka.Nie ma drogi ucieczki.-Doskonale wiemy,że masz w
dupie i mnie i moją siostrzyczkę.Dość
tej całej szopki.
-Cukiereczku.-Uśmiecha
się do mnie zadziornie,przybliżając twarz do mojej.Jego oczy z bliska mają tak
intensywny kolor.Czuję jak topię się w morzu czekolady.I ten zapach cynamonu i
papierosów działa jak narkotyk na moje wyostrzone zmysły.-Największa rozrywka
to seks z twoją siostrą i patrzenie na to,jak bardzo jesteś we mnie zakochana.
Oblizuję
usta,przy okazji,muskając językiem jego górną wargę,na co uśmiecha się szeroko.
-Nie
dałaś mi tego czego chciałem,więc musiałem zabrać to od Liliane.-Obnaża zęby w
szerokim uśmiechu,a ja chcę napluć mu w twarz.-Nigdy nie byłabyś lepsza od
niej.
Nie
kontroluje ruchu bioder,które jak na zawołanie wypychają się ku niemu. Z
pełnych ust wychodzi stłumiony odgłos,a oczy rozszerzają się na
mikrosekundę.Jest zaskoczony.Uśmiecham się figlarnie.
-Największą
rozrywką,jest patrzenie jak codziennie pragniesz mnie mieć,a nigdy nie możesz
dostać.-Szepczę,chcąc być bardziej seksowna i po raz kolejny oblizuję
wargi.-Szczególnie teraz,gdy jestem w tej bieliźnie.Pociągam cię Zayn?
Nie
wiem czemu to robię.Czemu go prowokuję.
Nigdy nie
byłabyś lepsza od niej.
Robię
kolejny ruch biodrami,czując wybrzuszenie w jego dresach i przypominam sobie
sytuację w kuchni babci Helen.Wtedy to on miał przewagę nade mną.Teraz jest
inaczej.
-Lubisz
to,Zayn?-Mój szept dociera do jego uszu.Kolejny ruch biodrami.Kolejny i
kolejny.I jego jęki,które nakręcają mnie coraz bardziej.Dyszymy cicho,a on
pojękuje coraz bardziej.
-Odpowiedz.
-Żałosna
z ciebie dziewczynka Nathalie.-Warczy,mocno zaciskając szczękę.Dyszę
cicho,patrząc prosto w jego oczy.-Miałem takich jak ty na pęczki.
-Jedyne
co mnie w tobie pociąga to ciało.Doprawdy,niczym innym nie mogłabyś się
pochwalić.
Nie
wiem czemu to robię.Nie wiem czy na złość mnie.Albo Liliane.Albo Zaynowi.Wiem
jedynie,że to będzie inne.To co powiem.Co zrobię.
-Więc
je weź Zayn.-To było tylko w moich myślach.Nie powiedziałam tego na głos.
-Nie.
-Dlaczego?-To
też było w myślach.Jezu,jestem chora.
-Bo
gra,jeszcze się nie skończyła.
Zaciskam
mocno szczękę,tak że aż bolą mnie zęby i patrzę intensywnie w jego oczy.
-Zakończ
ją Zayn.-To zdanie wcale nie brzmi tak przekonująco jakbym chciała.Stoi przede
mną z chytrym uśmiechem na twarzy,co utwierdza mnie w przekonaniu,że on
naprawdę nie ma serca.
-Błagasz
mnie?-Unosi jedną brew,na co przewracam oczami.
-Co?-Mrugam
powiekami,jak jaszczurka.
-Błagasz
mnie.-Tym razem stwierdza i uśmiecha się tak bardzo podle.I to wcale nie jest
słodkie.To jest jak jakiś pieprzony wulkan,który zaraz może wybuchnąć.Bo to Zayn.
-Nie.
-Tak.
-Nie.
-Tak.
-Po
prostu.-Syczę,przybliżając swoją twarz do niego.-Zrób.To.
-Co?
Drażni
się ze mną.Chce mnie poniżyć nawet teraz.Nawet w tej chwili,w której on również
jest podniecony.Obnaża zęby w uśmiechu.
-Pieprz
mnie.
Z
jego ust wydostaje się gardłowy jęk,a nawet go nie dotknęłam.
-Dlaczego
miałbym to zrobić?
Wypycham
biodra do przodu i spotykam się z jego sykiem.Ma przymknięte powieki a
długie rzęsy rzucają cienie na jego policzki.To niesamowicie piękny widok,chyba jeszcze nigdy w życiu bardziej nie przypominał mi diabła w ciele anioła.Chyba jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie pragnęłam by mnie dotknął,chyba jeszcze nigdy w życiu nie kochałam go tak mocno.Jestem masochistką.
-Bo
tego chcę.
-Jak
bardzo?-Szepcze z wciąż przymkniętymi powiekami.Uśmiecham się szeroko,po raz
kolejny poruszając biodrami przy jego dolnej partii ciała.Nie wiem co robię,nie wiem co robię,nie wiem co robię.
-A
ty?-Kolejne pchnięcie biodrami.Kolejny jęk i stęknięcie.Kiedyś to on mnie o to błagał.Teraz to ja płaszczę się przed nim.
-Błagaj
mnie.
Nie
spodziewam się tych słów.Niesamowite jak bardzo chce mnie poniżyć.Jak bardzo
chce żebym czuła się brudna.
Spuszczam
głowę,patrząc na płytki.Nie wiem co zrobić.Czy ja naprawdę tego chcę? Chcę oddać
mu to,przed czym tak długo się broniłam? Chcę żeby gra się skończyła, a on
wygrał?
Czy
chcę,żeby odebrał mi mój jedyny dowód niewinności?
Żeby
odszedł?
Nie
zważam na to.Usta same się otwierają.
-Błagam.-Szept.Tak cichy.-Błagam Zayn.
Jestem
pewna,że to nie były moje myśli.Mówię to naprawdę.
Później
czuję jego dłonie na moich biodrach,a później na udach.Unosi mnie,a ja oplatam
go nogami w pasie.Nie wiem nawet kiedy zdjął spodnie.Wchodzi we mnie nie
szczędząc brutalności,jaka do tej pory nie była mi znana.Z pod moich powiek
wypływają łzy,których nawet nie stara się ocierać.Patrzy na mnie skupiony na
tym co robi,bezlitosny,zimny.
-Dlaczego
płaczesz Nathalie?-Szepcze,nie przestając we mnie wchodzić.Szlocham
głośno,wiedząc że to co robimy jest złe.Czy żałuję? Nie wiem.Ale chyba to już
nie ważne.-Przecież nie robimy nic złego.
Jęczy
głośno,kiedy wchodzi we mnie do końca,a ja zagryzam wargi do krwi,czując coraz
większy ból.
To
coś na kształt mgły.Nic nie widzę.Nie słyszę.Jakbym właśnie straciła słuch i
wzrok.Docierają do mnie jego głośne jęki.I ręka na moim gardle.Poddusza mnie chyba nawet
nie zdając sobie z tego sprawy.Czuję jak jego usta jęczą do mojego ucha brudne
słowa,których nie chcę słyszeć.I te łzy.Tony gorzkich łez spływające po moich
policzkach.Są ciepłe i co chwilę dostają się do moich warg,które Zayn od czasu
do czasu muska jakby od niechcenia.Robi to tak brutalnie,jakby zapomniał o
całym świecie,bo był w swoim.Zamienił się w tę osobę,która przerażała mnie
najbardziej.Nic teraz się dla niego nie liczyło.Zaciskam usta w wąską
kreskę,czując nikłą przyjemność.Z ust
wydostaje mi się głośny jęk,stłumiony przez jego rękę.Koniec? Nie,jeszcze
nie.Tak.To będzie zaraz.Zaraz skończy.To już.Słyszę ostatni jęk z moich ust i jego ostatnie
,,kurwa” a potem to już koniec. Dyszymy głośno,a on nawet nie jest w stanie
utrzymać mnie na rękach.Osuwam się po ścianie i patrzę zamglonym wzrokiem
wszędzie,tylko nie na niego.Mój oddech nie może się unormować. Zakrywam twarz
dłońmi,kiedy słyszę trzask drzwi.Poszedł sobie.
I stało
się.
Coś,za
co poszłabym do piekła.
Coś
za co pójdę do piekła.
Porażka na całej linii :D